EXODUS - "The Most Beautiful Day" - (Polskie Nagrania "MUZA") -
Ta płyta ukazała się w 1980 roku, choć muzycznie była głęboko zakorzeniona we wczesnych latach 70-tych. W tym okresie świetnie zaczynała funkcjonować u nas nowa fala zespołów rockowych,. ochrzczona nazwą Muzyki Młodej Generacji. Jakimś trafem Exodus podpięty został pod ten nowy nurt, wraz z Maanamem, Lady Pank, Republiką i wieloma innymi powstałymi grupami, choć grał od nich inaczej - czytaj: archaicznie. Były to jednak czasy, w których rock odgrywał w Polsce tak ważną rolę, (a szczególnie te nowo-naradzające się zespoły), że nikt nie sortował muzyki na gatunki i style, tylko wszyscy mieli równe szanse. Fajny to był okres. Okazało się, że eksplozja ruchu Solidarności i nowy duch w narodzie, zaowocowały lawiną przeróżnej muzyki. Muzyki, która przecież nie tylko samą muzyką miała cieszyć, ale i walecznymi tekstami, częstokroć z podszytymi i ukrytymi przesłaniami. Inteligentni twórcy dokopywali komunistycznej władzy, śpiewając z pozoru o błahych sprawach. Każdy słuchacz bystro jednak wyłapywał owe pikanterie, wobec których cenzorzy byli bezradni. Exodus jednak nie był zespołem walecznym. Daleko mu było np.do Perfectu, TSA czy choćby wymienionych powyżej. Muzycy Exodus wpisywali się w obraz artystycznego postrzegania świata i taką też preferowali muzykę. Pełną głębi, patosu, wyobraźni i romantycznego uniesienia. Bliżej im było do rodzimych grup w rodzaju RSC lub Krzak (także z nurtu M.M.Generacji), które umiejętnie zarażały młode pokolenia starymi wzorcami z najlepszych czasów progresywnego rocka czy blues rocka. Exodus czerpali od tych pierwszych, a najwięcej od grupy Yes, choć i także od Genesis, Van Der Graaf Generator, King Crimson, itp....Do zespołu Yes najbardziej przybliżał ich sposób śpiewu Pawła Biruli (z lekka oscylujący wokół delikatności Jona Andersona), zagrywki gitarowe Andrzeja Puczyńskiego, mocno kojarzące się z techniką gry Steve'a Howe'a, a także syntezatorowe wyprawy Komendarka, który czasem do złudzenia przypominał Patricka Moraza. Zresztą zarówno jego partie klawiszowe, jak i gitarowe Andrzeja Puczyńskiego mocno podkreślały fascynację Yes'owską płytą "Relayer" (1974), ze szczególnym naciskiem na zapożyczenia z wybornej suity "The Gates Of Delerium", z tym niezwykłym 7-minutowym zakończeniem, ochrzczonym przez fanów, a później także i przez zespół, jako "Soon". Cała strona B debiutanckiego longplaya Exodus , którą zajmowała tytułowa suita "Ten Najpiękniejszy Dzień", to oczywiście w sporej mierze kalka tamtego Yes'owskiego dzieła, ale i przy okazji najpiękniejsza art-rockowa suita w dziejach polskiego rocka !!! ( no, może nie do końca, bowiem to samo mógłbym powiedzieć o całej płycie "Cień Wielkiej Góry" Budki Suflera, a także suicie "Memento z Banalnym Tryptykiem" grupy SBB). Utwór trwający blisko 20 minut jest jednym z najczęściej przeze mnie słuchanych po dziś dzień . Praktycznie nie ma miesiąca, bym nie miał na niego "napadu"! Czasem nawet słucham tej suity pięć razy pod rząd. I nie ma w moich słowach najmniejszej przesady. Każdy kto zna tę płytę, wie co czeka nas po wyśpiewanym tekście przez P.Birulę: "i słowa, i myśli, nieważne są już, miej serce otwarte, a szczęście może jest obok tuż". Dla mnie to najbardziej piękny i romantyczny fragment zarejestrowany na płycie w dziejach polskiego rocka!!!. Z kolei strona pierwsza "The Most..." zawierała cztery kompozycje (jako trzy utwory). Pierwsza z nich "Ci Wybrani" wydaje się być z pozoru mało ciekawa, bowiem pierwsza jej część z owych 9 minut nie zapowiada niczego niezwykłego. Każdy kto dotrwa jednak do części drugiej "Stary Noe", a lubi łagodne oblicze starego Yes, otrzyma należytą nagrodę. Jeszcze piękniejsza jest następna kompozycja "Złoty Promień Słońca". W.Komendarek pokazuje tutaj cały swój klawiszowy kunszt, ale pozostałym muzykom Exodus niczego również odmówić nie można. Urok tego nagrania polega na wyważonych proporcjach pomiędzy śliczną melodią wyśpiewywaną przez Birulę, a wirtuozerską sekcją. Stronę A kończy blisko 6-minutowy "Widok z Góry Najwyższej". Ten wyciszony i w pełni skomponowany przez Andrzeja Puczyńskiego utwór, został zaśpiewany z niezwykłą delikatnością, choć w swoim przekazie twardo przecież stąpał po ziemi. Ogólnie rzecz biorąc, pierwsza strona była bardzo urocza, lecz nie dla niej, a dla strony B, warto było wydać każde pieniądze. Suma sumarum, cała ta płyta okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę.
Odniosła ona także spory sukces. Sprzedano jej ok. 200 tysięcy egzemplarzy. Taki popyt nie wynikał jednak tylko z rozkochania się narodu w takiej muzyce, a raczej z krajowej nędzy fonograficznej, przez co każda inna płyta, niż powiedzmy kapele podwórkowe czy wojskowe, lub estradowi piosenkarze, sprzedawała się w pokaźnych nakładach. Taki był głód na normalną rockową muzykę. Podobno Polskie Nagrania "Muza" następny album Exodusu "Supernova" sprzedały w oszałamiającej ilości ok.600 tysięcy egzemplarzy, choć ten nie dorównywał przecież artystycznie świetnemu debiutowi. Zespół jednak miał już ugruntowaną pozycję, tak więc zapotrzebowanie samoistnie rosło. Dzięki tamtym nienormalnym czasom, wielu ludzi chcąc nie chcąc, poznawało sztukę przez wielkie "W", na co w dzisiejszych z kolei czasach dobrobytu - nie ma mowy !!! Szkoda, że w chwilę po albumie "Supernova" Paweł Birula wyjechał na stałe z Polski, a reszta panów także dała sobie spokój z muzykowaniem pod szyldem Exodus. Andrzej Puczyński zajął się w nowych czasach dyrektorowaniem Polskiego oddziału koncernu Universal, z kolei Władysław Komendarek rozpoczął karierę solową, która mu wielkiej sławy nie przysporzyła, a o pozostałych muzykach słuch zaginął.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00
nawiedzonestudio.boo.pl