niedziela, 5 czerwca 2011

KANSAS - "Drastic Measures" - (1983) -

 KANSAS - "Drastic Measures" - (1983 CBS) -



W powszechnym polskim przekonaniu myśli się, że KANSAS to uboga grupa art-rockowa. A wszystko przez to, że jest grupą amerykańską. Większość "drewnianych" europejskich uszu dałoby się posiekać za każde dzieło Yes, Genesis, ELP, VDGG , Jethro Tull czy Pink Floyd, jednak grupy takie jak Styx, Boston czy Kansas traktuje się po macoszemu. Słusznie? Oczywiście, że nie. Ale jak mamy myśleć, skoro przez ostatnich kilkadziesiąt lat nauczyli nas takiego "szacunku" rodzimi dziennikarze radiowi, prasowi, itd... Nigdy w Polsce nie mieliśmy szczęścia do ludzi otwartych na muzyczny świat. No, może jedynym wyjątkiem Wojciech Mann. Reszta wmówiła nam, że z tamtych kowbojsko-peryferyjnych rejonów zalatuje kiczem, zbyt ładnymi melodyjkami, hamburgerami, itd... Niestety wielu uległo tym bezpodstawnym oszczerstwom i na stałe zakodowało w sobie niechęć do amerykańskiego grania. Może z wyjątkiem Allman Brothers Band, Boba Dylana i ledwie kilku innych, na których już nie da się powiedzieć niczego złego. Chyba, że chcemy stanąć w stroju Adama przed tłumem rozpitych i roześmianych kowbojów.
O amerykańskim rocku trzeba by napisać prawdziwą księgę, aby wszystko ogarnąć, a ja chcąc zaszczepić w ludziach miłość do muzyki z tamtych stron, musiałbym udzielać wielogodzinnych seansów i korepetycji z płytami na poparcie moich argumentów i tez. To rzecz niewykonalna, tym bardziej, że w narodzie i tak widnieje głównie tylko chęć do słuchania nowości, polecanych przez dwa/trzy miesięczniki muzyczne, trzy najpopularniejsze strony internetowe, itd...
Licząc na otwartość słuchaczy "Nawiedzonego Studia" pragnę dzielić się swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami co niedzielę w radio, a na blogu rozprawiać się z co niektórymi (ledwie) płytami. W tym ostatnio tymi zapomnianymi, niechcianymi , bądź niedocenianymi.
Dlatego spośród płyt KANSAS, nie miałem ochoty rozczulać się nad pięknem pierwszych 6-7 płyt, bo o ich wielkości i tak niczego nowego już nie napiszę, a co za tym idzie, w niczym im nie pomogę, ani zaszkodzę.
Na ruszt weźmy zatem kompletnie dzieło niechciane, jakim jest "Drastic Measures", wydane w 1983 roku. Jest to płyta nagrana po odejściu głównego wokalisty (klawiszowca i frontmana zarazem) Steve'a Walsha, który jak wiemy, później powrócił do zespołu, ale w pierwszej połowie lat 80-tych pochłonięty był bardziej karierą solową. Dlatego na jego miejscu pojawił się mało wówczas znany John Elefante. Ponieważ także potrafił grać na instrumentach klawiszowych, wziął na siebie w pełni obowiązki główno-dowodzącego na scenie, ale i także do spółki z Kerrym Livgrenem (instr.klaw i giatara) stworzyli duet kompozytorski. Niestety jednym z podstawowych mankamentów tamtych czasów w Kansas, był brak skrzypiec! Chwilę wczesniej grupę opuścił długoletni skrzypek Robby Steinhardt, a do przyjścia na jego miejsca Davida Ragsdale'a musieliśmy jeszcze poczekać kilka lat. Zatem w środku tych skrzypcowych składów działał przez wiele lat ten nieskrzypcowy, który nagrał kilka płyt, w tym właśnie tę ze śpiewającym Elefante. Nie był to album progresywny, jak wiele wcześniejszych, dominowała tutaj muzyka prostsza, wyzbyta zawiłych przejść i kombinacji. Ale, że w tamtych czasach tak się właśnie grało, Kansas chcieli dorównać przebojowości Johna Wettona i spółki z Asia, Lou Grammowi z Foreigner czy Steve'owi Perry'emu z Journey. Płytę zapowiadał świetny melodyjny hard-rockowy "Fight Fire With Fire", który wydany na pierwszym singlu zagościł na 58 miejscu Bilboardu, niestety drugi singiel i przy okazji drugi utwór na płycie "Everybody's My Friend" przepadł całkowicie, choć swą siłą i przebojowością niewiele ustępował poprzednikowi. Dalej także były bardzo fajne piosenki. Tak, właśnie piosenki, to właściwe określenie. Choć niektóre z nich dążyły ku rozbudowaniu, jak choćby "Mainstream". Na pierwszej stronie albumu urzekała jeszcze naiwna, aczkolwiek urocza ballada "Andi". I tak wyglądały cztery utwory ze strony A. Kiedy płytę przełożyliśmy na drugą stronę, zaskoczył nas mocno klawiszowy utwór "Going Through The Motions" , który pobrzmiewał nieco synth-popowymi nutami rodem z new romantic. Jedynie rockowe akordy gitar uświadamiały nas, ze to nie A Flock Of Seagulls ,a zespół stricte rockowy. Następne trzy utwory nie wyróżniały się czymś szczególnym, ale słuchało się ich bardzo miło. Na samym końcu albumu grupa zamieściła kompozycję "Incident On A Bridge", w której fajnie pobrzmiewał stary Kansas. Brakowało tylko wrzasku Steve'a Walsha w tych głośniejszych partiach wokalnych, no i przynajmniej jakiejś półminutowej nostalgii skrzypcowej. Ale i tak płyta pozostawiła dobre wrażenie. Niestety w dyskografii grupy jest ona niezwykle nisko ceniona, a o wokaliście Johnie Elefante prawie zapomniano, choć ten założył póżniej fajną grupę Mastedon (nie mylić z Mastodon!!!), z którą niedawno temu wydał świetny nowy album "3" (2009) oraz wznowił na CD także i starsze nagrania.
A wracając do płyty "Drastic Measures", wypada tylko żałować, że nie można uzupełnić sobie nią dyskografii na CD (mam tylko na LP), ponieważ kompakt choć wydany przed laty (wówczas przeoczyłem), dziś jest już nieosiągalny. Chyba, że za bardzo duże pieniądze, bowiem w grę wchodzi stara edycja z Japonii. Istnieje jednak szansa, że wkrótce się to zmieni, gdyż słyszałem o tym, że niebawem powinna ta płyta zostać wznowiona na CD.

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl