W latach 1992-96 często odwiedzałem Stolicę. Bywało nawet raz w tygodniu, a już ze dwa razy każdego miesiąca, to niemal obowiązkowo. Wówczas pociąg ekspressowy "Lech" wlókł się dobre trzy i pół godziny, i tyle samo w drodze powrotnej. Obecnie zdaje się wcale nie być dużo lepiej. Tym bardziej, że właśnie zaplanowano kolejne remonty taboru, co w konsekwencji ponownie znacząco wydłuży podróż pomiędzy Grodem Przemysła a warszawską Syrenką. Ale do rzeczy...
Moje wizyty w Warszawie bywały związane z płytowym biznesem, który w tamtym czasie prężnie w Polsce rozkwitał, choć jeszcze długo stał w powijakach. Słabo i nie zawsze na czas reagowali krajowi dystrybutorzy, przez co wieloma ciekawymi wydawnictwami trzeba było ratować się poprzez zamówienia z zagranicznych katalogów. Miałem zresztą w swoim otoczeniu kilku takowych speców, którzy realizowali moje dziwaczne zachcianki w hurtowniach holenderskich, niemieckich, a nawet amerykańskich. A te z kolei miały jeszcze dodatkowo własne kanały dystrybucyjne, dzięki czemu zdobywanie płyt z Japonii czy Korei Południowej nie stanowiło większego problemu. Poza jedynie samymi terminami realizacji zamówień, albowiem z tym bywało różnie. Miło jednak wspominam, to właśnie w tamtych realiach zdobyłem całą masę ciekawostek i pięknych wydań. Mało tego, jako chyba jeden z nielicznych kupowałem wybrane nowości na winylach. Wówczas prawie nikt ich nie chciał, pomimo iż były starannie tłoczone, piękne opracowywane edytorsko i graficznie.
W Warszawie można było się zaspokoić z bieżącymi co bardziej komercyjnymi nowościami, jak też z co rusz pojawiającymi się reedycjami wielu klasycznych albumów (najczęściej po raz pierwszy na CD), ale i niemałą ilością odkryć, ciekawostek, itp...
Odwiedzałem w Stolicy cztery miejsca: hurtownię na Bródnie, mieszczącą się w typowo socjalistycznym osiedlowym pawilonie handlowym (na mojej mapie miejsce numer 1 !!!), niekiedy jeszcze powszechnie najbardziej uznaną hurtownię "Underground" - mieszczącą się przy ul. Filtrowej, z rzadka Centrum Muzyczno-Rozrywkowe "Digital" (głównie był to sklep, lecz z kanciapą-magazynem, w którym można było pobuszować celem hurtu), a także z doskoku pewien sympatyczny i bardzo fajnie zaopatrzony sklep, a raczej sklepo-hurtownię, znajdującą się przy osławionej szczególnie w ostatnich miesiącach (sprawa warszawskich kamienic) ulicy Noakowskiego. W tym ostatnim punkcie natrafiłem niegdyś na czyniącego zakupy red. Marka Niedźwieckiego, który na moich oczach nabył mniej więcej tuzin kompaktów.
Lubiłem te warszawskie wypady. Pociąg, tramwaje, długie przechadzki po mieście... Zawsze po dokonanych zakupach włóczyłem się po starówkowych uliczkach, by ostatecznie wciągnąć najlepszego hamburgera w jednej z budek, usytuowanych nieopodal dworca.
I choć najwięcej kompaktów przywoziłem ze wspomnianego Bródna, to o klienta najlepiej zabiegali szefowie płytowego składu przy Filtrowej. Ich oferta przedstawiała się całkiem całkiem, lecz nie wszystko posiadali zawsze na czas.
Jako ciekawostkę przytoczę, iż owa hurtownia w okresie 92-93 posiadała jeszcze na stanie dogorywające winyle. Głównie rodzime licencje. Nikt się nimi nie interesował, leżały stertami, czasem z szacunku obsługa przecierała wierzchnie okładki z kurzu. Zapamiętałem stocki 2-płytowego Iron Maiden "Fear Of The Dark" (MJM Music, na licencji Sony Music), a także podwójnego Queen "Live At Wembley '86" (również wydane przez MJM). Oczywiście asortyment był sporo większy, lecz tylko jakoś te okładki udało mi się utrwalić w pamięci.
Po co o tym wszystkim Państwu napisałem? A bo znalazłem w swoich szpargałach ofertę z Video Compactonu "Underground", którą w epoce przysłano do mego domu. Dotyczyła ona akcji związanej z premierą albumu Pink Floyd "The Division Bell". Proszę zapoznać się z treścią, a zarazem z ceną oferowanego tytułu. To oczywiście ceny netto, w dodatku hurtowe. Ostatecznie nabyłem (celem zarobku) na dzień premiery kilkadziesiąt sztuk tego albumu, choć jednak finalnie w hurtowni na Bródnie.
Do dzisiaj posiadam legendarny egzemplarz z dnia światowej premiery, ponadto efektowną późniejszą winylową replikę, pochodzącą z boxu "Oh By The Way", plus de facto winylową reedycję, jako że pierwszej edycji wówczas nawet nie poszukiwałem. Pomimo iż chwilę później "na gorąco" zaaplikowałem sobie jednak nowiutkie i przepiękne 4-płytowe winylowe pudło "Pulse". Plus oczywiście wersję na podwójnym CD z pulsującą diodą.
To se nevrátí.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"