Kiedy przed 1,5 tygodnia zaprezentowałem w Nawiedzonym SKORPIO i PANDORA'S BOX, a w minioną niedzielę dołożyłem "jedynkę" PUHDYS i kawałek z "siódemki: OMEGI, w życiu nie przypuszczałem, że tak mnie kopnie na punkcie dawnego rocka Braci Demoludów.
Powyciągałem z szaf stare analogi, ale i także wznowienia kompaktowe i zacząłem całodniowe przesłuchiwania muzyki, której za czasów PRL , wcale tak bardzo się nie kochało. Ta muzyka była produktem zastępczym dla nieosiągalnego zgniłego Zachodu (tak mawiano). Każdy z nas wolał Rolling Stones'ów, AC/DC czy Presleya, zamiast ELECTRĘ, DIE PUHDYS, KREIS, STERN COMBO MEISSEN czy KARAT. A że nie było tego czego się pragnęło, to brało się co jest. To dlatego moje pokolenia są tak dobre i osłuchane w East Rocku, a nie gdyż tak to kochaliśmy. Jednak, gdy tamtej muzyki słucha się dzisiaj, wrażenie jest zupełnie inne - dużo lepsze ! Okazuje się, że przeciętni DIE PUHDYS brzmią dzisiaj znakomicie, a ich pierwsze dwie płyty są po prostu genialne. To samo można rzec o węgierskich SKORPIO, LOCOMOTIV GT, OMEGA, KATI KOVACS czy niemieckich KARAT, ELECTRA czy KARUSELL i wielu innych. Teraz, kiedy każdy z nas zna już na pamięć wszystkie najlepsze anglo-amerykańskie płyty, łatwiej jest posłuchać i docenić wykonawców ze Wschodu. Wcale nie byli oni gorsi od bogaczy z kapitalistycznego Zachodu. Może nie mieli takiego sprzętu, takich producentów, warunków studyjnych, pieniędzy,...., ale posiadali duszę. Musieli w tekstach przemycić umiejętne przekazy, które aparatczykowie cenzorzy by przepuścili dalej, nie rozszyfrowując przesłania. A muzycznie? No właśnie, mając same przeszkody do pokonania, te grupy siłą ducha wspaniale się organizowały i prawie z zerowymi zasobami w sakwie brzmieli często ze swoim kiepściutkim sprzętem, jak ich rówieśnicy z zachodu. Po kilkunastu dniach oglądania okładek, słuchania płyt i czytania niemieckiej encyklopedii o East Rocku, doszedłem do wniosku, że wzięło mnie na dobre.
A piszę to po to, by zasygnalizować, że w najbliższą niedzielę czeka nas kolejny krótki, już trzeci z rzędu, kącik "Demoludy". Już wiem co zagram. Jeszcze muszę tylko zgrać jednego winyla na CD. I poleci w eter! Cieszy mnie, że i Wy załapaliście o co chodzi, a niektórzy wręcz stanowczo się dopominają o stare komunistyczne rockowe wymiatanie.
Oczywiście uspakajając pozostałych, dodam, iż śledzę nowości na bieżąco, kupuję płyty, pomimo regresu mojego portfela, a i dostałem kilkanaście przepysznych promówek. Wiadomo, nie wszystko w radyjku zagram. Są ładne płyty z muzyką , której w "Nawiedzonym" słuchać nie chcecie, tak więc te pozostawię tylko dla siebie, ale całą resztę (oczywiście tę lepszą) zabierać będę na niedzielne wieczoro-noce.