niedziela, 31 października 2010

Upiór w Operze w Halloween

Wstyd się przyznać, ale ostatni raz w poznańskiej Operze byłem dawno temu, ale za to na pięknym koncercie,którego gwiazdą był nieżyjący już Michael Kamen (ten słynny kompozytor muzyki filmowej, lecz fani Pink Floyd na jego postać także nie powinni stać się obojętnymi), a także jako gość specjalny zaśpiewał wówczas Bryan Ferry, przyodziany w elegancki frak zaśpiewał: "Jealous Guy", "Avalon" i "Let's Stick Together".Mało kto o tym wiedział, ponieważ ani na plakatach, ani na bilecie nie było o tym ani słowa. Niestety mnie ominęła ta pięknie-szokująca niespodzianka, bowiem  kilka dni wcześniej rozmawiałem z organizatorem tego przedstawienia. Ale był to taki koncert, że zapamiętałem do dziś. Jako, że schemat dzieł operowych jest strasznie nudny dla rockowego ucha, nigdy jakoś nie chciało mi się poświęcać cennego czasu by pójść posłuchać tylko uwertur ,choćby z "Aidy", "Rigoletta" czy "Carmen", a przez całą resztę wieczoru siedzieć podparty o zbolałe kolano i co chwilę wsuwać kolejnego miętuska by jakoś dotrwać do końca. Dzisiaj ,w tym że Teatrze Wielkim wystąpi grupa CETI, podobno z chórem i orkiestrą. Powinno być pięknie. A idę, a jakże. I to dzięki cudownej koleżance Agnieszce, realizatorce programów Witko-Ranusowych, czyli niedzielnych, lecz tych tuż przed moim Nawiedzonym. To Ona wystała w kolejce kilka biletów, w tym dla mnie, jako niespodziankę, gdyż wcale jej o to nie prosiłem. Cóż za "Złotko" z tej naszej Agniechy. Są jeszcze takie Aniołki na Świecie. Boję się tego koncertu, ale nie muzycznie, tylko jak ja się ludziom na oczy pokażę? Garnituru nienawidzę szczerze i shańbić nim się nie pozwolę. Postanowiłem więc pokryć się czernią, zarówno w spodniach jak i w obuwiu, niczym demon, a raczej upiór. Tyle mogę zrobić dla powagi miejsca i wydarzenia, choć raczej liczę tutaj na typowo rockowy koncert, gdzie reszta akcesoriów będzie tylko smakowitym dodatkiem. Koncert jest na 19-tą, a Nawiedzone na 22-gą, i muszę zdążyć, choćby nie wiem co. Zresztą Sławek z Radia Taxi obiecał, że zdążymy! Gdyby bilety na koncerty zawsze były po złotówce, to 100-lecie Opery czy inne jubileuszowe spektakle w teatrach, itp.. musiałyby odbywać się w Arenie, a nie w miejscach czczonych. Może to i dziwne, ale miasto by się ukulturalniło w szybkim tempie i wówczas o Europejską stolicę Kultury walczyć by można z podniesionym czołem. Trzymam kciuki za dzisiejsze dwa wieczory, za Ceti i za Nawiedzone, a że w poniedziałek można dłużej pospać, sprawcie mi frajdę i zostańcie przy odbiorniku do 2-giej!

czwartek, 28 października 2010

Troszkę o muzyce

Jesień zasypuje muzyką niczym opadające liście z drzew. I tak jak co roku o tej porze, gromadzę skarby w mym gniazdku, kupując więcej niż zwykła dusza pragnie. Kiedy tego wszystkiego słuchać? Pewnie w grudniu, styczniu i lutym, gdy nic się nie będzie ukazywać. Ale trzeba kupować, bowiem większość płyt w limitowanych wersjach, zniknie za kilka tygodni, miesięcy,...- bezpowrotnie. Dobrze mi z tym od lat, narzekam, ale cieszę się. Nie mam gdzie tych płyt układać, ale zawsze znajduję dla nich miejsce. Podczas, gdy jedni pozbywają się tych "kamlotów" z domu, redukując swe kolekcje do kilku plików w kompie, ja bardzo chętnie je przygarniam, tworząc dla nich nowe miejsca. To brzmi niczym jak wywód nowego szefa jakiegoś schroniska. Schroniska dla płyt. Bowiem trzymam się słów nieodżałowanego Marka Grechuty: "Ocalmy Od Zapomnienia" i nie poddam się, nie dam się empe-trójkom czy tam czwórkom, czy innym cholerstwom. Choć dostaję po nosie, ponieważ nie wszystkie zakupy miewam udane. Np. kupiłem w ciemno nowy KINGS OF LEON, będąc wciąż pod silnym wpływem wspaniałej płyty "Only By The Night", zapominając, że od tego czasu upłynęły dwa długie lata. A przez ten czas muzycy poszli do przodu (czytaj: zmienili się na gorsze). Dlaczego tak musi być, albo raczej, często bywać? Nie pojmuję. Bronią się tylko dwa utwory. Jak na długi album to porażka. Niestety w podobnym świetle widzę (tj. słyszę) nowego BRYANA FERRY'ego. Zupełnie rozmydlony, papkowaty pop. I co z tego, że ze sztabem wybitnych muzyków i producentów, skoro zasnąć można nie doczekawszy końca płyty. A przesłuchałem ją blisko dziesięć razy!!! Od dechy do dechy!!! No, chyba, że nie teraz jest klimat dla takiej muzyki. Poczekam, zobaczę, może musi się odleżeć. Najlepiej na tym tle wypada nowy MANIC STREET PREACHERS. Jest tutaj kilka niezłych piosenek, choć to także nie jest płyta moich marzeń. Podobnie myślę o nowych: BLACKMORE'S NIGHT, OMD, REVOLUTION RENAISSANCE, KISKE & SOMERVILLE, KENT, i kilku innych, których nazwy nie przychodzą mi teraz do głowy. Za to palce lizać po wysłuchanych nowych albumach wykonawców: HURTS (jakże zmysłowo przeniesiony duch lat 80-tych do współczesności),  DEINE LAKAIEN (mieli lepsze, ale i tak na "Indicator" jest dużo pięknej muzyki), BRANDON FLOWERS (bardzo ładne piosenki lidera The Killers, bijące na głowę dwie poprzedniczki zespołowe),... Mógłbym takie płytowe za i przeciw stawiać tutaj obok siebie, ale tak naprawdę martwi mnie, że nic mnie nie rzuca na kolana. Mało urzeka, mało wciąga. Myślę o jesieni, bowiem wiosna była w miarę dobra. A teraz, no właśnie, najbardziej działa na moje zmysły stara dobra muzyka. Najlepsza na świecie. Niezniszczalna. Prawdziwa. Zagrana z duszą i pasją, czego brakuje często twórcom dzieł terażniejszych. A może to przesilenie jesienne? Dopiero się zaczęła smutna pora roku, a tu już przesilenie? Widać tak diabelstwo działa na mnie.

Dajmy im przePIS na dobro - POmóżmy !!!

Pogrzeb w Łodzi miał być próbą pojednania, ale jak Kaczyński orzekł, nią nie będzie. Zresztą jego owieczki jak stado baranów myśli podobnie, bo musi.  On wciąż uważa, że zbrodni przed tygodniem nie dokonał wariat, tylko była to rzecz ukartowana przez politycznych wrogów. Zatem propozycja wspólnego projektu Uchwały potępiającego nienawiść nie wchodzi w grę, bo jak Kaczyński oznajmił, tylko PIS-owski będzie aktualny. Cytat " Wodza" brzmi:  "będziemy mieli własny projekt uchwały, który będzie oddawał istotę rzeczy. Nie będzie to jakieś ple - ple, że wszyscy winni. Tu winna jest jedna strona". I jak tu rozmawiać z kimś takim. Z człowiekiem butnym, zakompleksionym, małym i podłym. Ta podłość zapewne wynika z bycia popychadłem w młodości. Zapewne Kaczyński czy Ziobro byli chuderlakami, wiecznie odstawianymi do kąta, w piłkę ofermy grać nie potrafiły, nikt z nimi po lekcjach na szaber jabłek biegać nie chciał,...., to się teraz na starość wszystkim odkuwają, a żądza zemsty i nienawiści trzęsie niczym galart w ręku pijanego. Nawet ostatnio przeprowadzone badania wykazały, że ponad połowa rodaków uważa PIS za partię siejącą najwięcej zła i nienawiści, ale do adresatów to nie przemawia. Zawsze jest żle. Gdy Prezydent Komorowski przeprosi, to Ziobro powie: że nieszczerze, gdyby tego nie zrobił, to byłoby, że nie zrobił, itd... Zawsze żle. PIS-owców nigdy nie stać na słowo: przepraszam. I jakoś trzeba się z tym pogodzić. Już pomijam fakt, że nie można na nich nic powiedzieć, bo przewrażliwieni Ziobro i reszta zgrai od razu sądem straszą.W szkole kablowali kolegów, kto wiersza się na pamięć nie nauczył (bo przez nieostrożność przyznał się jeden czy drugi w szatni), lub na czas tablicy gąbką nie zmazał, bądż kredę na pół przełamał, itd.. I teraz to w życiu dorosłym wyłazi boleśnie. I tacy ludzie chcą Polską rządzić, ale ja tego nie chcę ! I większość Polaków także was nie chce, Ziobro i Kaczyński. Znajdżcie sobie bezludną wyspę szczęścia , na samolot się 3/4 Polski zrzuci i już was nie ma !!! PASZLI PRECZ !!!  W tym kraju politycy mają służyć ludziom, a nie sobie. I to się także tyczy Kościoła. Bądżcie skromni i prości. Zyskacie szacunek innych, jeśli i wy będziecie szanować innych. I zamiast propozycji wyczytywania na głos posłów głosujących za in vitro, niech Kościół lepiej przeczyta nazwiska księży pedofilów, lub tych z nieślubnymi dziećmi, alkoholików i skorumpowanych. A póżniej niech pouczają i moralizują. Róbcie to do czego jesteście powołani, dzielcie dobro dla ludzi z serca płynące, a nie z kalkulacji, wyrachowania i politycznych sympatii.

piątek, 22 października 2010

Jesień, zima,...a kot musi się cieszyć

Siedzą przy oknie dwa koty, stary i młody. Młody słodko naiwny mówi do starego: ale ślicznie, zobacz, śnieżek pada, na co stary kocur, wygiąłwszy wąsy w stronę ziemi odburknąl: yyyhhhy, nadchodzi pół roku syfu :-(  Dokładnie tak się czuję i ja, jak ten stary kocur. Ciekawe jak się czuje ten śmietnikowy, którego codziennie z żoną podkarmiamy. Ma tak łobuz wyliczone, co do minuty, że jak przyjdziemy zbyt póżno z karmą, to stoi na środku drogi i miauczy niczym rozwścieczony tygrys. Dla niego i jego rodzinki idą złe chwile, codziennie coraz zimniej, a raczej mrożniej, wietrzycho kłuje po szyi, aż się prosi o drugą warstwę skarpet, brrr! Dzień się skraca niebezpiecznie szybko,a na moim osiedlu w porze kolacyjnej już nikt nie spaceruje, chyba że przymusowo z psiakiem lub zapominalski zasuwa do sklepu, gdy po otwarciu lodówki ujrzy brak schłodzonego piwska. Oczywiście szarzyzna ma  i swoje plusy, więcej możemy słuchać muzyki, ale nie pozwólmy, by plusy przysłoniły nam minusy. Ten okres trzeba przeczekać, przecierpieć, wiem, tylko że ja już nie tak młody, gdy ujrzę lustrzane odbicie i szkoda mi każdego straconego dnia, bo każdy brzydko-deszczowo-wietrzny za taki w mym sercu uchodzi. Byle do wiosny! - krzyknąć z radością się chce, a na usta ciśnie się: eee, jakoś to wytrzymam! Tylko, ze coraz mi to trudniej przychodzi, i choć z biegiem lat czas przybiera na prędkości, to jesionio-zima ciągnie się niczym guma balonowa stąd po Archangielsk. Dość narzekania, Maslowski, weż się w garść, a co ma powiedzieć twój kociak śmietnikowy, skoro dla niego w to zimnicho jedyną radością jest ten kubełek żarcia  pozbierany z niezjedzonych kęsów moich domowników. Ten biedny mały drapieżnik musi przetrwać, przynajmniej do marca, by gatunkowi pomóc. I nie może ponarzekać na swe psie ,o przepraszam, kocie życie.

czwartek, 21 października 2010

Tragedia przyPISana innym

Po tragedii jaka miała miejsce w Łodzi, gdzie zginął zupełnie niewinny człowiek z rąk szaleńca, Jarosław Kaczyński szybko wziął sprawy w swoje ręce i urządził kolejny spektakl nienawiści, zarzucając nienawiść wszystkim ,którzy są przeciwko niemu. Jemu posłuszni rycerze od razu otoczyli zamek i ruszyli do boju, atakując tymi samymi słowami i obrażliwymi epitetami przeciwników politycznych. Póżniej je przypisując innym, rzecz jasna. A o współczuciu dla rodziny bliskiego poświęcili minimum czasu. Najważniejszy był atak i polityczny cel. Obrzydliwe to. Nie potrafię wyrazić słowami jak brzydzi mnie coś takiego.  Aleksander Kwaśniewski miał rację, mówiąc niegdyś o Kaczyńskim:  że ten nie lubi ludzi. Interesuje go tylko czubek własnego nosa i za każdą cenę pozyskanie władzy. Przejedzie się nawet po krwi kolegi klubowego ,by to w sposób obskurny wykorzystać.Można i tak, jest to jakiś sposób na życie, tylko jak taki człowiek może w lustrze siebie oglądać. Z reguły nie życzę ludziom żle, temu niewielkiemu wzrostem zakompleksionemu ludzikowi także zdrowia życzę, choć po 89 roku na scenie politycznej wredniejszego osobnika Polska nie miała. Możecie nie lubić Janusza Palikota, ale to jedyna postać w naszej kulawej polityce ,która Kaczyńskiego właściwie szarga po imieniu. Brawo!

wtorek, 19 października 2010

In Vitro - szczęście, miłość?, a może strach wobec mądrzejszych od nas, lepiej znających życie

Pomału rok zbliża się ku końcowi, pora na początek podsumowań. Mnie najbardziej interesują te Wasze muzyczne, ale i warto sporządzić bilans zysku i strat, dobrych i złych uczynków, a także emocji, zarówno miłosnych jak i nienawistnych. Najlepiej będąc w zgodzie z sumieniem przeanalizować to bez osób trzecich (czytaj: drugich), i nie powierzać swych intymności "facetom w czerni". Nie dalej jak wczoraj dowiedziałem się , że będąc za in vitro, jestem złym człowiekiem i gdybym należał do wspólnoty kościelnej, zostałbym z niej moralnie wyklęty. Bo jakiś jeden czy drugi "facet w czerni" nie będzie mi mówić co dobre, a co złe. Tylko, że ja mam syna, którego kocham, którego znam od małego, z którym spędzałem godziny na zabawach, chodziłem na mecze, a także w nie grałem , i o miłości wzajemnej do siebie wiem więcej niż człowiek, który naczytał się "mądrych" książek napisanych finezyjnie i bajecznie ze dwa tysiące lat temu. Gdybym nie mógł mieć dziecka i tylko in vitro byłoby przepustką do szczęścia trojga ludzi ,nie zastanawiałbym się co zrobić, i w nosie mam co myśli jakiś odziany w czerń i fioletem na czubku głowy, bowiem ten gość nie odgrywa żadnej roli w moim życiu i nie odgrywać nigdy nie będzie. Bóg, który patrzy z góry na robaczywy słowotok tego ubogiego klerykału zapewne już wzmacnia swe wrota specjalnymi zawiasami, by ci "dobrzy bracia" mu się tam nie wślizgnęli. A nawet jeśli niechcący zasłużę na niebiańskość, to już błagam Najwyższego, by mnie z tym motlochem nie pomieszał. Przy takiej ilości głupoty trudno może być rozpoznać dobrą duszę, choć i z badań wynika, ze idiotów jest jakby mniej, ale niebezpiecznie się rozmnażają.  Amen.

niedziela, 17 października 2010

Andrzej Masłowski - RADIO AFERA 98,6 FM Poznań - Co dziś w programie ?

Dzisiejsze Nawiedzone będzie adresowane głównie dla ludzi ogólnie lubiących muzykę. Zawiodą się oczekujący na konkretny jednolity klimat, ale przecież niedzielne wieczory mają sprawiać przyjemność głównie prowadzącemu :-) Tak ktoś kiedy stwierdził, miał rację i niech już tak pozostanie.
Nie mam zwyczaju zdradzać przed emisją szczegółowego programu, lecz tym razem zrobię wyjątek, tylko zresztą dla czytających tego Bloga.
Powinno być (co nie znaczy, że wszystko uda mi się pomieścić) :
1. DEINE LAKAIEN "Indicator" - NOWOŚĆ,
2. piękna niespodzianka dla fanów Clan Of Xymox sprzed ponad 20 lat z Kanady,
3. OMD "History Of Modern" - NOWOŚĆ,
4. MANIC STREET PREACHERS "Postcards From A Young Man" - NOWOŚĆ,
5. POWERWORLD "Powerworld" - NOWOŚĆ, nowa grupa Maca, ex-wokalisty THRESHOLD,
6. REVOLUTION RENAISSANCE "Trinity" - NOWOŚĆ,
7. KAMELOT "Poetry For The Powered" - NOWOŚĆ,
,a także kilka bardzo pięknych staroci, w tym wspaniały zapomniany amerykański duet, którego III album przegrałem z winyla specjalnie na dzisiejszy wieczór.
A zatem bracia metalowcy, progresmeni, popowcy, alternatywni,... , połączcie swoje siły i otwórzcie oczy (a raczej uszy) na muzykę i posłuchajcie wszystkiego co gram, a nie tylko tego co już znacie i na pewno lubicie.

Do usłyszenia o 22.00 !!!
A.M.

środa, 13 października 2010

Wiele niezrozumiałych ciepłych słów

W minioną niedzielę prowadziło mi się dziwnie program, jak już dawno nie było. Jakiś rozbity byłem, a do tego stale mi ktoś w radio przeszkadzał, zadając tuziny pytań, w sumie o nic ważnego. Cały program, który był w mojej głowie poukładany od wielu godzin, runął w gruzach. Utwory szły nie w tej kolejności co miały, a mnie  język plątał się jak po kilku głębszych, itd... Około północy miałem ochotę powiedzieć: dobranoc! I pewnie, gdyby Afera była moją prywatną stacją, zrobiłbym to, unikając wszelkich tego konsekwencji. A tak... No właśnie, i jak to zazwyczaj bywa w takich sytuacjach (miałem już takie w przeszłości, a może to deja vu?), otrzymałem lawinę pochwał, czego nie rozumiem, a nawet nie pochwalam! Już kiedyś tam, dawno temu, powiedziałem na jednym z wieczornych spacerów mojej żonci, że programy nieudane ludzie mi nagradzają, a te w pełni mnie satysfakcjonujące, przechodzą bez echa, czyli, albo akurat ten czy tamten nie mógł słuchać, albo to lub tamto było dla nich nie tak, jakby sobie tego życzyli , itd... Stwierdzić muszę wszakże, że najlepiej przygotowywać na kolanie, nie przykładać się do nich, blubrać trzy po trzy, grać najlepiej składanki z lat 70-80-tych i cześć! Tylko, że ja tak nie potrafię (choć pewnie umiem), i dlatego nadal będę tworzyć audycje tylko mnie satysfakcjonujące. I pewnie tylko dla siebie.

poniedziałek, 11 października 2010

Poniedziałkowe refleksje po niedzielnych perypetiach zza wschodniej granicy zachodzacego słońca

Jak to dobrze, że wczorajszy powrotny samolot nawalił Pani Prezydentowej, (jako głównej postaci) zanim wyruszyła, bo co by było, gdyby główną postacią byłaś któraś z "niewiast" Sekty Jarosława? Na pewno byłaby to kolejna próba zamachu na życie Wodza i jego owieczek, a tak przynajmniej szczęśliwie dzioby zakneblowane i choć chwilowy spokój nam teraz dadzą,ale tylko dopóki znowu komuś się z wiadra nie wyleje.  Nawet dobrze, że ostatnio telewizor odmawia mi posłuszeństwa. Jak to dobrze nie widzieć posłanek Wróbel, Jakubiak czy Kempy, obiektów siejących grozę, siejących nienawiść, ale zawsze podpierających się naukami Kościoła, ale tych dyktowanych mądrościami przez naczelnego Wodza z Torunia. Nawet nie zajmując się polityką, nie należąc do żadnego z ugrupowań (choć kusi mnie jedno, właśnie się tworzące), czuję się odpowiedzialny i zaangażowany w zwalczaniu dominującej głupoty, która także udziela się ostatnio często moim znajomym. Zastanawiam się jak powstrzymać epidemię? Na razie tylko co czwarty obywatel potrzebuje resocjalizacji, ale już niebawem wybory do samorządów, więc zmysłowe reklamówki i spoty znowu ogłuszą i oślepią niezdecydowanych ,jak i tych bez własnego zdania, dlatego pomóżmy im w podjęciu właściwej decyzji, by władza nie wpadła w ręce nienawistnych nieudaczników i zmazała uśmiech Wodza raz na zawsze.

niedziela, 10 października 2010

Z soboty na niedzielę.

Nawet ładna ta dzisiejsza niedziela, słoneczna, z gładkim niebem, trochę zimna, ale cóż, w końcu to już zaawansowany pażdziernik. Fajnie jest wstać w samo południe, no ale skoro się ogląda mecz do czwartej rano. Dobrze nasi zagrali, z werwą, szczególnie w pierwszej połowie, mogliśmy ograć tych Jankesów - spokojnie. Ale 2:2 też cieszy, choć 30 lat temu taki wynik byłby kompromitacją, wówczas stać naszych było na danie 7 klapsów, bez żadnej riposty z ich strony. Polecam Wam "Śluby Panieńskie", jeśli potraficie do Fredrowskiej klasyki podejść z przymrużeniem oka, a do tego lubicie młodego Stuhra (ja uwielbiam), Szyca (także uwielbiam) i Więckiewicza (tak samo jak wyżej). Wczorajsza sala nr 3 w Cinema City o godz. 19.30 ,choć wypełniona w 4/5-tych, śmiała się nieśmiało, po cichu i tylko w kilku fragmentach, to mnie momentami rozwalało ze śmiechu, ale wiem, że wyglądałem głupio. Tym bardziej, jak jakaś młoda flądra ze swoich gachem, po seansie stwierdzili, że nuda, i ona nie wie co w tym śmiesznego. Kurczę, gdyby to ona przewidziała, przecież te pieniądze mogła dobrze ulokować, najlepiej w pielęgnacyjny krem do maskowania głupoty. Po seansie ok.21.20 w Plazie nie ma już szans zahaczyć się o jakąś caffe, wszystko nieczynne, a w jednej siedzieli jeszcze ludzie, zasłony do połowy już opuszczone, a zniecierpliwiona obsługa patrząc co chwila na zegarek, przytupuje z nogi na nogę i myśli wewnątrz, idżcie już do cholery! Jest sobota, a tu jakieś pospólstwo siedzi i kawki z ciastkiem się im zachciewa. Dlatego najlepiej jest we własnym domku uchylić okno, wpuścić przez rozsłonięte story słońce i nastawić ulubioną muzykę. Obok szklaneczka z Pepsi i orzeszki w chipsowych mundurkach.

czwartek, 7 października 2010

Pierwszy raz w nowym miejscu

Witam Szanownych Nawiedzonych!

Bardzo się cieszę, że od dnia dzisiejszego będę mógł pisać do Was różne rzeczy, nie zawsze muzyczne, ale o tym co cieszy i smuci, co wznosi do góry i co złości, czyli o wszystkim co przynosi życie, no i rzecz jasna muzyka.
Tyle na początek. Napiszę więcej, gdy będę miał o czym.