piątek, 9 września 2022

emeryt

Na ogólne dobre samopoczucie wybrałem się do fryzjera. A konkretnie, fryzjerki. Pani szefująca nożyczkami, w regularnie przeze mnie odwiedzanym gabinecie, tym razem zaskoczyła innym fartuchem. Zniknął z pola widzenia dotychczasowy, reklamujący firmę Scharzkopf, i trochę dziwne uczucie, bo się przyzwyczaiłem. Atmosfera tradycyjnie przyjemna - radio nastawione, ładnie wypachnione, nawet rzut okiem przez szybę zakładu dostarcza nieco drzewnej zieleni. Siedzę więc sobie beztrosko, daję się raz po raz sprayem z wody popsikać, tu i ówdzie podstrzyc, gdzieś na karku podmaszynkować, a najfajniej, gdy kobiece dłonie bałaganią w mych włosach. Pani fryzjerka nieźle cieniuje, z reguły pamięta o naddatkach na brwiach, ale zawsze w domu poprawiam baczki. Te tradycyjnie wychodzą na nie, czyli nie, jak lubię. No i, jak to na fryzjerskim fotelu, gadka-szmatka. O filmie, muzyce i kosmosie nie, nawet nie zdecydowanie, co wiem od pierwszej wizyty, ale wszystko inne może być. Czas na fotelu upływa raczej miło, z każdą chwilą włosy ciemnieją, większość tych srebrzystych już pod stopami, zatem dzieje się dobrze. I tak do momentu zapłaty, kiedy już mam wychodzić, lecz ciągle jest tyle do pogadania. Nadchodzi wreszcie czas, gdy ostatecznie chwytam klamkę w dłoń, za chwilę planując znaleźć się po drugiej stronie drzwi, a tu raptem, w nawiązaniu do finału jednego z tematów, na odchodne z ust pani fryzjerki pada zapytanie, i przyznam, zmieniające dotychczasowe o sobie myślenie: "czy pan jest na emeryturze?". Cios. Zdecydowany, prawy sierpowy, znienacka. Nie zdążyłem wziąć w gardę. I choć raczej nie bywam przewrażliwiony w kwestii ujawniania ilość przebytych lat, jak z reguły należy w tej materii stosować delikatność wobec pań, to najzwyczajniej tego dnia nie spodziewałem się. Przed oczyma stanął mi tytuł Dżem'owego albumu "Dzień, w którym pękło niebo", i wiecie co, Drodzy Państwo, zaraz po powrocie do domu popatrzyłem w lustro - faktycznie, tu jeden zagniot, tu kilka innych, jakieś szramy, zmarchy, przebarwienia, ogólnie twarz zniszczona, umęczona, wyraźnie nie nowa. Na nic więc jedna czy druga przykrywka, że tu niby jakieś odmładzające przetarte dżinsy, luzackie t-shrty, w dźwiękach rock'n'roll, w sercu i umyśle wciąż chłopak, czy inne tam wymówki. Andy, stary dziad z ciebie, przyjmij, pogódź się. Pierwszy poważny symptom twego zdziadzienia ujawniono właśnie wczoraj w zakładzie kosmetyczno-fryzjerskim, na którego najnormalniej Andy powinien ustrzelić focha, jednak prawdę należy przyjąć z godnością. Zapamiętajmy datę: 8 września 2022. Od tego dnia rozpoczynam jesień życia.

a.m.