sobota, 2 lipca 2011

1 lipca 2011 - Warszawa, Plac Defilad, koncert z okazji objęcia prezydencji w UE - Michael Bolton, Kenny G. , Edyta Górniak, i wielu innych...

O tym, że nasz kraj od 1 lipca obejmie prezydencję w Unii Europejskiej na okres pół roku, trudno było się nie dowiedzieć. Wystarczyło w ostatnich dniach włączyć telewizor tylko na chwilę, a informacja ta atakowała nas jak niemal studencka inwazja na punkty ksero w okresie sesyjnym. Podobno to w sumie niczego wielkiego nie oznacza, ale my Polacy lubimy być na podium i chcemy czuć się ważni. I choć bycie mistrzem szachowym to nie to samo co zwycięstwo w Lidze Mistrzów w nogę, ale zawsze jest się pierwszym. Zatem Polska będzie teraz przewodniczyć w UE przez pół roku i to my (niby) rozdajemy karty.
Taki ważny dzień trzeba było jakoś uczcić, co też uczyniliśmy. Wczoraj w Warszawie na Placu Defilad odbył się z tej racji uroczysty koncert. Do tego darmowy, a więc bez podziałów - dla wszystkich. Organizacją i kuchnią tego przedsięwzięcia zajęli się panowie Krzysztof Materna oraz Kuba Wojewódzki. Dwie zupełnie różne postaci, różne osobowości, co w sumie dawało szansę na dobry wynik. Według zasady, minus i minus daje plus. I ku memu zdziwieniu wreszcie zaskoczyło. Zawsze te nasze koncerty z okazji przeróżnych zjawisk lub okoliczności były jakieś takie kanciate, niemrawe, wręcz mdłe. Wczoraj oczy wywaliłem na wierzch, że i u nas może być światowo, a nie jarmarcznie. Pałac Kultury, a także dobry rzut kamer na wieczoro-nocną panoramę Stolicy, z dużą ilością świateł, a później także sztucznych ogni, pokazały Warszawę jako prawdziwą Stolicę Europy.
Z pewnych powodów mogłem oglądać ten koncert nie od początku. Kiedy włączyłem telewizor akurat grał na swoim tenorowym saksofoniku Kenny G, który m.in.zagrał "Niech żyje Bal", z rep. mojej "ulubienicy" Maryli Rodowicz, ale mistrzunio uczynił to znakomicie. Po późniejszych wykonawcach zorientowałem się, że każdy z nich  wykona jakiś wybrany utwór z repertuaru polskiego artysty. Nie załapałem się na Dolores O'Riordan, Chrisa Botti czy Manhattan Transfer, za to na szczęście udało mi się zobaczyć Michaela Boltona, który zaśpiewał 3 piosenki: "Nessun Dorma (Pucciniego) - a to mało kto potrafi zaśpiewać!!! , "Georgia On My Mind" (w towarzystwie Kenny'ego G.) - ten klasyk pochodzi zresztą z kapitalnej płyty "Soul Provider" (1989), z tym że tam na saksie zagrał niezmordowany Michael Brecker. No, a trzecia piosenka zaśpiewana tego wieczoru przez Boltona, to angielska wersja przeboju R.Rynkowskiego "Szczęśliwej Drogi Już Czas". Widać było, że to nowość dla Boltona , gdyż artysta musiał podpierać się tekstem postawionym na statywie. Ale za to zaśpiewał genialnie! Kapitalny głos. Nie stracił niczego ze swej dawnej mocy. Brawo Panie Bolton! Pomiędzy występem Michaela Boltona, a wcześniejszym solo Kenny'ego G, zagrały jeszcze Kapela Ze Wsi Warszawa oraz Angie Stone. I choć to nie moje klimaty, to muszę przyklasnąć, że wypadli oni bardzo dobrze. Szczególnie Angie Stone, która ze swoim niezłym zespołem wykonała m.in. klasyka polskiego reggae (Boże jak to brzmi?!!!) "W moim ogrodzie" grupy Daab. Nie lubię takiego grania, ale to było naprawdę niezłe. Nie poznałem Angie Stone, trochę się posunęła i nieco przytyła...., no dobra, ja także jakoś z wagi nie zjeżdżam. Wielkim zaskoczeniem in plus okazał się niestety zbyt krótki !, bo tylko jedno-utworowy występ Edyty Górniak. Dla niektórych wciąż pozostanie ona "bohaterką" "uroczo" wykonanego hymnu państwowego na mistrzostwach piłkarskich w Korei Płd. , ale mnie wczoraj pani Edytka podniosła na duchu. Wykonała "Sen o Warszawie" Czesława Niemena i wyszło to fantastycznie. Nie dość, że świetnie zaśpiewała, to jeszcze orkiestra dała czadu, a i aranżacyjnie było ze smakiem. Kto by się spodziewał? Cudze chwalicie swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie! Później była kompozycja Kilara "Orawa", podczas której Warszawa pokolorowana została fleszami, błyskami, sztucznymi ogniami. Zrobiło się bajecznie. Kiedy wydawało się, że to koniec, bowiem już po planszy zasuwała lista płac, rozpoczął się po krótkiej chwili wieczór alternatywny. Na scenie pojawił się Tricky ze swoim zespołem (sporo dziewcząt - śpiew i instrumenty) i zaczęło się odjazdowe przedstawienie, podczas którego grupa Tricky'ego wykonała m.in. cover Motorhead "Ace Of Spades". Co prawda moim zdaniem fatalnie, ale odjazdowcom się spodobało, skoro wpadli w trans niemal wszyscy, i ci przed, i ci na scenie. W swoim czasie mnóstwo ludzi próbowało mnie zarazić klimatami Tricky'iego i nikomu to się nie udało, nawet tym od Massive Attack, natomiast wczoraj w miarę, bo w miarę, ale podobał mi się ich występ. Jako całość. Fanem takiego grania już chyba nie zostanę, ale mimo wszystko czapki z głów.
Reasumując, pragnę powiedzieć, że nasza telewizja, jak i zarówno specjaliści organizatorzy od takich festynowych okazji, nigdy dotąd nie zorganizowali czegoś na tak wysokim poziomie. Byli przeróżni artyści, przeróżna publiczność, ale wszystko zostało podane w takich proporcjach i z takim smakiem, że brawo, brawo, brawo! A do tego oprawa naprawdę godna podziwu. A ja tu dwa dni temu napisałem, że nie będę oglądać telewizji. O ironio!

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl