wtorek, 28 lutego 2017

witamy w maszynie

Ostatni dzień lutego. Już od jutra wiosenny marzec, choć na termiczną odczuwalność musimy trochę poczekać. Szkoda, że nie wszystkim przyjdzie się wiośnie pokłonić. Jak Mamie mojego kolegi. Kolegi od czasów przedszkolnych.
Pojutrze koncert Maire (Moya) Brennan. Wokalistka Clannad wystąpi w poznańskiej Auli Uniwersyteckiej. Żywię nadzieję, że frekwencja dopisze. Powinny pojawić się najnowsze piosenki ze świeżej płyty "Canvas". Fizycznie chyba jeszcze niedostępnej. Na razie tylko w formie strumieniowej, choć kto wie, być może na stoisku Artystki, gdzieś tam przed występem... Jeśli tak, zakupię i posłuchamy w niedzielę.
Muszę zadbać o stale szwankujące zdrowie, by go starczyło na nadchodzący czwartek oraz przyszłą środę. Z moim realizatorem Tomkiem wybieramy się do Warszawy na Sophie Ellis Bextor. Tak, to już czas. Ósmy dzień marca zbliża się wielkimi krokami. Dwie różne kobiety, na odrębnych scenach, zarazem z odmienną twórczością, ale wrażliwością jakby podobną. Obie wspaniałe. Maire kocham od dawna, Sophie zaś ledwie od dwóch/trzech lat, za to wcale nie mniej. Zresztą kochać, to kochać. Nie można kochać mniej lub bardziej. Albo kochamy, albo nie.
Uciąłem pogawędkę z rodakiem, który po jedenastu latach powrócił z Wysp. Stwierdził, że tam śmierć płyty kompaktowej coraz bliższa. Nic, tylko winyle i winyle. Nawet digital download przegrywa. A to akurat dobrze. Od zawsze potępiałem rżnięcie muzyki beznośnikowej. I jeden pies, czy legalnej, czy też nie. Płyta musi mieć okładkę i niezbędne atrybuty. Próbowano wytępić ducha kolekcjonerskiego, ale na szczęście człowiek nie gęś, swój rozum ma. Nie obrażając gęsi, wszak wielbię zwierzęta często bardziej od całej rasy ludzkiej.
Kartka z kalendarza... Równo przed 32 laty zmarł David Byron - pierwszy wokalista Uriah Heep. Genialny głos, ozdoba albumów począwszy od "Very "Eavy Very 'Umble" po "High And Mighty". Solowych nie liczę. Zresztą tamte zespołowym nie dorównywały. Artysta liznął wielkiej sławy, lecz skończył w oparach alkoholowych, co w konsekwencji dało kres jego przedwcześnie zakończonemu życiu (tylko 38 lat).
Jako, że nadchodzi marzec, zerknąłem do klasycznych albumów z tego konkretnego miesiąca. I tak w 1987 roku na świat przyszły: Gary Moore "Wild Frontier", Bryan Adams "Into The Fire", U2 "The Joshua Tree", Night Ranger "Big Life" czy Simply Red "Men And Women". Z kolei w 1997 roku o tej samej porze narodziły się: Bee Gees "Still Waters", U2 "Pop", Threshold "Extinct Instinct", Supertramp "Some Things Never Change" czy Nick Cave And The Bad Seeds "The Boatman's Call". Gdybyście Szanowni Państwo byli ciekawi, co też przyniosły starsze roczniki, to dla przykładu 1977 r. zaowocował w marcu: debiutem Foreigner "Foreigner", AC/DC "Let There Be Rock", Slade "Whatever Happened To Slade", Procol Harum "Something Magic", bądź Kraftwerk "Trans-Europe Express". Jeszcze wcześniej? Proszę bardzo, weźmy na koniec naszej podróży w czasie rocznik 1967. I co my wyłowimy w marcu: Cat Stevens "Matthew And Son", debiutujących Velvet Underground z Nico "Velvet Underground And Nico", bądź też debiutujących Grateful Dead "Grateful Dead". Niech każdy coś znajdzie dla siebie. Zestaw z lubianej epoki lub przygarnie całość.
Muzyka na dziś: progrockowa grupa Dworniak Bone Lapsa z listopadowego debiutu "Fingers Pointing At The Moon". Znajomo brzmi, jakby lekko trącając nutami najwcześniejszych Pink Floyd, ale to nie takie w porównaniu proste, i nie to samo w ogóle. Przyjemnie rozbrzmiewają mocno archaiczne brzmienia, w większości autorstwa Chrisa Lapsy, choć całość otwiera kompozycja "Mortalman" - autorstwa byłego muzyka Soft Machine, Roberta Wyatta. To kolejne odkrycie zawdzięczam Piotrkowi "nie tylko maszyny są naszą pasją". Choć chciałoby się z urzędu przy tej okazji dorzucić: "welcome to the machine".




Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"





poniedziałek, 27 lutego 2017

pożegnanie

Zmarła Mama Kolegi. Ważna postać mojego dzieciństwa, wczesnej młodości. Najszczęśliwszego beztroskiego okresu. Dobroduszna, pokorna, miła, pełna miłości kobieta. Przykro mi bardzo.
Od dawna chorowała. O Jej pogarszającym zdrowiu dowiadywałem się tak sporadycznie, jak obecne życie jeszcze rzadziej pozwala. Ostatni raz widziałem Ją kilka lat temu wyczekującą tramwaju przy Parku Sołackim. Wyglądała jak zawsze cichutko, skromnie, jakby pragnęła być niezauważoną.
Nie pamiętam, by na kogokolwiek w życiu się uniosła, obruszyła, czy słowem skrzywdziła. Była tak delikatną osobą, jak barwa jej głosu.
Bywając u Kolegi czułem się komfortowo, co nie zawsze tyczyło innych rodziców moich kamratów.
Przywołując dawne wspomnienia często widzę Ją lśniącą, uśmiechniętą, pogodną, choć zawsze zapracowaną i troskliwą. Już taka była. Była świetną matką i babcią, bardzo kochaną i podziwianą. I taką w pamięci pozostanie.
To wszystko na dzisiaj. I tak chyba zbyt wiele.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"





"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 26 lutego 2017 - Radio "Afera", Poznań 98,6 FM








"NAWIEDZONE STUDIO"
niedziela 26 lutego 2017 - godz.22.00 - 2.00
 
RADIO "AFERA", 98,6 FM (Poznań)
www.afera.com.pl 


realizacja: Tomek Ziółkowski
prowadzenie: Andrzej Masłowski






BATTLE BEAST - "Bringer Of Pain" - (2017) -
- Straight To The Heart
- King For A Day
- Lost In Wars - {feat. TOMI JOUTSEN}

JUDAS PRIEST - "Turbo 30" - (2017) -
- Locked In - {live in Kemper Arena, Kansas City - 22.05.1986} - utwór dodatkowy
- Heading Out To The Highway - {live in Kemper Arena, Kansas City - 22.05.1986} - utwór dodatkowy
- Hot For Love

GOTTHARD - "Silver" - (2017) -
- Reason For This

THUNDER - "Rip It Up" - (2017) -
- The Chosen One

DEF LEPPARD - "... And There Will Be A Next Time... Live From Detroit" - (2017) -
- Rock On - {David Essex cover}
- More Enough

AXXIS - "Retrolution" - (2017) -
- Burn Down Your House
- Rock The Night

LIONVILLE - "A World Of Fools" - (2017) -
- Heaven Is Right Here

CHINA - "Sign In The Sky" - (1989) -
- In The Middle Of The Night
- Don't Ever Say Goodbye

FATE - "Scratch'n Sniff" - (1990) -
- You're The Best

EPITAPH - "Fire From The Soul" - (2016) -
- Love Child

ASIA - "Symfonia - Live in Bulgaria 2013 with the Plovdiv Opera Orchestra" - (2017) -
- Open Your Eyes

PENDRAGON - "Men Who Climb Mountains" - (2014) -
- Faces Of Light

TIM BOWNESS - "Lost In The Ghost Light" - (2017) -
- Worlds Of Yesterday
- Moonshot Manchild
- Distant Summers - {gościnnie IAN ANDERSON z JETHRO TULL}

CLANNAD - "Nadur" - (2013) -
- The Song In Your Heart
- Hymn (To Her Love)

MAIRE BRENNAN - "Whisper To The Wild Water" - (1999) -
- Don't Give Up - {duet MAIRE BRENNAN & MICHAEL McDONALD} - Peter Gabriel & Kate Bush cover

BLACKFIELD - "Blackfield V" - (2017) -
- Sorrys
- Life Is An Ocean
- Lately

PETER GABRIEL - "Peter Gabriel" - (1977) - 40-lecie albumu
- Down The Dolce Vita
- Here Comes The Flood

OST - "Ladyhawke" - (1985 - muzyka ANDREW POWELL
- Main Title
- Phillipe's Escape
- The Search For Phillipe
- Tavern Fight (Phillipe)
- Tavern Fight (Navarre)
- Phillipe Describes Isabeau
- Navarre's Ambush

THE DOOBIE BROTHERS - "Minute By Minute" - (1978) - premiera na początku 1979 r.
- What A Fool Believes - {śpiew MICHAEL McDONALD}

Kręci się ścieżka do "Ladyhawke"


============================
============================

NOCNIK ....

Kompakty ze zbiorów Tomka


... pierwsze trzy nagrania w nocnym paśmie z kompaktów Tomka Ziółkowskiego ...

BON JOVI - "What About Now" - (2013) -
- With These Two Hands

QUEEN - "Made in Heaven" - (1995 / reedycja 2011) -
- Rock In Rio Blues - {live B-Side}

DARE - "Beneath The Shining Water" - (2004) -
- Silent Hills

============================
============================



Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"







niedziela, 26 lutego 2017

BLACKFIELD - "Blackfield V" - (2017) -


  




BLACKFIELD
"Blackfield V"

(KSCOPE)
*****



Panowie Aviv Geffen i Steven Wilson sporządzili najnowszy album według tej samej receptury, co cztery wcześniejsze. Przy czym należy pamiętać o mniejszym wkładzie Stevena Wilsona przy poprzednim "Blackfield IV" - a to z racji chwilowego wycofania się z głównych zespołowych szeregów. Jego ówczesny brak dzielnie zrekompensowali zaproszeni goście - z Anathemy, Suede czy Mercury Rev. Tym razem również wspomagających atrakcji nie zabrakło. W trzech nagraniach w roli producenta pojawia się Alan Parsons (a i w jednym wokalnie), do tego London Session Orchestra, jak też wyborna młodziutka izraelska wokalistka Alex Moshe.
Na okładce powraca apteczna lekowa butelka, znana z koperty pierwszego albumu. Zapewne panowie postanowili zasygnalizować swoje przywiązanie do tamtych chwil, gdy się ich współpraca na dobre zawiązała. Powrót do pierwszych kompozycji, świeżych pomysłów, a też wielkich nadziei. I choć piosenki Blackfield zawsze urzekają nastrojem melancholii, zadumy, czasem i smutku, to jednak z najnowszej płyty wyczuwa się nutkę radosnej atmosfery. Wszech panuje kompozytorska lekkość, by nie rzec - powabność. Chce się tego słuchać raz za razem. I zamiast stąpnąć z czasem na próg znużenia, wręcz przeciwnie - piosenki aż proszą się o kolejne emisje.
Rozwijają nieodkryte horyzonty, urzekając niejednokrotnie ślicznymi melodiami. Weźmy zaśpiewaną przez Stevena Wilsona, a produkcji Alana Parsonsa przebojową "How Was Your Ride?", poruszającą, delikatną i ponownie zaśpiewaną przez Wilsona "October" (z pianinem i smyczkami), bądź wykonaną przez zachrypniętego Aviva Geffena "Undercover Heart" - z ujmującym refrenem, przy tym wspomaganym wokalnie przez Stevena Wilsona oraz niesamowitą Alex Moshe. Proszę zwrócić uwagę na to cudowne nietuzinkowe dziewczę. Najlepiej w hipnotyzującej, nieco monotonnej, ale też pełni urokliwej "Lonely Soul". Ktoś powie, że nic tu się nie dzieje. Panowie Wilson i Geffen wyśpiewują w zwrotce jedynie zapętlone: "i'm a lonely soul", natomiast drugą zwrotkę, a raczej refren: "everything is broken, everything is chaos, everything in me" z równym zapętleniem akcentuje Alex Moshe. Niby nic, a jednak te pełne czaru blisko cztery minuty, i ja lubię sobie zapętlać.
"Blackfield V" jest dziełem na bardzo równym wysokim poziomie. Trudno z gąszczu znakomitych piosenek wyróżnić jedną czy dwie. Polecę może jeszcze położyć nieco większy nacisk na takie perły, jak: "We'll Never Be Apart", "The Jackal" czy finałową "From 44 To 48" - niektóre gitarowe akordy tej ostatniej troszkę przypominają o płycie Pink Floyd "Animals". Niczego rzecz jasna nie ujmując smakowicie zestawionym w jednym rzędzie "Sorrys", "Life Is An Ocean" oraz "Lately" - tu ponownie u boku Wilsona czaruje Alex Moshe. Choć w tym "trój-secie" wyróżniłbym "Life Is An Ocean"- z fenomenalną końcówką w stylu Porcupine Tree.
Jako, że lubię wszystkie płyty Blackfield (włącznie z powszechnie najmniej uznanymi "Blackfield II" i "Welcome To My DNA"), tak też nie bardzo potrafiłbym sklasyfikować albumowego podium, z którego dwie należałoby z niego zepchnąć. Zresztą po co, przecież muzyka to nie stadionowa bieżnia.





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"





piątek, 24 lutego 2017

Gustaw Lutkiewicz nie żyje (29.VI.1924 - 24.II.2017)

Dowiaduję się właśnie o Panu Gustawie Lutkiewiczu. Przykro mi, bardzo lubiłem(ę) tego wspaniałego Aktora. By nie rzec - wybitnego. Moi pupile zawsze są wybitni, przynajmniej dla mnie.
Nie jestem smakoszem teatru, ni kina, ale coś tam jednak z tego wyciągam. Co nieco znam i lubię, a jak już lubię, to zazwyczaj drążę temat bez opamiętania. Tak więc role Pana Gustawa, które pokochałem, lubię cytować, co odczuwa boleśnie otoczenie. Zapewne większość koneserów filmowych wyciągnie przy tej "okazji" najambitniejsze filmy z jego udziałem, ja jednak jako typowy sympatyk sztuki masowej, lubuję się w rolach wielkich, aczkolwiek niekoniecznie naznaczonych przesadną egzaltacją. Dlatego dla mnie Pan Gustaw Lutkiewicz to przede wszystkim dostarczyciel ról komediowych lub tylko nieco mniej zabawnych - acz swobodnych. I niestety w grę wchodzą w zasadzie same epizody, ale epizody o charakterze pierwszoplanowym.
Przede wszystkim obłędny prezes spółdzielni mieszkaniowej w Barejowskim serialu "Alternatywy 4". Wielbię postać prezesa do tego stopnia, że zatrzymuję film, cofam sceny, powtarzam wielokroć, i dopiero brnę dalej. Sceny z panem Cichockim (vide Bronisławem Pawlikiem) mogę oglądać w kółko i zawsze kończy się konaniem ze łzami radości na pobliskim dywanie. Dlatego żałowałem, że tak niewiele było Pana Gustawa w bardzo niedocenianych, także Barejowskich "Zmiennicy", gdzie Aktor zagrał szefa wydawnictwa "Opoka" (odcinki "Krzyk ciszy" oraz "Antycypacja"), przy doskonałym partnerowaniu Stanisławy Celińskiej.
Muszę jeszcze zaznaczyć krótkie wstawki Pana Gustawa w "Stawka większa niż życie", "Gangsterzy i filantropi" (w pierwszej tegoż części), "C.K. Dezerterzy" (jako psychiatra) czy w "Konsul" (jako sędzia sądu). We wszystkich tych produkcjach Pan Gustaw pojawiał się na planie dosłownie przez chwilę, a jednak... Powyższe filmy rzecz jasna posiadam na DVD, i choć znam każdą sekwencję na pamięć, to jednak w najbliższych dniach do każdego z nich powrócę.
Myśląc i mówiąc o Panu Gustawie Lutkiewiczu mam na myśli tę szkołę aktorstwa, którą prezentowali dla przykładu: Bronisław Pawlik, Władysław Hańcza, Gustaw Holoubek, Mariusz Dmochowski, bądź prezentują nadal Krzysztof Kowalewski, Janusz Gajos lub Wiesław Gołas.
Piękne dzięki Panie Gustawie, nigdy o Panu nie zapomnę.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"




środa, 22 lutego 2017

wycinki

W ostatnich dniach głośno o wycinkach drzew. A ja ten problem zauważam od dawna, i od dawna mnie złości. Na moim osiedlu systematycznie ucinają i wycinają, co się da. Niejednokrotnie korciło, by podejść do drani żonglujących piłami i przyłożyć im stopę do pośladków.
Zanim media słusznie rozdmuchały temat, z bólem kilka dni wcześniej żegnałem wzrokiem jedno z piękniejszych przedokiennych drzew. Normalne drzewo, żadne pokaleczone, obśrupane czy spróchniałe. A już nawet nie mówię o brutalnym masowym oszpecaniu z konarów i gałęzi. Niestety niemal większość tych drzew wygląda obecnie niczym wojenne z wrogiem kolaborantki - blade i łyse. Łapska decydentom poucinać, ale i firm wykonawczych też bym nie oszczędzał. Wszak łotry czynią zło dla forsy. Jeden bydlak z drugim oszpeci przyrodę celem przyrostu własnego portfela i myśli, że wszystko w porządku. Nie cierpię draństwa. Nie ma wytłumaczenia "bo taką ma pracę". To niech ją k**** zmieni. Nikt go nie zmusza do bycia katem.
Z innej pary kaloszy... Przysłuchałem się mimochodem dzisiejszej telefonicznej rozmowie jakiegoś zarządcy firmy z niższym rangą, ale też chyba kimś ważnym. W pewnej chwili: "od dzisiaj kategoryczny zakaz palenia". Kolejne dranie. Obedrą biednych nałogowców z papierosowego dymku, bo zapewne trzy/cztery razy w trakcie roboty wyskoczą sobie dmuchnąć. Podrażnione sknerstwo typowego współczesnego zarządcy ekonoma. Typowego niewyrozumiałego typa. Sam nie pali, to innym zabroni. Bo gdyby był palaczem wiedziałby, jakie to ważne. Wiem, sam paliłem. Do lata 2009 roku. I choć dzisiaj już świństwa nie tknę, to nigdy w życiu nie splunę pod nogi potrzebującego. Nie wolno. Dla przyzwoitości, dla zwykłego człowieczeństwa. Ty nie lubisz, to nie oznacza, że tak muszą wszyscy. Żal ci tych trzydziestu minut z ośmiu godzin przydługawej harówy, to wprowadź dla palaczy system 8,5-godzinny, ale nie gnęb, nie bądź zwykłym szefem burakiem. Niech cię później dobrze wspominają. A może dlatego tak sobie pozwalam, ponieważ mnie szef może...
Zacząłem dopiero na serio czytać autobiografię Phila Collinsa "Jeszcze nie umarłem". Mam od dwóch miesięcy, ale... Zacząłem z werwą, by po kilkudziesięciu krótkich stronach coś jednak mnie oderwało. Poczekałem, aż weźmie i wzięło, więc czytam, choć czytać nie lubię. Szczególnie o muzyce. Zamiast wywodów na jej temat, wolę po prostu posłuchać. Jednak Phil Collins zobowiązuje. Koniec końców to jeden z mych największych pupilków. Kocham faceta i nikt mi tego nie zabroni.
Płyta na dziś: U2 "The Joshua Tree". Wolę "Achtung Baby", ale skoro było o drzewach...





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"





MARILLION - "Marbles In The Park" - (2017) -






MARILLION
"Marbles In The Park"

(RACKET RECORDS)
****




Marillion są mistrzami w mnogości koncertowych wydawnictw. Większość z nich ukazuje się jednak pokątnie, a nabywają je jedynie najbardziej dociekliwi za pośrednictwem firmowego internetowego sklepu. Tylko nieliczne trafiają do powszechnego handlu - jak "Marbles In The Park". Ten podwójny album stanowi za zapis koncertu, który odbył się w ramach cyklu "Marillion Weekend" w sobotnią noc 21 marca 2015 roku w Center Parks, w holenderskim Port Zelande.
Historia "Marillion Weekend" sięga roku 2002. Przeważnie imprezy bywają trzydniowe, a w ich ramach grupa każdego dnia przedstawia odmienny repertuar. Niejednokrotnie przypominając klasyczne albumy w ich pełnym wymiarze. Dotąd wspomniane wydarzenia mieli okazję podziwiać fani w wielu krajach, jednak Polskę coś skrupulatnie omijano. Na początku kwietnia br. ten stan rzeczy na szczęście ulegnie zmianie, ponieważ Marillion zagrają trzydniowy koncert w Łodzi pod szyldem "Marillion Weekend".
Tytuł "Marbles In The Park" w zasadzie wiele wyjaśnia. We wspomnianym Port Zelande, Steve Hogarth i spółka przedstawili w całości jedno ze swych najwyżej klasyfikowanych dzieł - "Marbles". Co istotne, w pełnej wersji, która obejmowała zakres dwóch płyt - albowiem pierwotnie na szeroki rynek dotarła jedynie okrojona edycja jednopłytowa. Niestety odarta o fajny "The Damage" czy też piękną blisko dwudziestominutową suitę "Ocean Cloud". Tutaj jest wszystko na swoim miejscu. W dodatku w poprawnej kolejności względem edycji poszerzonej. Cały album absolutnie wyborny, ze szczególnym naciskiem na moją faworytkę "Fantastic Place", singlowe "Don't Hurt Yourself" oraz "Your Gone", prześliczne "Angelina", mini suitę "Neverland" oraz wspomnianego już tasiemca "Ocean Cloud". Na dokładkę grupa zaserwowała jeszcze dwie kompozycje z albumu "Afraid Of Sunlight" ("King", a także obłędnie piękne "Out Of This World") plus tytułowe nagranie z obecnie przedostatniego longplaya "Sounds That Can't Be Made".
Tego typu koncert (a raczej koncerty) najlepiej przeżyć na własnej skórze. Posłuchanie ich z płyty może jedynie stanowić za ciekawostkę i tylko delikatnie połechtać podniebienie. Na "Marbles In The Park" praktycznie poza nieistotnymi zmianami kosmetycznymi - czytaj: aranżacyjnymi, będącymi wynikiem ogólnej atmosfery, w tym rzecz jasna dobrze reagującej publiczności, tak naprawdę muzycy trzymają się określonego szablonu. A więc, słuchając tej bądź co bądź przepięknej muzyki z płyty praktycznie obcujemy tylko z czymś dobrze znanym od lat, z kolei udział "na żywo" należy rozpatrywać w kategoriach magii.





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"






wtorek, 21 lutego 2017

DEF LEPPARD - "And There Will Be A Next Time... Live From Detroit" - (2017) -









DEF LEPPARD
"And There Will Be A Next Time... Live From Detroit"

(EAGLE VISION)
****



Dwukompaktowy "And There Will Be A Next Time..." (plus załączone skromne DVD) stanowi za pamiątkę ubiegłorocznego tournee Def Leppard po USA i Kanadzie. I choć trasa przebiegała pod szyldem "Summer Tour 2016", to zainicjowana została wraz z początkiem maja, by dotrwać aż do początku października. W tym okresie Leppardzi zagrali ponad 50 koncertów, z których na wydany przed chwilą album trafiło show z połowy lipca w Detroit. Warto w ramach ciekawostki nadmienić, iż podczas owej trasy wymiennie scenę dzieli z Leppardami: Styx, Tesla oraz Reo Speedwagon.
Po raz pierwszy od dawien dawna zainteresowanie zespołem doprowadziło do tak szumnej trasy, albowiem jeszcze w niedalekiej przeszłości Joe Elliott i kompania musieli grywać do pustawych sal, że o kilku odwołanych koncertach nawet nie wspomnę. Mało komfortowa sytuacja, zważywszy na ogromne sukcesy, jakie za Wielką Wodą grupa odnosiła w drugiej połowie 80's. Sprzedana w ponad 25-milionowym nakładzie "Hysteria" uczyniła wiele, i to niemal na całym globie. Amerykanie na jej punkcie dostali kompletnego bzika, by niestety już po kilku niedługich latach mocno zapomnieć o dobrych czasach.
"And There Will Be A Next Time..." nie jest pierwszym wydawnictwem koncertowym Def Leppard, ale na pewno godnym wyróżnienia. Trochę szkoda, że w czasach największej świetności (za sprawą płyt "High'n'Dry", "Pyromania" czy "Hysteria") nie wydawano zespołowi oficjalnych koncertówek, choć wszyscy przecież bardzo tego pragnęli. Doskonale pamiętam dawne dywagacje fanów, w tym podgrzewających atmosferę plotek, spekulacji, itd... Dopiero ostatnie lata trochę zbierane latami zaległości zrekompensowały.
Muzycy po wydaniu "Def Leppard" deklarowali otwarcie nowego rozdziału, ale tak po prawdzie idealnie nawiązali repertuarowo do swych najbardziej przebojowych płyt. I chwała im za to. Nikt nie oczekiwał żadnej kolejnej fascynacji grunge'em czy innym cholerstwem. Jedna dziejowa wpadka w tej materii zaliczona za sprawą kiepskiej płyty "Slang", i wystarczy. Zostawmy, nie wracajmy proszę do tego. 
Najnowsze piosenki brzmią świetnie, a i też idealnie komponują się z uznanymi klasykami. Nawet jeśli dopatrzymy się braku niektórych, tych z gatunku obowiązkowych. Nie da się przecież z tak bogatego dorobku zagrać wszystkiego podczas jednego wieczoru. Cieszmy się z tego, co jest. Bo to i tak swoiste "Greatest Hits Live".
Całość rozpoczyna "Let's Go", i choć to ledwie dwuletni numer, jawi się niczym dobry znajomy od dekad. Doskonale przy nim czują się rozmieszczone tuż po nim killery: "Animal" oraz "Let It Go". Podobnie na tle zasłużonych radzą sobie inne młodziutkie klasyki ostatniego albumu, jak: "Dangerous" oraz "Man Enough", czy też świetna przeróbka hitu Davida Essexa "Rock On". Ta włączona do zespołowego repertuaru przed circa dekadą piosenka idealnie pasuje jako łącznik przed "Man Enough". A skoro już jesteśmy przy "Man Enough"... - to moja absolutnie ulubiona piosenka z ich ostatniego dzieła. Oparta na zbliżonym rytmie do przeboju Queen "Another One Bites The Dust". I trudno przy niej spokojnie ustać w miejscu.
Co zatem jeszcze...? Ano proszę, oblicze hard'n'heavy reprezentują: "Foolin' ", "Armageddon It", "Rocket", "Bringin' On The Heartbreak", "Pour Some Sugar On Me", instrumentalny "Switch 625" czy przebojowy "Let's Get Rocked". Choć w przebojowej kwestii szczególnie polecam zagrane w finale "Photograph", poprzedzone "Rock Of Ages" - ze słynnym i zabawnym intro "gunter glieben glauchen globen" - które od 1983 roku należy do Def Leppard, a nie do Offspring - o czym pragnę delikatnie poinformować miłośników amerykańskich pop/punkowców.
Zapomniałbym o balladach. Niewiele ich w dorobku grupy, ale jak już, to... Te skromnie reprezentują co prawda ledwie dwie: "Love Bites" oraz "Hysteria", ale jaki to kaliber!
Nie wiem, czy koncert z Detroit został na potrzeby owego wydawnictwa aż nadto dopieszczony, czy po prostu faktycznie grupa wzniosła się ku tak dobrej dyspozycji. Wierzę w to drugie, przy okazji wszystkim życząc dobrej zabawy za sprawą "And There Will Be A Next Time...". Także w ramach rekompensaty dla tych, którym nie przyszło stawić się wiosną 2015 roku na warszawskim Torwarze.







Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"





poniedziałek, 20 lutego 2017

z górnej półki

Wczorajsze upominki rozeszły się błyskawicznie. Autografy Sabaton oraz gitarowe kostki z zespołowym logo, plus plakaty reklamujące polskie koncerty Maire Brennan powędrowały do słusznych entuzjastów. Przy okazji... gratulując dziewiątce szczęśliwców pragnę przy tym poinformować, iż souveniry można odbierać w siedzibie Radia Afera od poniedziałku do piątku w godz. 9.00 - 16.00.
Jeszcze raz zachęcam do wybrania się na poznański koncert Maire (Moya) Brennan. Wokalistka Clannad wystąpi w czwartek 2 marca w Auli Uniwersyteckiej. Zaśpiewa (i zagra na harfie) nowe piosenki, jak też wybrane starsze przeboje. Będzie jej towarzyszyć kilku muzyków, tak więc można spodziewać się pełnego brzmienia, nawet jeśli Jej głos wydaje się przecież najważniejszy.
Zmarła Danuta Szaflarska. A jeszcze nie tak dawno życzyliśmy jej zdrowia z racji dopiero co ukończonych 102-urodzin. Wspaniała kobieta. Powszechnie wielbiona i ceniona aktorka. Innymi słowy - istny "skarb".
A propos kina... Żonka wyciągnęła mnie na "Sztukę Kochania". Z racji niedawnych Walentynek całkiem trafny wybór. Równie dobrym wydaje się Magdalena Boczarska w roli Michaliny Wisłockiej. Jeśli twórcy obrazu rzetelnie przedstawili jej sylwetkę, to Pani Misia musiała być niesamowitą kobietą. Choć o mocno skomplikowanym życiorysie. Jej walka z aparatczykami partyjnymi, konserwatywnym kościołem czy mocno ugruntowanym zacofaniem, nie należały do łatwych. Sama także nie potrafiła uporządkować własnego życia, głównie mocno skomplikowanego za sprawą młodości. Jednak jej upór i wiara w dążeniu do upragnionego celu - imponujące. Uwielbiam tak niezwykle pozytywnych ludzi. Grunt, by tylko ich misja brnęła w dobrym kierunku. Film dla wszystkich, z dużym naciskiem na dewotów. No proszę, jedna książka, a taka rewolucja. W czasach mojej młodości przez niemal wszystkich rówieśników ambitnie poszukiwana. Ilu przeczytało, nie wiem, ale korciło chyba każdego.
Przyjrzałem się proponowanym kinowym zapowiedziom. Na pewno z chęcią przejdę się na historię Dalidy. Intrygująco zapowiada się również nowa produkcja Agnieszki Holland - film "Pokot", ale też nie pogardzę historią Marii Skłodowskiej-Curie.
Muzyka na dziś: całe wczorajsze wydanie "Nawiedzonego Studia".
Na podstawie wczorajszego mniejszego lajkowania na Facebooku wyszło na jaw, iż ograła mnie telewizja. I to z czym - z repetą Eurowizji. Kompromitacja. Biorę na klatę z zażenowaniem. Bo przegrać z finałem futbolowych mistrzostw świata, albo z emitowanym na żywo koncertem U2, dałoby się wytłumaczyć, lecz z Eurowizją?!!! Masakra. Co prawda, każdy ma prawo do tego, co chce, ale żeby "Nawiedzone Studio" pokonało takie gówno? - niepojęte.
Cały czas jednak żyję nadzieją, że powalił mnie jakiś wyjątkowo dobry film, bądź gorące kobiety i serwowane zimne drinki, bądź zwyczajnie dobra książka. Mocno wierzę w Słuchaczy Nawiedzonego Studia, wszak ci z półki najwyższej.




Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"






"NAWIEDZONE STUDIO" - audycja z 19 lutego 2017 - Radio "Afera", Poznań 98,6 FM









"NAWIEDZONE STUDIO"
niedziela 19 lutego 2017 - godz.22.00 - 2.00
 
RADIO "AFERA", 98,6 FM (Poznań)
www.afera.com.pl 


realizacja: Tomek Ziółkowski
prowadzenie: Andrzej Masłowski






OZZY OSBOURNE - "The Ozzman Cometh" - (1997) -
- Pictures Of Matchstick Men - {Status Quo cover} - recorded with FRANCIS ROSSI & TYPE O NEGATIVE - {Japanese edition bonus track}

BLACK STAR RIDERS - "Heavy Fire" - (2017) -
- Heavy Fire
- When The Night Comes In

GOTTHARD - "Silver" - (2017) -
- Stay With Me
- Tequila Symphony No.5
- Only Love Is Real

DEF LEPPARD - "And There Will Be A Next Time... Live From Detroit" - (2016) - premiera 10.02.2017
- Dangerous
- Foolin'
- Love Bites

THUNDER - "Rip It Up" - (2017) -
- Right From The Start
- Heartbreak Hurricane

ZINATRA - "Zinatra" - (1988) -
- Lookin' For Love
- Name Of The Game

ASIA - "Symfonia - Live in Bulgaria 2013 with The Plovdiv Opera Orchestra" - (2017) -
- Face On The Bridge
- My Own Time
- Holy War

ASIA - "Silent Nation" - (2004) -
- The Prophet

ROBERT PLANT - "Fate Of Nations" - (1993) -
- Come Into My Life - {feat. MAIRE BRENNAN}

MAIRE BRENNAN - "Maire" - (1992) -
- Jealous Heart

MOYA BRENNAN - "Heart Strings" - (2009) - live with The Royal Liverpool Philharmonic Orchestra
- Perfect Time
- In A Lifetime

MAIRE BRENNAN - "Misty Eyed Adventures" - (1994) -
- The Days Of The Dancing

ALAN PARSONS - "The Time Machine" - (1999) -
- The Call Of The Wild - {lead vocal MAIRE BRENNAN}

RUNRIG - "Amazing Things" - (1993) -
- Dream Fields - {feat. MAIRE BRENNAN}

DOWNES BRAIDE ASSOCIATION - "Subarban Ghosts" - (2015) -
- Dreaming Of England
- Finale

MICHAEL BOLTON - "Songs Of Cinema" - (2017) -
- I Will Always Love You - {featuring DOLLY PARTON}

BLACKFIELD - "Blackfield V" - (2017) -
- We'll Never Be Apart
- From 44 To 48

IL GIARDINO DEI SEMPLICI - "Le Favole Del Giardino" - (1977) -
- Le Favole Di Andersen
- Napoli, Napoli
- Un Giorno Tua Madre

IL GIARDINO DEI SEMPLICI - "Il Giardino Dei Semplici" - (1975) -
- New York
- Piazza Madaglie D'Oro

PETER BARDENS - "The Answer" - (1970) -
utwory dodatkowe:
VILLAGE - Man In The Moon - {singiel 1969, strona A}
VILLAGE - Long Time Coming - {singiel 1969, strona B}

PHENOMENA II - "Dream Runner" - (1987) -
- Did It All For Love - {śpiew JOHN WETTON}

================================
================================





NOCNIK ....

... tradycyjnie pierwsze trzy nagrania w nocnym paśmie z kompaktów Tomka Ziółkowskiego. Poniżej tracklista:

ED SHEERAN - "X" - (2014) -
- Thinking Out Loud

BLACKFIELD - "Blackfield" - (2004) -
- Lullaby

LANA DEL REY - "Honeymoon" - (2015) -
- The Blackest Day

================================
================================


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"







piątek, 17 lutego 2017

przekaz podświadomy

W jednym z odcinków "Columbo" morderca częstuje przyszłą dość otyłą ofiarę do bólu słonym kawiorem, po czym on, a także wszyscy zaproszeni na pokaz, zasiadają w sali projekcyjnej, celem obejrzenia pewnego marketingowego filmu. Napastnik wciela się w rolę lektora, i aby mieć w garści mocne alibi, dużą część prelekcji nagrywa wcześniej na taśmie magnetofonowej. Materiał z taśmy poleci, gdy główny "bohater" będzie musiał opuścić mównicę przy odpowiednio zaciemnionej kotarze i ukradkiem zlikwidować komplikującego mu życie gagatka. Z kolei do pokazowego filmu napastnik zastosował przekaz podświadomy, wywołując wklejonym materiałem (słońce, pustynia, upał) poczucie wzmożonego pragnienia u swej przyszłej ofiary. Faceta tak dusi chęć zaspokojenia pragnienia, że w połowie pokazu opuszcza salę, udaje się do miejsca, w którym stoi dystrybutor z wodą, no a tam dopada go sprawca złotego pomysłu. Zabija delikwenta przy okazji pozorując przypadkowy włam i mord. Oczywiście do akcji wkracza porucznik Columbo, tak więc....
Przekaz podświadomy od dawna jest zabroniony, choć tak do końca przecież nie wiemy, czy zostajemy mu poddawani. Nawet jeśli nie w samym kinie podczas pokazu filmu czy towarzyszących wcześniej reklam, to innych sposobów znalazłyby się przecież tuziny. Można takowemu przekazowi ulec nawet bez udziału osób trzecich. Przykład biorę z siebie. Otóż, po kapitalnej drugiej płycie holenderskiej formacji Zinatra "The Great Escape", niedawno nabyłem brakujący debiut "Zinatra". I choć panowie grali hair metal, to jednak mocno podbarwiony twórczością Queen. Wokalista Joss Mennen ewidentnie tworzył pod wpływem Freddiego Mercurego, co da się wyczuć dosłownie na każdym kroku. I żaden z tego zarzut. Zasłuchuję się ową jedynką Zinatry coraz bardziej, choć z początku nie bardzo przypadła mi do gustu. Lecz z każdym kolejnym posłuchaniem... Do tego stopnia udzielił mi się klimat, że automatycznie chwyciłem za jedną, drugą i kolejną płytę Queen. Dopiero po kilku dniach zdałem sobie sprawę, że uległem przekazowi podświadomemu.
Proszę jednak obu powyższych zespołów nie stawiać w równym rzędzie. To tylko niewinne porównanie. Być kimś zainspirowanym nie oznacza całkowicie wyzbyć się własnej tożsamości. Grupa Zinatra podebrała od Queen co najlepsze, jednak nigdy nie starała się być Queen numer 2. Co to, to nie. I chwała muzykom za to.
Z innej pary kaloszy... Dla Słuchaczy "Nawiedzonego Studia" otrzymałem sześć kompletów autografów grupy Sabaton. Oryginalnych! Dotarły od oficjalnego dystrybutora, firmy Mystic Production. Do każdej karteczki wielkości okładki płyty CD, dołączę jeszcze po dwie gitarowe kostki z logo Sabaton. Proszę nastawić odbiorniki w niedzielę. Sześć najbardziej zainteresowanych osób otrzyma owe gadżety. To nie wszystko... od organizatora koncertu Maire (Moya) Brennan mam jeszcze trzy plakaty reklamujące nadchodzące polskie występy Artystki (2 marca w Poznaniu i 3 marca w Warszawie). Taki plakat, to skarb, a przede wszystkim pamiątka. Można go ze sobą zabrać na koncert, a po jego zakończeniu poprosić o autograf. Maire na pewno wyjdzie do swych fanów. W Farze tak właśnie było. To przemiła, delikatna i wrażliwa osoba. Uścisk jej dłoni da się zapamiętać po kres.
Mam nieco zakupionych nowości, a jeszcze wczoraj dotarła paka z kolejnymi do promowania wspaniałego grania. Następne płyty mają docierać odpowiednio dzisiaj i w nadchodzący poniedziałek. Istny ból głowy. Tylko skąd czas na ich posłuchanie?
"Nawiedzone Studio" puchnie w szwach od nadmiaru nowej muzyki, a najgorsze, że ostatnio miewam kręćka na punkcie starej. Przyjdzie zatem wszystko jakoś wypośrodkować. Dzięki czterem godzinom wydaje się to w miarę możliwe.
Płyta na dziś Zinatra "Zinatra" z 1988 roku. Noszą mną melodie z "Lookin' For Love", "Love Or Loneliness" czy "Name Of The Game". Ciepłym szalem okrywa zaś przeróbka dzieła Leonarda Bernsteina "Somewhere" (pamiętne "West Side Story"). To dopiero numer pod Queen, że hej! Fajny cover Beatles'owskiego "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band", tutaj pod spłyconym, lecz wiele mówiącym tytułem "Peppermania". Gitara Phila Collena (muzyka Def Leppard) w "Feather In The Wind" też niczego sobie. W ogóle ładna to balladowa kompozycja. Też jakby Queen'owata. Jak cała ta płyta. Coraz lepsza, z każdym kolejnym dniem...






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"






środa, 15 lutego 2017

dawne warszawskie w płytach buszowanie

W latach 1992-96 często odwiedzałem Stolicę. Bywało nawet raz w tygodniu, a już ze dwa razy każdego miesiąca, to niemal obowiązkowo. Wówczas pociąg ekspressowy "Lech" wlókł się dobre trzy i pół godziny, i tyle samo w drodze powrotnej. Obecnie zdaje się wcale nie być dużo lepiej. Tym bardziej, że właśnie zaplanowano kolejne remonty taboru, co w konsekwencji ponownie znacząco wydłuży podróż pomiędzy Grodem Przemysła a warszawską Syrenką. Ale do rzeczy...
Moje wizyty w Warszawie bywały związane z płytowym biznesem, który w tamtym czasie prężnie w Polsce rozkwitał, choć jeszcze długo stał w powijakach. Słabo i nie zawsze na czas reagowali krajowi dystrybutorzy, przez co wieloma ciekawymi wydawnictwami trzeba było ratować się poprzez zamówienia z zagranicznych katalogów. Miałem zresztą w swoim otoczeniu kilku takowych speców, którzy realizowali moje dziwaczne zachcianki w hurtowniach holenderskich, niemieckich, a nawet amerykańskich. A te z kolei miały jeszcze dodatkowo własne kanały dystrybucyjne, dzięki czemu zdobywanie płyt z Japonii czy Korei Południowej nie stanowiło większego problemu. Poza jedynie samymi terminami realizacji zamówień, albowiem z tym bywało różnie. Miło jednak wspominam, to właśnie w tamtych realiach zdobyłem całą masę ciekawostek i pięknych wydań. Mało tego, jako chyba jeden z nielicznych kupowałem wybrane nowości na winylach. Wówczas prawie nikt ich nie chciał, pomimo iż były starannie tłoczone, piękne opracowywane edytorsko i graficznie.
W Warszawie można było się zaspokoić z bieżącymi co bardziej komercyjnymi nowościami, jak też z co rusz pojawiającymi się reedycjami wielu klasycznych albumów (najczęściej po raz pierwszy na CD), ale i niemałą ilością odkryć, ciekawostek, itp...
Odwiedzałem w Stolicy cztery miejsca: hurtownię na Bródnie, mieszczącą się w typowo socjalistycznym osiedlowym pawilonie handlowym (na mojej mapie miejsce numer 1 !!!), niekiedy jeszcze powszechnie najbardziej uznaną hurtownię "Underground" - mieszczącą się przy ul. Filtrowej, z rzadka Centrum Muzyczno-Rozrywkowe "Digital" (głównie był to sklep, lecz z kanciapą-magazynem, w którym można było pobuszować celem hurtu), a także z doskoku pewien sympatyczny i bardzo fajnie zaopatrzony sklep, a raczej sklepo-hurtownię, znajdującą się przy osławionej szczególnie w ostatnich miesiącach (sprawa warszawskich kamienic) ulicy Noakowskiego. W tym ostatnim punkcie natrafiłem niegdyś na czyniącego zakupy red. Marka Niedźwieckiego, który na moich oczach nabył mniej więcej tuzin kompaktów.
Lubiłem te warszawskie wypady. Pociąg, tramwaje, długie przechadzki po mieście... Zawsze po dokonanych zakupach włóczyłem się po starówkowych uliczkach, by ostatecznie wciągnąć najlepszego hamburgera w jednej z budek, usytuowanych nieopodal dworca.
I choć najwięcej kompaktów przywoziłem ze wspomnianego Bródna, to o klienta najlepiej zabiegali szefowie płytowego składu przy Filtrowej. Ich oferta przedstawiała się całkiem całkiem, lecz nie wszystko posiadali zawsze na czas.
Jako ciekawostkę przytoczę, iż owa hurtownia w okresie 92-93 posiadała jeszcze na stanie dogorywające winyle. Głównie rodzime licencje. Nikt się nimi nie interesował, leżały stertami, czasem z szacunku obsługa przecierała wierzchnie okładki z kurzu. Zapamiętałem stocki 2-płytowego Iron Maiden "Fear Of The Dark" (MJM Music, na licencji Sony Music), a także podwójnego Queen "Live At Wembley '86" (również wydane przez MJM). Oczywiście asortyment był sporo większy, lecz tylko jakoś te okładki udało mi się utrwalić w pamięci.
Po co o tym wszystkim Państwu napisałem? A bo znalazłem w swoich szpargałach ofertę z Video Compactonu "Underground", którą w epoce przysłano do mego domu. Dotyczyła ona akcji związanej z premierą albumu Pink Floyd "The Division Bell". Proszę zapoznać się z treścią, a zarazem z ceną oferowanego tytułu. To oczywiście ceny netto, w dodatku hurtowe. Ostatecznie nabyłem (celem zarobku) na dzień premiery kilkadziesiąt sztuk tego albumu, choć jednak finalnie w hurtowni na Bródnie.
Do dzisiaj posiadam legendarny egzemplarz z dnia światowej premiery, ponadto efektowną późniejszą winylową replikę, pochodzącą z boxu "Oh By The Way", plus de facto winylową reedycję, jako że pierwszej edycji wówczas nawet nie poszukiwałem. Pomimo iż chwilę później "na gorąco" zaaplikowałem sobie jednak nowiutkie i przepiękne 4-płytowe winylowe pudło "Pulse". Plus oczywiście wersję na podwójnym CD z pulsującą diodą.
To se nevrátí.






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"