niedziela, 7 sierpnia 2011

ORION THE HUNTER - "Orion The Hunter" - (1984) -

 ORION THE HUNTER - "Orion The Hunter" - (1984 CBS) -



Ten zespół na początku nazywał się Orion, bowiem jeden z jego liderów, Fran Cosmo, zafascynowany mitologią, chciał, aby jego grupa, tak samo jak jego historyczny bohater, była silna, czarująca i twardo-męska. Co też zresztą wkrótce stało się faktem. Z tym że, nieco później, muzycy zostali zmuszeni (kwestie prawne z wytwórnią filmową Orion - tej od późniejszego hitu "Milczenie Owiec") zmienić nazwę. A ponieważ legendarny Orion był myśliwym, Fran Cosmo stwierdził, że najidealniej będzie przemianować grupę z Orion w Orion The Hunter. Stąd też na okładce ORION napisane zostało dużą czczionką, a the hunter małą. Podobnie zresztą jak u współcześnie działającej grupy "RHAPSODY of fire". Z tym, że u tej wspaniałej włoskiej grupy, przymusowe "of fire", muzycy musieli dopisać pięć lat temu (w kwiecie funkcjonowania), w wyniku zagrożenia wniesieniem sprawy do sądu, przez nieistniejącą już grupę skandynawską o podobnej nazwie.
ORION THE HUNTER tworzyli muzycy amerykańscy (USA oraz Kanada), a swoją jedyną płytę wydali w 1984 roku dla wytwórni Portrait, która była podległa koncernowi CBS.
Liderami byli panowie: Fran Cosmo - wokalista i okazjonalnie gitarzysta, oraz Barry Goudreau - wszechstronny gitarzysta, zarówno rytmiczny, grający także techniką slide, a także i na gitarze 12-strunowej, przy okazji producent tego albumu. Obaj poznali się jeszcze w latach 70-tych, a swoich pierwszych sił spróbowali na solowej płycie Barry'ego Goudreau w 1980 roku. Płyta rewolucji nie dokonała, lecz pojawiła się w bilboardowej Top 100. Miała wszakże inne znaczenie, ważne względem przyszłości obu muzyków. Otóż, występujący na niej w roli gościa, nieżyjący już dziś, wokalista grupy Boston, Brad Delp, nawiązał z oboma dżentelmenami współpracę na przyszłość. Z Barry'ym Goudreau, Delp założył wkrótce popularną grupę RTZ (skrót od Return To Zero), choć przecież znali się już dzięki Boston, a Frana Cosmo zaprosił w latach 90-tych także do grupy Boston. Niestety, popełniając w 2007 roku samobójstwo, pozostawił działalność tej wybitnej grupy pod wielkim znakiem zapytania. Choć ta ponoć  cały czas istnieje.
Wracając do Orion The Hunter, należy uzupełnić personalia, skład zespołu finalizowali, basista Bruce Smith oraz znany perkusista Michael De Rosier, który na przełomie lat 70/80-tych, grał w kanadyjskiej grupie Heart, wraz z siostrami Nancy i Ann Wilson.
Na płytę weszło 9 kompozycji, z podziałem 4 na stronie A, 5 na stronie B. Na singla wybrano kapitalną 5-minutową kompozycję "So You Ran", która to tyle trwała tylko na albumie, podczas, gdy na małej 7-calowej płycie, była okrutnie okrojona o ponad minutę. Utwór ten spełniał wszelkie kryteria przebojowości dla amerykańskiego odbiorcy. Bardzo barwna i lekka zwrotka, płynnie przechodziła w refren, który podkreślony był mocnym gitarowym uderzeniem i chóralnie wyśpiewywanym refrenem. Przy okazji, gitarowa partia w wykonaniu B.Goudreau, do złudzenia przypominała gitarowe szaleństwa Toma Scholza, nadwornego sześciostrunowca z Boston. Utwór ten do dzisiaj posiada wielu entuzjastów wśród sympatyków Boston, bowiem jawi się niczym stylistyczna kalka tychże gigantów zza Oceanu. Równie wielkie wrażenie robiła następna na płycie kompozycja "Dreamin' ". Ta oparta na pojedynkach klawiszowo-gitarowych melodia, nie pozwalała spokojnie ustać w miejscu, radując serce odbiorcy uroczą melodią. Nie zabrakło i tutaj miejsca na świetną, leniwą partię sola gitarowego, podszytego zmysłowym brzmieniem instrumentów klawiszowych. Zresztą, w ogóle bardzo przyjemnie słuchało się tej płyty. Melodie, choć wpadające w ucho, nie trąciły sztampą, ale i także jakąś szczególną oryginalnością, co należy uczciwie podkreślić. Jednak miłośnicy skromnej (chodzi o dorobek płytowy) twórczości Boston, dostali dokładnie to, o czym marzyli. Bo pamiętajmy, że w 1984 roku, grupa Boston miała na koncie ledwie dwa albumy, a na kolejny wielki przebój "Amanda", świat musiał poczekać jeszcze dwa lata. Dlatego, cieszyła tutaj choćby taka ballada, jak "Dark And Stormy", czy nieco zdynamizowany i ładnie zaśpiewany (włącznie z chórkami) "Fast Talk", gdyż Boston tak delikatnie zaczął grać dużo później, ku uciesze jednych, a smutkowi drugich. Płyta na pewno nie była niczym odkrywczym, ale nie taki był jej cel. Miał to być melodyjnie i efektownie podany rock - i taki był. W zasadzie całości słuchało się świetnie, z wyjątkiem okropnego "Too Much In Love". Ta oparta nieznośnie na klimatach calypso kompozycja, wpływała poprzez rockowe ucho boleśnie na układ trawienny.
Reasumując, była to Bostonowska płyta, która miała , jak już pisałem wcześniej, duży wpływ na karierę F.Cosmo i B.Goudreau, zabierając ich później na pewien czas w szeregi legendarnych Boston. Fran Cosmo w 2006 roku, wraz ze swoim bratem Antonem Cosmo, utworzył grupę Cosmo, wydając niezłą płytę "Alien", dla włoskiej wytwórni Frontiers. Jednak brak sukcesu tego wydawnictwa wpłynął na zawieszenie dalszych losów tej efemerydy. O zespole Orion The Hunter pamiętają już dzisiaj nieliczni, a i w swoim życiu spotkałem entuzjastów Boston, którym ta nazwa nigdy nie stanęła na ich odkrywczej drodze muzycznych fascynacji.

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl