wtorek, 21 lutego 2017

DEF LEPPARD - "And There Will Be A Next Time... Live From Detroit" - (2017) -









DEF LEPPARD
"And There Will Be A Next Time... Live From Detroit"

(EAGLE VISION)
****



Dwukompaktowy "And There Will Be A Next Time..." (plus załączone skromne DVD) stanowi za pamiątkę ubiegłorocznego tournee Def Leppard po USA i Kanadzie. I choć trasa przebiegała pod szyldem "Summer Tour 2016", to zainicjowana została wraz z początkiem maja, by dotrwać aż do początku października. W tym okresie Leppardzi zagrali ponad 50 koncertów, z których na wydany przed chwilą album trafiło show z połowy lipca w Detroit. Warto w ramach ciekawostki nadmienić, iż podczas owej trasy wymiennie scenę dzieli z Leppardami: Styx, Tesla oraz Reo Speedwagon.
Po raz pierwszy od dawien dawna zainteresowanie zespołem doprowadziło do tak szumnej trasy, albowiem jeszcze w niedalekiej przeszłości Joe Elliott i kompania musieli grywać do pustawych sal, że o kilku odwołanych koncertach nawet nie wspomnę. Mało komfortowa sytuacja, zważywszy na ogromne sukcesy, jakie za Wielką Wodą grupa odnosiła w drugiej połowie 80's. Sprzedana w ponad 25-milionowym nakładzie "Hysteria" uczyniła wiele, i to niemal na całym globie. Amerykanie na jej punkcie dostali kompletnego bzika, by niestety już po kilku niedługich latach mocno zapomnieć o dobrych czasach.
"And There Will Be A Next Time..." nie jest pierwszym wydawnictwem koncertowym Def Leppard, ale na pewno godnym wyróżnienia. Trochę szkoda, że w czasach największej świetności (za sprawą płyt "High'n'Dry", "Pyromania" czy "Hysteria") nie wydawano zespołowi oficjalnych koncertówek, choć wszyscy przecież bardzo tego pragnęli. Doskonale pamiętam dawne dywagacje fanów, w tym podgrzewających atmosferę plotek, spekulacji, itd... Dopiero ostatnie lata trochę zbierane latami zaległości zrekompensowały.
Muzycy po wydaniu "Def Leppard" deklarowali otwarcie nowego rozdziału, ale tak po prawdzie idealnie nawiązali repertuarowo do swych najbardziej przebojowych płyt. I chwała im za to. Nikt nie oczekiwał żadnej kolejnej fascynacji grunge'em czy innym cholerstwem. Jedna dziejowa wpadka w tej materii zaliczona za sprawą kiepskiej płyty "Slang", i wystarczy. Zostawmy, nie wracajmy proszę do tego. 
Najnowsze piosenki brzmią świetnie, a i też idealnie komponują się z uznanymi klasykami. Nawet jeśli dopatrzymy się braku niektórych, tych z gatunku obowiązkowych. Nie da się przecież z tak bogatego dorobku zagrać wszystkiego podczas jednego wieczoru. Cieszmy się z tego, co jest. Bo to i tak swoiste "Greatest Hits Live".
Całość rozpoczyna "Let's Go", i choć to ledwie dwuletni numer, jawi się niczym dobry znajomy od dekad. Doskonale przy nim czują się rozmieszczone tuż po nim killery: "Animal" oraz "Let It Go". Podobnie na tle zasłużonych radzą sobie inne młodziutkie klasyki ostatniego albumu, jak: "Dangerous" oraz "Man Enough", czy też świetna przeróbka hitu Davida Essexa "Rock On". Ta włączona do zespołowego repertuaru przed circa dekadą piosenka idealnie pasuje jako łącznik przed "Man Enough". A skoro już jesteśmy przy "Man Enough"... - to moja absolutnie ulubiona piosenka z ich ostatniego dzieła. Oparta na zbliżonym rytmie do przeboju Queen "Another One Bites The Dust". I trudno przy niej spokojnie ustać w miejscu.
Co zatem jeszcze...? Ano proszę, oblicze hard'n'heavy reprezentują: "Foolin' ", "Armageddon It", "Rocket", "Bringin' On The Heartbreak", "Pour Some Sugar On Me", instrumentalny "Switch 625" czy przebojowy "Let's Get Rocked". Choć w przebojowej kwestii szczególnie polecam zagrane w finale "Photograph", poprzedzone "Rock Of Ages" - ze słynnym i zabawnym intro "gunter glieben glauchen globen" - które od 1983 roku należy do Def Leppard, a nie do Offspring - o czym pragnę delikatnie poinformować miłośników amerykańskich pop/punkowców.
Zapomniałbym o balladach. Niewiele ich w dorobku grupy, ale jak już, to... Te skromnie reprezentują co prawda ledwie dwie: "Love Bites" oraz "Hysteria", ale jaki to kaliber!
Nie wiem, czy koncert z Detroit został na potrzeby owego wydawnictwa aż nadto dopieszczony, czy po prostu faktycznie grupa wzniosła się ku tak dobrej dyspozycji. Wierzę w to drugie, przy okazji wszystkim życząc dobrej zabawy za sprawą "And There Will Be A Next Time...". Także w ramach rekompensaty dla tych, którym nie przyszło stawić się wiosną 2015 roku na warszawskim Torwarze.







Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00


"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"