czwartek, 16 czerwca 2022

danger zone

Producenci "Top Gun" na numer przewodni mieli do wyboru dziesiątki piosenek, a jednak żadna z tak zwanych gotowców im nie kontentowała. Złożyli więc zamówienie u samego - wszechmogącego - Giorgio Morodera. U człowieka, u którego można oprzeć głowę na ramieniu nawet w sytuacji beznadziejnej. I misja szybko się dokonała. Z tym, że Moroder nie czuł się na siłach, by wykonać solo, poczynił więc przymiarki wobec Toto, ale że nic z tego nie wyszło, a i wkrótce przed oczyma mignęło jeszcze paroma innymi niepewnościami, tym większa nadeszła ulga, gdy okazało się, że ostatecznie wyniuchano fantastycznego Kenny'ego Logginsa. Artystę obozu CBS, podobnie jak wspomniani Toto czy w ogóle wydawca całego "Top Gun". Tu należy dodać, iż sam Moroder był wówczas związany z Virgin. Nie miało to jednak wpływu na żadne z tego tytułu komplikacje. Zaskakujące, że ostatecznie Toto w ogóle nie załapali się na soundtrack, choć swoje miejsce zaznaczyli ówcześni ich konkurenci - Cheap Trick czy Loverboy.
"Danger Zone" od początku emanowało chęcią osiągnięcia sukcesu, jednocześnie pociągając za sobą całą resztę, równie wybornych TopGun'owych kawałków. Do dzisiaj ów numer jawi się jednym z najbardziej rozpoznawalnych soundtrackowych songów w historii muzyki. Jego krzepa przyspiesza bicie serca, i niedziwne, że w gorącym "Top Gun Maverick" oferowano mu drugie życie. To jednocześnie jedyna i niepowtarzalna okazja, by przeglądając się w lustrze historii puścić oczko ku młodszemu odbiorcy z muzyką, której obecnie na listy przebojów już nikt nie przemyca.
Najnowszy film ma wiele wspólnego ze swoim poprzednikiem, w zasadzie jest nawet jego ciągiem dalszym, jednak muzyczne ścieżki różnią się zauważalnie. Na tegorocznej dominuje muzyka ilustracyjna, a piosenek ledwie trzy. Nie licząc tych ze sceny barowej, gdzie z szafy grającej wydobywają się mocno wyciszeni, a nawet trzecioplanowi (choć przecież pierwszorzędni) David Bowie, T.Rex czy Foghat. Na "jedynce" jest ich jednak cały szwadron. Z kolei pole instrumentalne, wypełnia tam tylko jeden, za to gigantyczny temat "Top Gun Anthem". Nieprawdopodobnie piękna rzecz. Melodia tej miary, co "The Loner" Gary'ego  Moore'a. Przy czym, Moore dokonał swego cudu jednak rok później. Wychodzi więc na to, iż Harold Faltermeyer wymyślił nuty w innym świecie, a Steve Stevens prześlizgnął je z nieopisywalnym uczuciem po swych gitarowych strunach. I wydaje się niemożliwe, by komukolwiek mogło się coś takiego nie spodobać. A jeśli jednak, oznaczałoby, że jest coś z tym kimś nie tak.
Ścieżka do "Top Gun Maverick" świetna, a jednak to tylko kruszynka wobec swej starszej, songbookowej siostry z 1986 roku. Absolutnego widoku z góry najwyższej. Dlatego bez chwili zawahania uważam tamten OST za najlepszy zestaw piosenek, jaki skompilowano w ramach jednego filmu. Natomiast przy "Danger Zone" aż chce się człowiekowi wcisnąć w fotel myśliwca F-14 i wzbić ponad chmury z prędkością jak najbardziej maksymalnego ryzyka.

Kenny Loggins
strona A "Danger Zone"
strona B "I'm Gonna Do It Right" (numer dotyczący albumu "Vox Humana")
1986 CBS
nr katalogowy CBSA 7188

a.m.