wtorek, 9 sierpnia 2011

JOE COCKER - "One Night Of Sin" - (1989) -

 JOE COCKER - "One Night Of Sin" - (CAPITOL RECORDS) -



Dla wielu , powiedzmy, "fanów rocka", Joe Cocker, pozostanie na zawsze postacią, która genialnie zinterpretowała Beatles'owskiego klasyka "With A Litlle Help From My Friends". Utwór ten, znany jest z debiutanckiej płyty Mistrza, jednak stał się klasykiem dzięki Woodstockowemu wykonaniu z 1969 roku. Późniejsze losy Cockera bywały różne. Problemy z używkami i niekontrolowaniem świata rzeczywistego, nie pozwoliły mu na długie lata stać się artystą pierwszoligowym. Powiedzmy sobie szczerze, po debiutanckim dziele i także dwóm kolejnym, bardzo przeciętnym zresztą (z tego samego i następnego roku), cała reszta, tak do 1984 roku, nie nadawała się w większości do słuchania. Dopiero wraz z płytą "Civilized Man", Maestro określił się z tym, co go interesuje i co ma zamiar robić w najbliższej przyszłości. Kiedy wywietrzył swój mózg z oparów alkoholowych, zabrał się należycie do roboty, a i wielu dobrych i uznanych muzyków, zaczęło odbierać od niego telefony. Każda kolejna płyta rysowała już znaczącą zwyżkę formy, a także poziomu artystycznego, wykonawstwa i kultury opracowywania piosenek. Należy pamiętać, że Joe Cocker, tak samo jak Rod Stewart czy kilku innych, najchętniej w swoich karierach, posługiwało się cudzymi kompozycjami. Na szczęście Mistrzunio (już dużo wcześniej) posiadł niezwykły dar czynienia z cudzego ziarna, chleba własnego.
Zanim jednak Cocker zaczął okupować listy przebojów z takimi petardami, jak: N'oubliez Jamais", "You Are So Beautiful" czy "Up Where We Belong" (super hit z Jennifer Warnes), musiał się nieźle napracować i zdobyć zaufanie tylko liczącego wpływy - fonograficznego establishmentu.
Na szczęście, kolejne płyty: "Cocker" (1986) oraz "Unchain My Heart" (1987) wysoko wywindowały akcje piosenkarza i od tego czasu zaczęło się wszystko układać pomyślnie. Dwie kolejne płyty (najlepsze moim zdaniem !!!) były artystycznym zwycięstwem, a kolejne po nich,  już tylko zbieranymi owocami po udanych siewach. Uważam, że artystycznie, płyty "One Night Of Sin" (1992) oraz "Night Calls" (1991), były najbardziej smakowite, barwne i zawierały najatrakcyjniejszy zestaw piosenek, jaki Cockerowi udało się kiedykolwiek skomasować na swoich płytach. A ponieważ w przyrodzie nie ma dwóch rzeczy idealnie takich samych, to coś trzeba wyróżnić, w związku z tym, poprzez sentyment stawiam na arcygenialną !!! płytę "One Night Of Sin". Twierdzę, że jest to jedna z najwspanialszych kolekcji piosenek, jakie na świat wydała muzyczna matka natura. Sam Cocker jest tutaj w takiej formie wokalnej i kipi taką energią, że mógłby zagłuszyć startujące odrzutowce. A do tego ta bateria instrumentalistów czy chórzystek, co oni tutaj wyprawiają! To wręcz nieprawdopodobne. Jakże głusi muszą być ci, dla których Cocker to tylko ta jedna piosenka "With A Little Help ...". Tutaj także rządzą covery.  Niepodzielnie. O przepraszam, z wyjątkiem "Another Mind Gone". Ale pozostałych jedenaście, to utwory cudzego autorstwa, jednak za sprawą Cockera, nikt z owych kompozytorów nie musiał chować głowy w piasek. Zaczyna się wszystko utworem"When The Night Comes", autorstwa spółki Bryan Adams/Jim Vallance, do którego to nagrania swoje trzy grosze dołożyła także jedna z najwybitniejszych kompozytorek muzyki pop (wszech czasów!!!), Dianne Warren. To delikatne wprowadzenie rysuje charakter płyty, na tyle, że od razu wiemy, co będzie tutaj nastrojowo, co romantycznie, ale i dancingowo czy rockowo zarazem. Nie mam zamiaru opisywać każdego z poszczególnych utworów. To nudne okropnie, a dobre tylko dla jakiegoś znudzonego dziennikarza, który musi wszystko po aptekarsku rozłożyć na czynniki pierwsze. Powiem tylko, że kocham drugą "I Will Live For You" czy trzecią piosenkę "Got To Use My Imagination", tak samo jak wszystkie po nich następujące. Bo to 12 różnych, ale 12 tak samo wielkich i na równym poziomie piosenek, których uroku może nie dostrzec tylko zbłąkana dusza, bądź zatruty mózg, poprzez wszechobecną siekę, wydobywającą się z większości współczesnych odbiorników radiowych, komputerowych czy bezgustownych kolekcjonerów niewłaściwych płyt. Amen.

P.S.1  Posłuchajcie, co Cocker zrobił z kompozycjami Leonarda Cohena, Dana Hartmana czy Tima Hardina.
P.S.2. Wśród grającej załogi , mamy tutaj m.in. takich tuzów, jak choćby: Bryan Adams (gitara rytmiczna), Chris Stainton (pianino, organy - wierny i poddany Cockerowi na wiele późniejszych lat), Aldo Nova (gitara, choć nie wypisano jego udziału na wszystkich egzemplarzach tego tytułu!) czy Lenny Pickett (saksofon). I jeszcze kilkudziesięciu innych. Wszyscy oni przyczynili się do stworzenia tej niezwykłej płyty.
P.S.3  Co prawda wszystkie najważniejsze nagrody muzyczne ominęły tę płytę, ale nie one stanowią o prawdziwej wartości.
P.S.4  Jest to do dzisiaj jedna z najczęściej przeze mnie słuchanych płyt. Jak już się do niej dorwę, to każda z piosenek musi zagrać przynajmniej po 3-5 razy!!!
P.S.5  Acha, zapomniałbym, szósta na płycie piosenka "Unforgiven' ", to zupełnie inna od podobnie pisanej "Unforgiven" (ale bez apostrofu!!!). Ta bez apostrofu, to ta z najnowszej płyty "Hard Knocks", z ubiegłego 2010 roku.

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl