Co za początek dnia. Budzę się, chwytam za telefon, patrzę, a tu jedno nieodebrane połączenie i wiadomość na poczcie głosowej. Odsłuchuję, a tu znajomy głos pewnego policjanta wzywa mnie rano na komendę na przesłuchanie. Myślę sobie "widzisz, doigrałeś się, wsadzą cię za te ataki na prezesa". Ale co tam, jadę. Wcześniej przeczucie mi podpowiada "nie zabieraj szczoteczki do zębów, i tak w razie czego dostaniesz ją z przydziału po poprzedniku". Po drodze w tramwaju jeszcze kanary. Dwóch osiłków w bluzach z kapturami, o wyglądzie takich z kotła przy Bułgarskiej, czyli typowi dzisiejsi agitatorzy prezesa. Kończy się szczęśliwie dla wszystkich, poza kanarami. Nikt nie jechał na gapę. Jak miło zobaczyć porażkę na ich twarzach. Weźcie się za normalną pracę. Uspokój się Masłowski, zaraz ci ktoś podsunie, że to zawód potrzebny, że żadna praca nie hańbi, itd...Zatem zamykam wątek kanarów. Dojeżdżam na komisariat, obowiązkowo chwilę muszę poczekać, bo już przede mną inni się z czegoś tłumaczą. Siedzę i czekam na swoją kolej na totalnym luzie. Zresztą po wiosennej wizycie w pokoju przesłuchań w Skarbówce, już nic mniej sympatycznego spotkać mnie nie może. W końcu schodzi po mnie policjant, podaje dłoń, wita się znaczy i zaprasza na górę. Wskazuje krzesełko i dodaje miłym tonem "usiądź proszę". Po sekundzie wchodzi jego kolega, a na mój widok reaguje "aaaa, witam!". "To wy się znacie?" - pada pytanie z ust przesłuchującego. "Tak, jasne, znamy się". "Czego słuchasz?" - zapytuje dawno niewidziany znajomy. Odpowiadam "oj, wielu rzeczy na tak i tyleż samo na nie". Na co z dumą ów kolega od tego mającego mnie przesłuchać: "a ja wciąż AC/DC, i nie ma nic lepszego". Wyczuwam luz, zakładam nogę na nogę, czekam jeszcze tylko na kieliszek koniaku. Ale rozglądam się po wnętrzu i przestaję liczyć nawet na szklankę wody. Na jednym biurku stoi stary monitor do komputera, dookoła odrapane ściany,... W ogóle wszystko wymagałoby generalki. Rozmowa przebiega w miłym tonie, bowiem stoję w końcu tylko na pozycji świadka. Pada kilka nazwisk, których nie znam. Jest trochę o płytach, szczególnie o ich wydaniach. za podpórkę służą strony pewnego znanego portalu internetowego, na którym jest zatrzęsienie piratami. Obrzydlistwo. Pracownicy tego portalu nie znają się na rzeczy i nie usuwają tego szmelcu z oferty swojej firmy. Nie chcę się narzucać, ale mam sprawne oko. Siedząc w tym całe życie jestem w stanie na węch i dotyk od razu wyłowić pirata. Ale nie ma nic za darmo. Zlikwidowałbym paskudów bez najmniejszego problemu. I byłby spokój raz na zawsze. Ale to skomplikowane. Tamten portal wcale na siłę nie proponuje otwarcia nowego etatu, a poza tym nie mieliby z czego żyć, gdyby wszystkich giganto-piratów wyłapano. W sumie kwadrans rozmowy o sprawie, która na szczęście kłopotów mi nie przysporzy. Kończy się słowami typu "wiadomo o co chodzi, nic na to piractwo nie poradzimy, dzięki, cześć". A całe to zamieszanie tylko dlatego, bowiem kiedyś podobno kupiłem jakąś płytę od ,jak się okazuje, podejrzanego w sprawie. Nawet nie wiem jaką płytę, bo trudno sobie przypomnieć co działo się w październiku roku ubiegłego. A tylko o dacie zakupu się dowiedziałem. Tak więc, trzeba być czujnym, z kim, co, i jak.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00
nawiedzonestudio.boo.pl