piątek, 10 lutego 2017

za pasem Walentego

Ulubionym napojem Lemmy'ego był mix Jacka Danielsa z colą. Moim chyba także. Choć to samo tyczy każdej szkockiej, irlandzkiej czy innej złocistej amerykańskiej. Whisky, bourbon - nie ma znaczenia. Jak powiedział niegdyś kabareciarz Robert Górski: "najgorszy sort menela, byle co, aby z kieliszka". Proszę jednak spróbować pochwalić się mieszaniem procentów ze słodkim gazowanym, a od razu znajdzie się stado koneserów, że jak to - whisky z colą? Najczęstszymi edukatorami bywają ci, którzy walną maks jednego kielicha na pół roku, i to jeszcze z drgawkami. Nazywam to "z odrzutem". I ze stałą śpiewką - dzisiaj jestem autem.
A ja lubię dziabnąć. Byle z prądem. Nie jakieś tam żadne zabawne pięć do dwunastu procent, a tyle, ile dla efektu potrzeba. Żałuję, że nie było mi dane zasiąść z Lemmym przy stoliku. Złośliwi powiedzą: widzisz, i nie ma go już na tym świecie. Ale jak żył! Pełnią rock'n'rolla i oddaniu pasji. Czy można piękniej?
Taka mnie naszła refleksja po dzisiejszej rannej wizycie u mego dentysty. Po uciętej miłej pogawędce oboje doszliśmy do wniosku, że z życia trzeba korzystać. Szybko i intensywnie, albowiem ono jeszcze prędzej przeleci. Dbać o zdrowie - jak najbardziej, lecz nie dać się zwariować. Oczywiście łatwo powiedzieć; pewnego dnia akumulator zdechnie i już nie da się naładować. Jednak oszczędzać na później, nie potrafię. Nie myślę o emeryturze, o domu samotnej starości czy o dogorywaniu pod respiratorem. Na to wszystko przyjdzie czas. Liczy się tu i teraz.
Walentynki za pasem, choć mnie już nie dotyczą. Dzień zakochanych w moim wieku nie przystoi. No chyba, że mowa o muzyce. W tej zakochiwać się nadal potrafię.
Od rana na ruszt zarzuciłem dawno niesłuchaną "Valentyne Suite" - jazz-progowych Colosseum. Cudowne granie. Dlaczego ja to w radio pomijam? Wersja z 1969 roku bezcenna, ale jednak ograna do bólu, tak więc zaaplikowałem sobie koncertową z 1994 roku, gdy grupa się zeszła w dawnym składzie. Dla tej muzyki ramy czasu nie mają znaczenia. Wszystko świeże i z polotem. Gdybym dzisiaj miał audycję z mety by poleciało w eter. Plus fenomenalne "Lost Angeles" - z genialnymi Hammondami Dave'a Greenslade'a i cuuuudownym śpiewem Chrisa Farlowe'a!!! Wszyscy zagrali obłędnie, co by nie mówić. No a TEN saksofon Dicka Heckstalla-Smitha w "Stormy Monday Blues" - palce lizać. Zapisuję do radiowego kajetu. Albo w tę, albo w jedną z kolejnych niedziel macie to Państwo u mnie.
W tym momencie przypomniało mi się, jak to kilkanaście lat temu byłem na koncercie Chrisa Farlowe'a w poznańskim "Blue Note". Spotkanie z legendą przyprawiało o przyjemne ciarki. Choć zarazem był to także smutny czas, albowiem jakoś mniej więcej w podobnym okresie zmarł właśnie Dick Hectstall-Smith, co w pewnym sensie zarzuciło niepokój w obozie Colosseum, co dalej? Jednak schedę po Muzyku przejęła fantastyczna Barbara Thompson - prywatnie żona Jona Hisemana - perkusisty zespołowego. Co prawda od tamtej pory Colosseum nagrali już tylko jedną płytę studyjną, ale czy im się gdzieś spieszy?
COLOSSEUM w 1994 r.
Tak się zastanawiam, kiedy poznałem Colosseum? I wiecie moi drodzy, że nie pamiętam. Na pewno we wczesnych latach osiemdziesiątych, gdy już znałem Yes, Jethro Tull, King Crimson, ELP czy The Moody Blues, ale... Ta niełatwa, choć genialna muzyka, długo broniła się przede mną. Nikt jej w gronie mych bliskich nie słuchał, więc musiałem poczekać, dojrzeć. Zapewne musiałem mieć te osiemnaście/dwadzieścia lat, lecz nie pomnę, a kłamać nie chcę.
Ostatnio padło zapytanie, dlaczego nie prezentuję starego rocka? Tego mniej znanego. Odpisałem, że dużo bywało tego w latach dziewięćdziesiątych. Właśnie w tamtej dekadzie miałem szczególną ochotę na tego typu muzykę. Dawne to jednak czasy. Muszę pomyśleć nad jakimś stałym kącikiem dla mniej znanego rockowego kanonu. Przynajmniej pół godzinki, gdzieś tam w drugiej części, już po północy. Dla tych, którzy poczekają, nie usną przed czasem. Wreszcie, dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze.







Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"