piątek, 12 sierpnia 2011

W krainie bylejakości

Kiedy byłem małym chłopcem, hej! , zasłuchiwałem się muzyką moich idoli, zastanawiając się czasem, jak to będzie, gdy już oni wszyscy się zestarzeją. Bo to ,że ja wraz z nimi , to w sumie nawet logiczne. Ale oni zawsze będą przed mną ,o te 15, 20, 25 lat. Już pomijam to, że mając tych kilkanaście lat, bałem się tego dnia, w którym przestanę lubić heavy metal. Bałem się zdziadzieć. Myślałem, że najstraszniejszym dniem w moim życiu, będzie ten, w którym zamiast Judas Priest, AC/DC czy Whitesnake, nastawię z większym apetytem, jakiegoś Johna Coltrane'a., Milesa Davisa lub Keitha Jarretta. Dziś wiem, że ten straszny dzień, jeszcze nie nadszedł. Ale niestety, coraz częściej nadchodzą smutne dni, w których żegnamy swoich idoli bezpowrotnie. Pozostają już tylko na płytach ich stare nagrania, bo na nowe nie ma co czekać. Wielu żyjących, odgraża się pójściem na emeryturę, robiąc pożegnalne trasy koncertowe. Na szczęście, ku mej radości, często z tych emerytur powracają do żywych. I dobrze. Póki są siły i zdrowie, niech żyje rock'n'roll! Jednak, smutno mi, gdy sklejam ze sobą pewne fakty, a wynika z nich, że np.w środę 10 sierpnia, Judas Priest, zagrali ostatni koncert z możliwych w Polsce, bo to trasa pożegnalna. I przykro mi, że nie mogłem być w Katowicach, a co za tym idzie, przegapiłem ostatnią szansę na bycie, na koncercie zespołu, którego zawsze kochałem. Ktoś powie, nic straconego, pojedź do Anglii lub Brazylii. Bardzo śmieszne !
Nawet taki Joe Cocker, 67-letni pan, co prawda w kapitalnej formie, ale wątpię, by przyjechał za kolejne dziesięć lat. Opowiadałem ludziom o tym koncercie, i widziałem w ich oczach niewiarę, że mogło być w Arenie , w dniu 9 sierpnia 2011, tak cudownie. A było !!!   I mam to w nosie, czy mi ktoś uwierzy, czy nie. Ludzie chodzą na smutne koncerty, a potem nie wierzą, że człowiek mógł być na przedstawieniu, na którym w roli gwiazdy występował pewien dziadziuś, który może zawstydzić tych młodych alternatywnych wymoczków. Niestety to prawda. To znaczy niestety dla niedowiarków.
Dzisiaj nasz Słuchacz wpisał na forum, że Jon Lord, organista z Deep Purple , jest chory na nowotwór i że właśnie postanawia podjąć z nim walkę.  Jon, jak ja tobie cholernie mocno życzę zdrowia !!!  Smutna to wieść, bo ten kochany facet ma już 70 lat, a i zatem organizm nie najmocniejszy. Wierzę jednak, że z tym cholerstwem sobie poradzi.
Ostatnio po śmierci kilku moich idoli , bądź ich chorobach, zajrzałem do wielu metryk. I tak sobie uświadomiłem, że się wszyscy zestarzeliśmy. Niemal wszyscy najlepsi muzycy tego świata, mają dzisiaj po 65-75 lat.  I nawet , jeśli Najwyższy pozwoli im jeszcze trochę pochodzić po tym świecie, to ile pozwoli im jeszcze pograć?  I co będzie po nich?  No co? Placebo, Kult, Prodigy, Lady Gaga, Feel, ...? Czy inne tam gówna. Lub co najwyżej jakieś bezpłciowe średniactwo? I niech się obrażą na mnie fani powyższych słabeuszy. Mam to w nosie. Nie mam zamiaru zamieniać złota na tombak.
Kolega otworzył ostatniego "Teraz Rocka", i powiedział, że nie ma w nim niczego ciekawego do poczytania. Próbowałem z pierwszej chwili nawet bronić tego miesięcznego słabiaka, ale nie potrafiłem. Wziąłem do rąk swój egzemplarz, przejrzałem i rzuciłem w kąt. Znowu, kurwa mać!, ten pieprzony Kazik. Już mi się rzygać chce, gdy go widzę. Tego filozofa i myśliciela, z tym dredziarskim bałaganem na łbie.
Na frontowej okładce sierpniowego numeru, straszą małpy z Red Hot Shitty Fuckers. Pod koniec sierpnia te funkowo-pseudorockowe cieniasy mają wydać nową płytę. Znowu z tych bełkotów zrobią płytę miesiąca, na pięć gwiazdek. Bo te gówniane redhoty, nawet jak pierdną, to poniżej czterech i pół gwiazdki nie zjadą. A czytająca głupota w to wszystko uwierzy.  Już te młode dziennikarzyki, typu Wewiór czy Filipowski, o to zadbają. A jeszcze pocieszają, że we wrześniowej wkładce będzie Hej. Okazuje się, że co tam wkładka o Niemenie, Breakoutach czy Budce Suflera. Panowie znawcy, mają smak ,że hej!  I zrobią także z nas idiotów, że hej! Wszystkie zespoły ,w tych ich coraz słabszych wkładeczkach , mieszczą się w jednym numerze. Ale Kult z ledwością ściśnięto w numerach dwóch, bo to kurwa taki zajebisty zespół, że hej!  No tak, ale jaka muzyka, taka literatura. Tacy dziennikarze, jak ich wyedukowano. Takie media, jaka proza życia, jakie idee, ....  Ale co tu się dziwić, skoro żyjemy w czasach bylejakości. Dzisiaj młodzi ludzie słuchają muzyki byle jak, na byle czym, bo i żyją byle jak, choć myślą, że są tacy zajebiści. Co będzie, gdy już ostatni dobry artysta zamknie za sobą drzwi? Co po nich wszystkich pozostanie? Nikt im nawet kwiatka na grobie nie położy, bo dla tych współczesnych "bylejaków", nic nie znaczy twórczość tych, których my często uważamy za Wielkich. Chciałbym zatrzasnąć drzwi wraz z nimi. Bo, aż strach tu pozostać !!!

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl