czwartek, 16 czerwca 2022

lies (through the 80's)

Było wczesną, jeszcze tą cieplejszą jesienią, roku odległego, kiedy z moim nowym kumplem wbiliśmy do Żydka przy Długiej. Malutki rozmiarami, acz wielki asortymentem sklep, tylko z winylami. Z czasem doszły tam jeszcze kasety, ale nie zawracajmy sobie głowy. Żydek, czyli Pan Adler, był niski, krępy, nosił grube szkła i miał poszarpane, raczej niespecjalnie wystylizowane włosy, o dotkliwie zarysowanej siwiźnie. W jego sklepie na wyciągniecie ręki było dużo dobra, choć o każde jedno trzeba było z osobna poprosić. To jeszcze nie te czasy do wertowanych samowolek. Zjawisko "diggin' " określa nową epokę rycia w płytach, a wtedy tylko osoba zza lady rozdawała karty.
Na środku lokalu była dzieląca sklep od zaplecza kotara, a za nią prawdziwe skarby, ale to już tylko dla wybrańców. Wyobrażam sobie, co tam musiało się dziać, skoro dla mnie w podstawowej części gospodarzyły na półkach same rzeczy niezwykłe. Kilka stamtąd wyciągnąłem, m.in. Nazareth "Hair Of The Dog" - przeceniony na mą prośbę z sześciuset do czterystu pięćdziesięciu, ponieważ przeskakiwało na "Beggars Day". I też w tym miejscu kupiłem Rainbow "Difficult To Cure", jak również potrzebny do dzisiejszego tekstu, gorący wówczas album Manfred Mann's Earth Band "Chance". Półkowały dwie sztuki, i do dzisiaj nie pojmuję, dlaczego jedna w cenie 950, a druga, będąca w identycznie dobrym stanie, aż po 1900. Trapi mnie, bo pewnie wciąż o czymś nie wiem, a obecnie nie da się tego rozwikłać.
Całe "Chance" szybko stało się moim muzycznym priorytetem, dlatego dziwiły mnie niekończące fatalne recenzje, jakie album otrzymywał. Z czasem płyta zasłużyła nawet na miano najgorszej w dorobku Ziemskiej Orkiestry Manfreda Manna, co spowodowało, że od zawsze wyłączam się z wszelakich dyskusji w jej temacie, ponieważ obecnie nikt już tej muzyki i tak nie słucha, nie przeżywa, a najczęściej przepisuje po starszych kolegach, którym gusta zjechały jeszcze przed sakramentalnym "tak".
"Lies (Through The 80's)" to pierwszy singiel z Chance. Drugim było "For You" - notabene świetny cover Bruce'a Springsteena. Choć to zdaje się też chyba tylko moja opinia. Nie od dziś wiadomo, że to, co dla mnie bombowe, w skali ogólnej raczej ble. No, ale powróćmy do "Lies (Through The 80's)" i strony B singla, tajemniczo zatytułowanego "You're Not My". Ojojoj, czyżby to nowy, jakiś pozaalbumowy track? Nic z tego. To "Adolescent Dream", jedynie na potrzeby singla lekko zmodyfikowane. Głównie za sprawą mylącego wielu ludzi tytułu.
"Lies (Through The 80's)", czyli "Kłamstwa przez całe lata osiemdziesiąte", otwierało album i okazało się fantastyczną syntezatorowo-gitarową piosenką, z wiodącym wokalnie Chrisem Thompsonem (który na tej płycie już tylko epizodycznie), któremu nieprzerwanie uroczo dośpiewywał zespołowy chór. Uwielbiam brzmienie Manfreda Manna. Szczególnie jego wirtuozerski popis w sercu kawałka. Szkoda, że tak krótki. Przepadam również za nieustępliwie tnącą gitarą oraz tą niesamowitą, prześliczną końcówką, łagodzącą wezbrany na trzech/czwartych temperament. A tekst? Wtedy miał być proroczy jedynie wobec nowej dekady 80's, a myślę sobie, że do czasów obecnych pasuje jeszcze bardziej: "... przez całe lata osiemdziesiąte nasze stopy odwracać się będą od przeszłości...", z konkludującą ostatnią linijką: "... widziałem dzieciaka bez uśmiechu na twarzy".  

a.m.