czwartek, 17 marca 2011

PHIL LYNOTT i THIN LIZZY - ciekawostki nadesłane od naszego korespondenta z Irlandii

Nasz irlandzki korespondent ,że pozwolę sobie tak 
nazwać Andrzeja z Zielonej Wyspy,
dwa dni temu napisał do mnie w liście o 
kilku ciekawostkach dotyczących 
Phila Lynotta, nieżyjącego już od ćwierć wieku 
muzyka irlandzkiej grupy Thin Lizzy.
Jako, że uznałem ten tekst za bardzo ciekawy,
poprosiłem naszego wyspiarskiego
kolegę Andrzeja, o zgodę na zamieszczenie 
go w całości na Blogu Nawiedzonego.
Takową zgodę otrzymałem, tak więc poniżej 
zamieszczam oryginalną jego treść.
Gorąco zachęcam do lektury!

"W miniony piątek oglądałem jeden z popularniejszych irlandzkich
programów rozrywkowych, a mianowicie ?The Late Late Show?,
 prowadzony
przez niejakiego Ryana Tubridy. Jak to zwykle bywa w tego typu
produkcjach, gospodarz gawędzi ze sławnymi ludźmi, a w przerwach
występują mniej lub bardziej znani wykonawcy. Nic w tym
 szczególnego i
nie o panu Tubridy?m chcę tu napisać, ale o jego piątkowych
 gościach i
rocznicy z okazji której przybyli.

W styczniu minęło 25 lat od nagłej śmierci Phila Lynotta i z tegoż
właśnie powodu w studiu telewizyjnym pojawiły się osoby w
 ten czy inny
sposób z nim związane. Na pierwszym miejscu należy oczywiście
wymienić
matkę zmarłego Philomenę Lynott, oraz członków grupy Thin Lizzy w
dzisiejszym składzie, ale mogliśmy wysłuchać także co mieli do
powiedzenia Joe Elliott z Def Leppard i Brush Shiells znany nam 
ze Skid
Row. Główną gwiazdą programu była rzecz jasna pani Lynott. Ta ponad
dziewięćdziesięcioletnia dama z nieskrywanym wzruszeniem opowiadała o
trudnościach, z jakimi musiała borykać się, jako samotna matka
wychowując czarnego syna, początkach kariery Phila, wspominała ponadto
koncerty, na których bywała, a wszystko to ubarwiając ciekawymi
anegdotami. Jej wypowiedzi wzbogacono archiwalnym fragmentem jednego z
występów Thin Lizzy, na którym to będący u szczytu sławy Phil, gra
specjalnie dla niej ?I'm Still In Love With You?. Nie zabrakło też
dwóch
szlagierów zagranych na żywo przez obecnych członków grupy, którzy
brawurowo wykonali nieśmiertelny przebój ?
The Boys Are Back In Town? i
niemniej znany ?Don't Believe a Word?. Dodatkowo Scott Gorham, Brian
Downey i Brush Shiells dorzucili garść wspomnień, zaś frontmen Def
Lepard, opowiadał o tym jak inspirująco działała na niego muzyka Thin
Lizzy, na koncertach którego to zespołu bywał często jako młody
chłopak.
Co więcej, dowiedziałem się, że na lato tego roku przewidziane są
wspólne występy obu grup ? gratka, o której w Polsce możemy tylko
pomarzyć.

Po obejrzeniu tego programu zdałem sobie sprawę, że faktycznie
 ostatnio
dużo Phila Lynotta dookoła i teraz wiem dlaczego. Nie ma prawie dnia,
żebym w radiu nie usłyszał co najmniej jednej jego piosenki, od
jakiegoś
czasu mówi się o wystawie poświęconej Thin Lizzy, a zwłaszcza jej
liderowi, którą zorganizowano w dublińskim Stephen's Green Shopping
Centre, niedawno w księgarni widziałem biograficzną książkę
autorstwa
Philomeny Lynott zatytułowaną ?My Boy?, w magazynach muzycznych
pojawiają się wkładki poświęcone Philowi, różni wykonawcy grają po
pubach koncerty dedykowane temu muzykowi, wyszły również
 wersje deluxe
wielu, jeśli nie wszystkich albumów grupy, której przewodził.
Złośliwi
mogą powiedzieć, że ktoś stara się zarobić trochę pieniędzy na
sprawdzonej nazwie, ale dla mnie jest to przede wszystkim oznaka
 pamięci
i wdzięczności. Zwykli ludzie znają i kochają tą grupę. Jej muzyka
wciąż
żyje. Nawet na ostatnim przedstawieniu w Tosi szkole,
 chór dziewczynek
śpiewał składankę piosenek Thin Lizzy! Rozmawiałem z taksówkarzem,
który
bodajże jako 15 latek był na koncercie wspomnianej grupy, tutaj ? w
Kilkenny i opowiadał, że później można było porozmawiać i
pożartować z
Philem w lokalnym pubie. Minęło ćwierć wieku odkąd Phil Lynott
opuścił
ten świat, ale muzyka, którą tworzył przetrwała próbę czasu i choć
historia Irlandii, podobnie jak i nasza obfituje w nieudane powstania,
tragedie i egzekucje bohaterów, to jest w niej również miejsce dla
ludzi
muzyki, literatury, czy sportu. W Dublinie stoi pomnik Phila Lynotta,
widziałem pomniki legendarnych graczy w hurlinga i ich pamięć czci się
na równi z narodowymi herosami, bowiem wszyscy oni swą działalnością
budowali narodową dumę. I tak trzymać i warto przenieść podobne
zachowania na nasz grunt...

Na zakończenie chciałbym dorzucić jedną z historyjek, którą
opowiedziała
pani Philomena. Zdarzenie miało miejsce na wspomnianym wyżej
 koncercie,
na którym Phil zadedykował obecnej tam matce piosenkę ?I'm Still In
Love
With You?. Kiedy się to stało wszystkie reflektory i kamery zwróciły
się
rzecz jasna na wzruszoną matkę. W tym momencie, siedzący obok
 chłopak
runął jak długi na ziemię pomiędzy krzesła, zaś przerażona pani
Lynott
zaczęła wzywać pomocy, sądząc że ma do czynienia z atakiem
epilepsji.
Później okazało się, że ów nieszczęśnik nie cierpiał na żadną
chorobę,
ale był młodym księdzem, który uciekł w sekrecie z seminarium i
przedostał się przez otaczający je mur by móc uczestniczyć w
koncercie
Thin Lizzy, lecz kiedy znalazł się w świetle reflektorów wpadł w
panikę
i postanowił zniknąć pomiędzy rzędami krzeseł by uniknąć
rozpoznania i
kłopotów...

I to by było na tyle ? garść ciekawostek, które mogę się Panu wydać
interesujące ? można powiedzieć relacja korespondenta z
Irlandii.Proszę
nie nabrać błędnego przekonania, że jestem specem od Thin Lizzy. Nic
bardziej mylnego. Niezwykle sobie cenię tą grupę i lubię wiele ich
piosenek, ale to wszystko. Zwyczajnie chciałem opisać nie mój, ale
Irlandczyków stosunek do spuścizny Phila Lynotta."
Pozdrawiam serdecznie

Andrzej Gwoździk