FC Barcelona najlepszym klubem Europy. Czy kogoś to zaskakuje? Mnie nie. Wczorajszy finał na Wembley z Manchesterem United tylko to potwierdził. Może kogoś razić futbol Barcelony, te setki podań, to usypianie przeciwnika, te 75% posiadania piłki, może razić wiele innych rzeczy, ale te nagłe ich zrywy, te kilka sekund po uśpionej grze jakie piłkarze Barcy potrafią koncertowo zagrać i dobić przeciwnika, to coś czego nie potrafi nikt w Europie i chyba na świecie. Gdyby mi ktoś pokazał taką grę ze dwadzieścia lat temu, pomyślałbym , że to jakaś gra komputerowa. Ta nieprawdopodobnie dokładna gra wydaje się wręcz niemożliwą dla zwykłego człowieka jako istoty. A jednak !
Oglądałem wczorajszy mecz z otwartą gębą, pomimo iż meczów Barcelony tak grającej, widziałem dziesiątki. Mało tego, nie byłem ani trochę zaskoczony ich poziomem gry, a jednak wychodziłem z podziwu. Drużyna Manchesteru praktycznie nie istniała. Chyba, że za wielką zasługę uznamy ostatni kwadrans, w którym Man U grali z Barcą jak, powiedzmy, równy z równym. Wspomnę jeszcze o golu Rooneya ze spalonego. Efektownego. Bynajmniej niezasłużonego. Barcelona doszła do takiego stanu perfekcji, że na dzień dzisiejszy nie ma sensu w ogóle toczyć z nią bojów. Od dzisiaj drużyny w Champions League powinny grać już tylko w finale o drugie miejsce, bo pierwsze należy do Bogów, a tymi są Katalończycy.
Manchester dopóki nie wystąpił we wczorajszym finale jawił się jako znakomity zespół, godny finalisty tejże imprezy. Do wczoraj można było tak to widzieć oczyma wyobraźni. A czym jest wyobraźnia pokazał wczorajszy finał. Jest złudna. Realia pokazały, że stanąć do walki z Barcą to po prostu wielki nietakt.