poniedziałek, 28 marca 2011

DURAN DURAN - "All You Need Is Now" - (2011) -

 DURAN DURAN - "All You need Is Now" - (w Polsce płytę na licencji wydała firma MYSTIC PRODUCTION) -



Kiedy słyszy się deklaracje muzyków Duran Duran, że jeśli ich najnowsza płyta nie sprzeda się, to grupa rozleci się definitywnie, brzmi to jakby przystawiono fanom nóż do gardła. Zresztą nie tylko fanom, przecież samym sobie także. Ja ich kupuję w ciemno, a dopiero później zaglądam do środka i sprawdzam czy zawartość cieszy. Jeśli by tak postąpiło jeszcze trochę fanów, to ....  .
Nie muszę pisać, że normą staje się najpierw sprzedaż cyfrowa (w tym przypadku już w 2010 r.), a dopiero po upływie wielu tygodni (czasem i miesięcy) ukazuje się normalny nośnik w postaci płyty. Panowie z Duran Duran także trzymają się ustalonych ostatnio reguł. Jak dla mnie, reguł niestety kompletnie popapranych. Zbieracze płyt otrzymują ten album zatem dopiero w marcu 2011 !!!
"All You Need Is Now" pokazuje się na rynku po 4-letniej przerwie od czasu koszmarnego gniotu, jakim był album-nieporozumienie "Red Carpet Massacre", przygotowanym z myślą o odbiorcach beznamiętnej sieczki r'n'b czy współczesnego plastiku soulowo-podobnego. Na szczęście ten gniot nie sprzedał się dobrze i panowie z Duran Duran zostali zmuszeni powrócić do fajnego grania. Może już nie tak chwytliwego i pomysłowego jak na znakomitym comebackowym albumie "Astronaut" (2004), ale jednak będącemu pomostem pomiędzy nowoczesnym brzmieniem, a starymi melodiami i patentami, rodem z ich pierwszych trzech płyt.
Początek płyty może jednak nieco przestraszyć dawnego fana zespołu. Te miksy, przestery i elektroniczny łomot, wcale nie zapowiada, że po chwili sprawnie wskoczy w to miła melodia i mniej natarczywy rytm. Rozumiem, że grupa chce nam podsunąć na początek to, co leży w ich obecnych zainteresowaniach. Tę pastylkę da się przełknąć, tak samo jak i następną dość przeciętną w postaci "Blame The Machines". Co prawda już nie tak techno-nachalną, ale też i z mniej chwytliwą melodią. To co fajne, a nawet najfajniejsze, grupa zamieściła na pozycjach 3 i 4. To jest Duran Duran najwyższej próby. Kapitalny i przy okazji bardzo chwytliwy "Being Followed" powinien okupować listy przebojów, zaś najpiękniejszym fragmentem płyty jest jednak balladowa, następna w kolejności porządkowej, kompozycja "Leave A Light On". Do bólu nasuwa skojarzenia z "Winter Marches On" oraz "A Matter Of Feeling" ze świetnej "Notorious" (1986), ale lśni niczym perła w koronie. I choć później na albumie jest jeszcze dziesięć kompozycji, tzn. osiem + dwie miniatury, to nic już tak serca wysoko nie unosi. Mimo to, płyty nadal dobrze się słucha. Np. "Safe (In The Heat Of The Moment)", to taki typowy Duran dla drugiej połowy lat 80-tych, z soulującą gitarką, żeńskim chórkiem i tanecznym rytmem. Sprawia wrażenie kompozycji już gdzieś kiedyś słyszanej. Podobnego uczucia doznałem przy nieco rąbankowym, ale i paradoksalnie fajnym "Other People's Lives". Jednak w życiu nie zamieniłbym tego utworu na następującą po chwili balladę "Mediterranea", gdzie ładna partia klawiszy snuje się niczym rozmarzony akordeon. Do tego ponownie ładna melodia nie pozwalająca przejść obojętnie obok takiego utworu. Są także rzeczy fajne i paradoksalnie niedoskonałe zarazem, jak np. utwór "Runway Runaway", z mętną i niechwytliwą zwrotką, ale za to ze świetnym soczystym i witalnym refrenem.
W sumie, każdy z sympatyków niegdyś najlepiej ubranego zespołu świata, znajdzie tutaj coś dla siebie. Bo to dobra płyta, momentami nawet bardzo dobra, ale nie wolno ciągle żyć wspomnieniami i oczekiwać arcydzieł na miarę pierwszych czterech albumów czwórki przystojniaczków z Birmingham. O przepraszam, piątki. Nie zapominajmy, że swojej gitary dołożył tutaj mocno (na całej płycie) Dom Brown, którego w książeczce wyszczególniono tylko niewytłuszczoną czcionką.

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl