WITHIN TEMPTATION - "The Unforgiving" - (SONY) -
Długo był mi ten zespół obojętny, a nieskromnie dodam, iż poznałem go już przy debiutanckiej płycie "Enter" (1997). Czyli na kilka lat przed bestsellerową "Mother Earth". Był to czas wzmożonej aktywności pseudo-gotyckich tworów, z których większość nie nadawała się do słuchania. Receptą na sukces była zazwyczaj nieco podretuszowana panienka, przyodziana w czerń, z ostrym makijażem i wyzywającym wizerunkiem. A w roli akompaniatorów występowało przeważnie 4 metalowo-naparzających młodzieńców, obwieszonych krzyżami, rzemykami, medalionami, itp...Oczywiście oprócz gitar i bębnów, obowiązkowo w zestawie musiały być klawisze. Aby było dostojniej i poważniej. Młodzi słuchacze nieznający jeszcze prawdziwych kobieco-wampirycznych istot, łapali się na te mierne image swych idoli, którzy z racji rówieśniczego wieku, stawali się dla nich bardziej wiarygodnymi. Dziś już wiemy, że wiele z owych szansonistów dawno pozakładało rodziny i instrumenty wstawiło do komisów. A z buntu i mrocznych ideałów pozostały tylko pamiątkowe zdjęcia i wspomnienia z naiwnych lat. Jednak kto potraktował sprawę serio, pozostał na dłużej w grze, łącząc przyjemność tworzenia i pasję ze sposobem na życie. Jednym z takich zespołów jest holenderski Within Temptation, który odniósł sukces międzynarodowy, bowiem zasłużył na niego jak nikt inny. Powiedzmy sobie szczerze także, że gdyby nie przeurocza Sharon Den Adel i jej piękny i pełen namiętności śpiew, to byłyby nici z całej tej zabawy i filozofii.
Grupa doszła do takiego stadium, iż teraz sama dyktuje warunki. Negocjuje dobre kontrakty i nie pozwala ingerować w kwestie artystyczne. Wynikiem tego mogą być takie płyty jak najnowsza "The Unforgiving". Nie ma tutaj pieśni dla rozczarowanych i porzuconych nastolatków przez pierwsze i najważniejsze miłości. Nie ma tego podkolorowanego gotyckiego świata, gdzie wampirzyce cmokały po szyi, zamiast wbijać w nie kły. Tamten świat, choć uroczy, pozostał za plecami, a na koncertach powracać będzie raczej jako obraz wspomnień. Sharon Den Adel postanowiła wraz z kolegami zaprosić swoich słuchaczy do pewnej gry, toczącej się w oprawie komiksowej i podrasować samą muzykę witalnością, przebojowością, a co za tym idzie, dotrzeć także do zza oceanicznego odbiorcy. Muzyka nabrała tempa, pełnego brzmienia i metalowej siły. Stała się komunikatywna, a jej melodie wdarły się do mojej głowy z siłą wodospadu, który teraz płynie w moich żyłach. Nie spodziewałem się takiej muzyki po Within Temptation, ale gdyby mnie ktoś zapytał wcześniej, czy takiej pragnę, odrzekłbym: tak !!! Wiem, że w opisie i charakterystyce dzieła, należy wymienić wszystkie za i przeciw i je uargumentować. Ale ja tego zrobić nie potrafię. Niech dowodem szaleństwa będzie fakt, iż nie ma dnia w moim życiu, bym nie spędził z tą płytą kilkudziesięciu minut. Pal licho, że na początku podobały mi się głównie "Shot In The Dark" , "Iron" czy "Where Is The Edge". Tak, to są najbardziej chwytliwe piosenki na dobry początek. Jednak po głębszym zanurzeniu się w tej lekturze można odkryć ławicę diamentów. Zatem dociekliwych i nieustępliwych płyta ta powinna zabić. Jak mnie.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00
nawiedzonestudio.boo.pl