piątek, 21 października 2011

STEVEN WILSON - Poznań, 20.X.2011, klub "Eskulap". O tym jak było, no i w ogóle...

Myślałem, że nie pójdę na ten koncert. Portfel pusty, no a jeśli cokolwiek już się w nim znajdzie, to lista upragnionych płyt jest tak wielka, że...  Wiedziałem, że to będzie świetne przedstawienie, bowiem rozmawiałem z pewnym Piotrkiem, który dobrze się zna z innym krakowskim panem Piotrem, a ten z kolei jest winowajcą całej tej polskiej dwu-koncertowej trasy i uchylił mu nieco rąbka tajemnicy.  Piotrek podpuszczał mnie mówiąc, co i jak zagrają, i kto będzie na scenie, itd... Niestety nie można mieć wszystkiego. Powiedziałem sobie: "dość, byłeś na Porcupine Tree chyba pięć razy, nie musisz Wilsona widzieć przy każdej wizycie w Polsce". Koniec, kropka, oblizuję się smakiem, nie idę. W barku jest butelka, wieczorem Liga Europejska, myślę popatrzę na Wisłę i Legię, a później na otarcie łez nastawię sobie "Grace For Drowning" i to będzie mój pokojowy koncert Stevena Wilsona. Jednak cuda się zdarzają! I niech mi nikt nie mówi, że nie. Jeszcze nie dobiegła godzina 17-ta, a tu telefon od tego Piotrka, co to zna tego drugiego swego imiennika spod Wawelu. Odbieram, mówię "cześć Piotr, co tam..." , a on na to: "Andrzej, w Eskulapie przy wejściu podejdź do portierki i tam na twoje nazwisko będzie bilet-zaproszenie". O jasny gwint! Serce mi stanęło. Z radości, rzecz jasna. Nie spodziewałem się. Jeszcze chwilę wcześniej powiedziałem znajomemu, że nie idę na Wilsona i smutno mi jak cholera. Chwilę później zadzwonił do mnie Peter, przyjaciel od serca, i powiedział , że przyjedzie po mnie do roboty i odwiezie do domu. Powiedziałem mu w aucie o tym koncercie, a On na to: "wow, to ja idę z tobą. Zadzwonię tylko do żonki, powiem jej co i jak, i jedziemy na koncert". Biedaczysko Peter, musiał niestety kupić sobie ten drogi bilet za 135 zł. Głupio mi było, bo ja za absolutne friko. Ale nie było mu przykro. Przynajmniej tak mi powiedział. Bałem się czy mu się spodoba taka muzyka. Peter lubi sporo różnych rzeczy, ale Porcupine Tree, No-Man czy solowego Wilsona nie znał. Znał tylko Blackfield, bo mu niedawno przegrałem ostatni album. Ale to przecież zupełnie inna muzyka. Pomyślałem, zobaczymy, może załapie klimat. Kupiliśmy sobie po butelce Coli, usiedliśmy na takich kanapo-pufach przed salą, w której to już publiczność ze zniecierpliwieniem wyczekiwała Wilsona i jego kolegów. Pogadaliśmy chwilę, i kiedy usłyszeliśmy wzmożone oklaski, prędko doskoczyliśmy do sali, by spokojnie już do niej tylko wejść i dać się ponieść szaleństwu, po kolei wchodzącym właśnie na scenę sześciu dżentelmenom.
Scena była całkowicie zakryta taką półprzejrzystą zasłoną, a za nią sekstet dowodzony przez Stevena Wilsona. Po kilku sekundach zrozumiałem po co ta zasłona. Otóż, pojawiająca się na niej projekcja efektów i filmów, dawała niezwykły efekt, jakiego na żadnym koncercie jeszcze nie widziałem. Muzycy byli dla publiczności niczym za mgłą. A ja, tak przy okazji,  troszkę byłem zły, ponieważ koniecznie chciałem zobaczyć twarz Nicka Beggsa, a także wszystko to co on wyrabia na tym swoim basie oraz sticku. Ten genialny muzyk jest przykładem na niesamowitą drogę jaką przeszedł w swojej muzycznej karierze. Niegdyś grał z Limahlem w świetnym Kajagoogoo, a później nagrywał solo i był często muzykiem sesyjnym. Mam go na wielu płytach. Ten facet zawsze grał niesamowicie. Nawet przy melodyjnych i prostych piosenkach, ten jego bas grał jak oszalały. Teraz odnoszę wrażenie, ze Nick Beggs jest w swoim żywiole. Że wreszcie może się wyszaleć, pokombinować, namieszać i spełnić zarazem. Był dla mnie największą atrakcją tego wieczoru. 3/4 koncertu gapiłem się tylko na niego. Choć niczego nie odbieram pozoształej piątce muzyków, Wszyscy grali jak nakręceni. A i autentycznie nawiedzeni. Nie trudno się domyślić, iż programem tego przedstawienia były kompozycje z obu solowych płyt Stevena Wilsona. Bardzo dobrych płyt, tak przy okazji. Ze szczególnym naciskiem na tę najnowszą. Z muzyką przecież bardzo trudną, skomplikowaną i na pewno nie dla każdego. Muzyką, która łączy w sobie sporo z tradycji rocka progresywnego, w rodzaju King Crimson, Soft Machine czy Van Der Graaf Generator, ale i także z muzyki stricte jazzowej i eksperymentalno-awangardowej. Do tego polanej pewną nutą melancholii, smutku, obawy, niepewności, tęsknoty czy często także i grozy. Nawarstwienie emocji jest tak wielkie, że czasem trudno to wszystko ogarnąć. Ale dzięki temu, muzyka ta, jest fascynująca i nieprzewidywalna. Tworząca teatr sztuki prawdziwej, przez duże "SZ". Zapomniałbym jeszcze dodać, tak się rozpędziłem, że po kilku utworach owa płachta przykrywająca scenę i muzyków, opadła, a lud zgotował owacje.
Koncert trwał blisko dwie godziny, z jednym bisem. Za to w miarę długim.
Był to pierwszy koncert Stevena Wilsona na nowej trasie. A jutro grupa zagra w Krakowie.

Acha, pozwolę sobie na koniec dodać, że podczas dzisiejszego koncertu, samopoczucie miałem doskonałe (a nie jak podczas ub.tygodniowego Fisha), a więc należycie wczułem się w klimat muzyki, wizualizacji efekto-filmów, itp..., dlatego nie powinienem narazić się na jakikolwiek kąsający komentarz , jak miało to miejsce przed ponad tygodniem, od pewnej wrednej i zapewne nieurodziwej Sylwii. Kto wie, być może feministki, gdyż one wszystkie są jakieś takie niekobiece. Aż mi ulżyło!

Zespół zagrał w następującym składzie:
STEVEN WILSON - śpiew, gitara, okazjonalne instr.klawiszowe
NICK BEGGS - gitara basowa, stick - (znany najbardziej z Kajagoogoo)
THEO TRAVIS - saksofon, klarnet
MARCO MINNEMAN - perkusja
AZIZ IBRAHIM - gitara - (znany z Simply Red, zespołu Iana Browna ze Stone Roses, a także projektu H, Steve'a Hogartha z Marillion)
ADAM HOLZMAN - instrumenty klawiszowe, efekty

P.S. Wielkie dzięki dla Piotrka G. za możliwość uczestnictwa w tak wspaniałym przedstawieniu
P.S.2. Wielkie dzięki także Peterowi za wspaniałe towarzystwo i bycie najlepszym kumplem spośród kumpli.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)

nawiedzonestudio.boo.pl