MEMORIES OF MACHINES - "Warm Winter" - (MASCOT MUSIC) -
Jeszcze nie miałem tej płyty, a już czułem, że to będzie to! Po raz kolejny mój czujny nos nie zawiódł. Ale przede wszystkim, to po raz kolejny nie zawiedli mnie muzycy, od których to wszystko przecież zależy. Tim Bowness, wokalista znany z No-Man, czyli z zespołu (a tak naprawdę duetu) dowodzonego przez Stevena Wilsona (lidera Porcupine Tree), to najbardziej delikatny i rozmarzony głos, działający niczym balsam na uszy otaczającego nas świata pełnego wojen, konfliktów i nienawiści. To pierwszy trzon tego niezwykłego duetu. Drugim jest włoski multiinstrumentalista i kompozytor Giancarlo Erra. Także dobrze znana nam postać, wywodząca się jak Bowness, z muzyków nieco młodszego pokolenia. Na co dzień prowadzi grupę Nosound, której jest bezsprzecznym liderem. Jako, że obaj Panowie kochają podobne muzyczne nastroje i klimaty , tylko kwestią czasu było połączenie ich w mocną armię piękna i subtelności. Namiastkę ich wspólnych możliwości otrzymaliśmy już na drugiej płycie Nosound "Lightdark" (2008), w postaci przecudownej kompozycji "Someone Starts To Fade Away". Może trudno będzie w to uwierzyć, ale właśnie dopiero co wydana płyta "Warm Winter" przynosi rzeczy równie piękne, a czasem wręcz istne arcydzieła, jak: "Warm Winter" czy "Change Me Once Again" (to w ogóle zresztą najpiękniejszy utwór! - kto wie, może i całego tego roku!). Każde ucho wyczulone na piękno, a nie będące jeszcze skażone bezguściem większości ludzkiej populacji, powinno tę płytę aplikować sobie codziennie po kilka razy, bez popitki. W ramach niepisanego programu ochrony dobrego smaku. Oczywiście mogę dopisać jeszcze kilka tytułów , jak: :Before We Fall" , "Lost And Found In The Digital World" czy "At The Centre Of It All" i owinąć szalem najpiękniej splecionych słów, by ubłagać ewentualnego odbiorcę o wczucie się w całkowitą atmosferę tegoż dzieła.Tylko co to da, jeśli gardło bracie zedrzesz, a wyprany z wszelkich emocji mózg i tak powróci do durnego łomotu. Sądzę, że gdyby większość ludzi słuchało takich płyt jak ta, nie byłoby wojen i nienawiści. Choć może zbyt wysoko stawiam poprzeczkę. Większości ludzkim istnieniom przydałoby się w ogóle zapisywać na receptach przymusowe słuchanie muzyki, bowiem bez niej snują się po tym świecie jak po krainie bezcelu i bezsensu.
Tylko z dziennikarskiego obowiązku nadmienię, iż panom Erra i Bownessowi towarzyszy około dwudziestu muzyków. Zarówno z nazwiskami niewiele nam mówiącymi jak i tymi największymi (Peter Hammill, Robert Fripp, Steven Wilson, Julianne Regan, Colin Edwin,...), które zbudowały legendy i podwaliny pod wielkie arcydzieła, jak choćby i właśnie TO! Jednak nie nazwiska są tu istotne. Nie myślimy o nich podczas słuchania tej płyty. One tylko lekko pomagają w komercyjnym aspekcie dzieła. Jeśli w ogóle wolno tak powiedzieć o płycie, która już w samym założeniu jest przecież dziełem niekomercyjnym. Kiedy słucham tej płyty myślę sobie jak bezczelnie wielu wykonawców podszywa się po dział "rock progresywny" czy tam "art rock". Jak wielu z nich wykoślawia te pojęcia. Dzisiaj należne już tylko nielicznym, jak choćby, a może przede wszystkim, takim twórcom jak z omówionego projektu Memories Of Machines. Dziękuję za uwagę.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00
nawiedzonestudio.boo.pl