środa, 24 sierpnia 2011

Dzisiejsza slabość polskiego futbolu a dawnego potęga



Może dlatego, że jako dziewięciolatek, miałem frajdę z przeżywania kapitalnych występów Polaków na Mistrzostwach Piłkarskich w Niemczech, w 1974 r (dawne RFN), gdzie grali tak kapitalnie, że wielu światowych ekspertów widziało w nas mistrzów świata, pokochałem tę dyscyplinę bez reszty. Jako jedyną, tak na marginesie. Zresztą, byliśmy wtedy najlepsi!!! Nasi grali jak w transie i byli w stanie wygrać ze wszystkimi. Porażka 0:1 z RFN, była absolutnym nieporozumieniem i fuksem dla Germanów. Wiadomo, fatalne wówczas warunki na boisku, choć równe dla wszystkich, sprzyjały na plus gospodarzom. Gdyby Niemiaszki zagrały w takich warunkach mecz u nas (oczywiście wówczas) , to dostaliby lanie, zarówno sportowe jak i za całą wspólną historię. Nieudane mistrzostwa w Argentynie, w 1978 r., były dla nas porażką, bowiem zajęliśmy na nich, już nie pamiętam, miejsce pomiędzy 5 a 8-mym. Boże, jak ja bym chciał, aby nasza Orla Kadra odnosiła dzisiaj tylko takie porażki! Ale już następny Mundial w Hiszpanii (1982), i ponownie byliśmy trzecią drużyną świata. Fakt, nie graliśmy za Antoniego Piechniczka już tak dobrze i tak ślicznie, jak za Kazimierza Górskiego, ale kto się dzisiaj nad tym zastanawia. Byliśmy trzecią drużyną Świata i już! Może dlatego, że jako młodzieniec, miałem rozkosz w podziwianiu wielkości polskiej piłki, dzisiaj nie mogę się pogodzić, z tym co widzę. A od ponad ćwierć wieku Polska nie osiągnęła niczego. No, może poza miłym srebrnym medalem na Olimpiadzie w Barcelonie, 20 lat temu i kilkunastoma fajnymi meczami w rozgrywkach pucharowych. Chyba, że dla kogoś, sukcesem jest zakwalifikowanie się do mistrzostw Świata czy Europy. W takim układzie faktycznie, możemy nosa zadzierać przed Albanią, Kazachstanem, Azerbejdżanem czy Kirgistanem, bo ci jeszcze nie byli na żadnej takiej ważnej imprezie. Ale i na nich wkrótce przyjdzie czas. Ze smutkiem jednak spoglądam, na potyczki naszych, na przykład z takimi Finami, Szwajcarami czy Amerykanami , którym w tamtych czasach bez problemu, tyłki przetrzepywaliśmy. Dzisiaj, na widok Finów, nasze Orły mają pełne gacie strachu. A remis przyjmowany jest z ulgą. To samo tyczy takiej Austrii, Cypru, Grecji i jeszcze wielu innych państw, których aż boję się ze wstydu wymieniać. A co do piłki klubowej, to żałość mnie ogarnia, gdy widzę, z jakim trudem walczymy z klubami litewskimi, łotewskimi, armeńskimi, itp.... Natomiast, byle przeciętniak wkroczy do akcji ze środka tabeli ligi belgijskiej, austriackiej czy szwedzkiej, to schodzimy z boiska z czołem skulonym do trawy. I nie mówmy o pieniądzach, a raczej o mentalności. Wiele klubów w Europie kupuje również przeciętniaków i słabiaków, z piątego sortu Brazylii, Nigerii, Peru czy Panamy. Ale tamci grają u nich jakoś w miarę nieźle. A u nas, zdychają na boisku, jak my, Polacy. Czyli, tak samo szybko dostają zadyszkę i umierają, już po kwadransie biegania po boisku. Proszę, oto we wczorajszym meczu Wisły z Apoelem, jak było? No przecież, w Apoelu gra ledwie kilku Cypryjczyków, reszta to jacyś post-Jugosłowianie, i tym podobni. W Wiśle są także genetycznie sprawniejsi murzyni (o pardon, afro-amerykanie, jak to się dziś debilnie zwie, w tym pochrzanionym świecie), a padają jak polskie muszki. Za to na Cyprze, słowiańskie dusze popierdzielają w tempie murzyńskiego organizmu. Wiem, wiem, powie mi jeden z drugim, że to kwestia szkoleń i prac kondycyjnych. Wiem o tym. Choć uważam, że nie tylko to decyduje. A przede wszystkim decyduje to, co w głowie. Psychika i mentalność !!!.  Uważam, że nad tym w Polsce trzeba głównie popracować, bo według mnie, w tym leży klucz do sukcesu. Więcej wiary, zaciętości, sportowej złości, itd..., najkrócej mówiąc, na boisko trzeba wyjść z nienawiścią do przeciwnika. Ale nie taką, by się pozabijać, lecz z taką, by go chcieć sportowo upodlić. I to czynią w większości sztaby szkoleniowe na całym świecie. A my się z piłeczką i przeciwnikami pieścimy tak, jak ja ze swoimi winylkami i kompakcikami. Przypomina mi się scena z filmu "Wielki Szu", kiedy to Szu daje w prezencie "panience" (Joli) ,kluczyki do wygranego chwilę wcześniej w karty, sportowego wozu, i mówi: "pędź tak, jakby cię wszyscy chcieli zabić!", na co Ona rzuca zapytanie: "jak to, to ty także?" , a Szu na to: "no, może mniej niż inni".


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl