W kategoriach miłego i rozleniwionego wieczoru, warto było pójść sobie na dzisiejszy mecz Lecha z Borussią Dortmund. Szkoda tylko, że panowie piłkarze nie umówili się w szatni na jakiś sympatyczny remis, typu 3:3. Było by milej, a takie 0:0 pozostawia niesmak. Meczyk odbywał się w sielankowej atmosferze, bez fauli, prawie bez strzałów, a już na pewno bez emocji. Do pewnego momentu nawet był doping kibiców, porządny, głośny i pełno-stadionowy, ale gdy ci zorientowali się, że to nie serio mecz tylko piknik na zielonej trawce - zacichli. Później jeszcze kilka razy próbowali poderwać do gry jednych i drugich, ale niczego nie wskórali. Zatem najwłaściwszą piosenkę odśpiewał stadion w okolicach 75 minuty, a była nią "Stary niedźwiedź mocno śpi". Szkoda. Miał to być mecz, który na długo mógł i powinien pozostać w pamięci. Bo i mistrz Niemiec i wciąż jeszcze aktualny mistrz Polski. Do tego fajni piłkarze, wśród nich wiele gwiazd,... No, ale jeśli się nie gra serio, o cokolwiek, to nikt nogi pod młot nie wystawia. Tak też i było dzisiejszego wieczoru przy Bułgarskiej. Szkoda tych ponad 40.000 fanów Lecha i około 100 przyjezdnych z Dortmundu. Być może i z lekka przesadzam i zbyt poważnie do sprawy podchodzę, ale już taki jestem, że nawet towarzyskie spotkania traktuję serio. Może dlatego, że jako młodziak na boisku nigdy nikomu nie odpuszczałem. Po prostu nie lubię remisów i nienawidzę przegrywać.