poniedziałek, 8 sierpnia 2011

BEACH HOUSE - "Teen Dream" - (2010) -

BEACH HOUSE - "Teen Dream" - (BELLA UNION) -



Okładka płyty niewiele nam powie o muzyce tego amerykańskiego duetu. A jak zapewne wielu z nas wie, okładki często posiadają taką moc. Co tam często - bardzo często !  Są na niej tylko biało-beżowe pasy. Dopiero po uważnym przyjrzeniu się, zobaczymy, że to stado zebr. Na dokładkę, tytuł pierwszego utworu także wyjaśnia nam tę plastyczną łamigłówkę.
Stęskniliście się za muzyczną subtelnością spod znaku wytwórni 4 AD, a większość dzisiejszych wykonawców ze stajni tej zasłużonej nazwy, nie robi na was dzisiaj żadnego lub prawie żadnego wrażenia? Po co się męczyć i na siłę drążyć współczesny katalog 4AD, skoro takie skarby wciąż istnieją, wciąż powstają, lecz w jeszcze mniejszych labelach. Może właśnie w tym ich siła!
Gdzie się podziała ta dawna tajemnicza Lisa Gerrard? Dzisiaj tak nieporadnie snująca się po krainie twórczego nudziarstwa. To samo dotyczy Elizabeth Fraser. Kilka ładnych piosenek w ciągu kilkunastu lat, nie przeczyści smutnego obrazu rzeczywistości.  Że o dawnych skarbach, typu This Mortal Coil, His Name Is Alive, Clan Of Xymox czy X-Mal Deutschland można już tylko pomarzyć. Tylko błagam, nie mówcie mi o jakiś The National, Beirut czy Blonde Redhead, bo to tylko blade cienie. Może i nawet ciekawe, ale mające się nijak do swoich wielkich poprzedników.  Dlatego, jeśli na dzisiejszym muzycznym śmietniku, wyrośnie jakiś szlachetny kwiat, to należy go pielęgnować z czułością ginącego gatunku.
Beach House, to nazwa zespołu i zarazem owoc współpracy wrażliwej pary muzyków. Ona, Victoria Legrand, bratanica słynnego francuskiego kompozytora Michela Legranda, jest wokalistką, a także gra na przeróżnych instrumentach klawiszowych, z kolei On, Alex Scally, odpowiedzialny jest niemal za całe muzyczne tło, choć pod kompozycjami podpisują się solidarnie nazwą Beach House. Scally gra na gitarze, basie, organach, pianinie i sekunduje czasem Victorii w partiach wokalnych. Na płycie występuje kilku muzyków sesyjnych, jednak ci grają głównie już tylko na instrumentach perkusyjnych.
"Teen Dream" , jest trzecią i zarazem ostatnią pełną płytą, w skromnym dorobku Beach House. To jednak nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę krótki , ledwie 7-letni staż zespołu.
Ośmielę się stwierdzić, iż dawno nie słyszałem czegoś równie pięknego i poruszającego zarazem. A do tego nad wyraz skromnego i oszczędnego, jeśli chodzi o aranżacje i sam zresztą przekaz także. Ilość instrumentów, wymienionych powyżej, może sugerować przepych i bogactwo środków, tymczasem najważniejszym instrumentem tutaj, jest głos Victorii. Cała reszta stanowi tylko tło, wyeksponowane przyjemnie skąpo. Że tak nie po polsku pozwolę to sobie ująć. Czasem przejedzie skromny konwój klawiszy, gdzieniegdzie uderzy kilka razy bas czy odezwie się gitara. Ale jest w tym tyle smaku i uroku, że niech się schowają ci wszyscy "klimaciarze", z tymi swoimi nachalnymi komputerowymi łomotami, czy zdrętwiałymi i przekombinowanymi gitarami. Siła w prostocie. A ta swą mocą jawi nam się na tej cudownej płycie. 10 utworów, z których wyróżnić coś, oznacza nie docenić pozostałych. Nie będę pisać o podniosłej czy uczuciowej atmosferze, to tu, to tam, bowiem tak jest na całej płycie. Można tylko pobawić się w wyeksponowanie piosenek i podanie ich tytułów, dla podkreślenia rangi tych szczególnie ujmujących. W takiej sytuacji, stawiam przede wszystkim na: "Walk In The Park", "Lover Of Mine" oraz "Better Times". Ale moimi ukochanymi na zawsze pozostaną arcyśliczne "10 Mile Stereo" , a także "Take Care". Pomimo, iż promotorzy i sam zespół Beach House, stawiają z kolei na otwierający całość "Zebra" oraz "Norway". Zresztą "Norway" ma w sobie coś tak zakręconego, że trudno to opisać, otóż podkład robi wrażenie zwalniającej pozytywki, co z lekka niepokoi umysł odbiorcy. I to jest jedyny utwór, którego słucham najrzadziej, z troski o równowagę w mojej psychice.
Reasumując, jest to piękna, senna i rozmarzona muzyka, podana w niezwykłej formie.
Panowie z 4AD, obudźcie się!, bo prawdziwa muzyka przez palce wam się wymyka.

P.S.1. To moje najwspanialsze odkrycie tego roku (choć płytę wydano w roku 2010). I pomyśleć, że sprzedał mi ją pewien "klimaciarz", którego takie granie w ogóle nie ruszało. Świat jest pełen zagadek, tajemnic i nierozszyfrowanych umysłów.
P.S.2. Producentem, a także inżynierem technicznym albumu, jest robiący ostatnio karierę, Chris Coady, znany ze współpracy z takimi współczesnymi gwiazdami , jak choćby: TV On The Radio, Blonde Redhead czy Yeah Yeah Yeahs

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl