czwartek, 31 marca 2011

LEAP DAY - "Skylge's Lair" - (2011) -

 LEAP DAY - "Skylge's Lair" - (OSKAR) -



Holenderska grupa Leap Day, należy do sektora mało znanych współczesnych twórców szeroko pojmowanego rocka progresywnego. O ile termin rock progresywny w dzisiejszych czasach jest należycie jeszcze rozumiany. Powielanie pomysłów stworzonych przed kilkoma dekadami przez Pink Floyd, Genesis, Camel czy Marillion, raczej z rzadka znajduje dzisiaj godnych naśladowców. A mimo to wielu próbuje. Leap Day jest jednym z takich zespołów. Grupa jawi nam się jako sekstet, z dwoma gitarzystami, dwoma klawiszowcami, basistą i perkusistą. Wokalista Jos Harteveld (przy okazji gitarzysta akustyczny) jest ,w moim odczuciu, najsłabszym ogniwem zespołu. To znaczy, dobrze gra i należycie śpiewa, ale w jego głosie brakuje mi polotu, no i "tego czegoś". Jest jakiś taki bezbarwny, zupełnie jak tuziny wokalistów współczesnych neo-progresywnych bandów np.z Włoch, Hiszpanii, bądź Ameryki Łacińskiej. Bez obrazy dla ich narodowości, chciałbym zostać dobrze zrozumiany. Chodzi mi raczej o trzecioligowość, a wręcz amatorszczyznę, jaka najczęściej (są wyjątki) kłuje po uszach w takim graniu z owych miejsc. Jednak niesprawiedliwym byłoby karcić cały zespół, który stara się jak może, a nawet  często ładnie i rzetelnie gra. Na dzieło "Skylge's Lair" przypada osiem kompozycji, przeważnie 6,7 czy 8-minutowych, czyli rozbudowanych, lecz nie suit. Muzyka Lead Day ewidentnie opiera się na motywach i pomysłach zaczerpniętych od w/w zespołów, jednak znacząco ustępującym ich poziomowi. Jedynym naprawdę ładnym i poruszającym fragmentem tego albumu jest utwór "Walls", zbliżony poziomem do dokonań np. IQ, Jadis czy tym podobnych kontynuatorów mistrzowskich grup. Cały utwór przywołuje ducha starych dzieł Yes czy Genesis, a do tego pod jego koniec Eddie Mulder gra floydowskie gitarowe solo w klimacie utworu "High Hopes". Już choćby dla tego utworu warto zapisać w swoim notesie nazwę grupy Leap Day i śledzić ich ewentualne dalsze poczynania.
Na koniec dodam jeszcze dwie rzeczy, mianowicie ich poprzedni album "Awaking The Muse" (2009), w mojej ocenie, był dużo lepszy muzycznie i lepiej wyprodukowany, choć zarówno za produkcję i realizację odpowiedzialny był ten sam człowiek, Derk Evert Waalkens. A drugą sprawą jest to, że płyty tego zespołu wydaje na cały świat  poznańska firma Oskar, która jest wydawcą płyt choćby takich  grup, jak krajowe Ceti czy After, a w przeszłości także dokonań Colina Bassa, basisty grupy Camel.


"NAWIEDZONE STUDIO" 
w każdą niedzielę w RADIO "AFERA" - 98,6 FM (POZNAŃ) - godz. 22.00
posłuchaj na żywo w internecie !!!