czwartek, 19 stycznia 2012

Stąd do wieczności

Brzydki, szary, deszczowy dzień. Typowa taka polska chlapowata zima. Do tego nieprzyjemny wietrzysty ziąb. Nieustanny. W takiej aurze przyszło rodzinie, przyjaciołom i znajomym, pożegnać Piotra Krystka. Cmentarz na Junikowie. Do kilku lat wstecz, znałem to miejsce tylko z opowiadań. Zawsze mnie straszono ogromem tego cmentarzyska, niekończącymi się tłumami ludzi i jeszcze dziesiątkami różnych innych mitów. W 2009 roku pochowano tam moją cudowną koleżankę, Asię Kostrzewę. Uwielbiałem tę dziewczynę. Była żoną mojego dawnego serdecznego kumpla z osiedla. Była jedną z nielicznych kobiet, która mnie lubiła, rozumiała... Miała to wypisane w oczach. To niesamowite, ale są ludzie, z którymi dużo rozmawiamy i przebywamy, a nic nas z nimi nie łączy. Kiedy znikną na moment z naszych oczu, nie wiemy , gdy się ponownie pojawią, jak i o czym z nimi rozmawiać. Są też i tacy, których widujemy bardzo rzadko, ale czujemy z nimi bliskość. Są często bliżsi od tych, których mamy przypisanych do przymusowej bliskości. Myślę, że takimi wspaniałymi postaciami dla mnie, byli Asia i Piotr. Dlatego,dla mnie rodziną na zawsze, pozostaną ludzie "naprawdę" mi bliscy. Bo to właśnie oni, są warci tego słowa. A nie te wszystkie zgredowate ciotki, jacyś podejrzani wujkowie, itp....., którzy znajdują w swoim długim życiu czas, z reguły tylko wówczas, gdy przychodzi dzielić majątek, bądź gdy do "chlewu" proszą za darmo.
Piotr Krystek, to druga bliska mi osoba, którą od dzisiaj będę odwiedzać w miejscu, które wcale nie jest takie straszne. Jedynie, tylko smutne. Tak się składa, że urnę z prochami Piotra, złożono nieopodal Asi. Będą sąsiadami. A i ja przechodząc na drugą stronę głównej alei, będę przy jednym, bądź drugim z nich.
Wśród ludzi tam zebranych, nie znałem nikogo, poza Grzesiem Kupczykiem. Był jeszcze Pan Wojtek Hoffmann, chyba z małżonką, ale uściskałem się tylko z Grzesiem, bowiem Pana Wojtka znam tylko jako muzyka, ale to raptem tylko tyle. Świetnego muzyka, aby było jasne.
Kiedy kondukt żałobny zmierzał do celu, usłyszałem za plecami głos pewnego mężczyzny, który kogoś z tłumu zapytał: "przepraszam, bo nie wiem czy trafiłem na właściwy pogrzeb, czy to ten Piotr Krystek, który w młodości mieszkał na Łukaszewicza......, bo to był mój najlepszy kolega, przyjaciel z dzieciństwa...."  Po chwili głos pytającego gdzieś mi zniknął, bo albo ja przyspieszyłem, albo on zwolnił...
Po zakończonej ceremonii i złożeniu kwiatka na grobie Piotra (z zamieszczoną na nim tymczasową tabliczką: "Piotr Krystek 1957-2012"), pożegnałem się z Grzesiem Kupczykiem i jego znajomym (z którym rozmawiali o Piotrze, dobrze go wspominając), i postanowiłem już opuścić to miejsce. Kiedy dałem przysłowiową nogę, z perspektywą maszerowania po chlapie na jakieś dobre 300 metrów do przystanku autobusowego (zastępczy T2 za tramwaj), spostrzegłem idącego przede mną mężczyznę, który bardzo znienacka zwrócił się do mnie i zagadał coś na temat Piotra. Ot tak, po prostu. Rozpoczęliśmy rozmowę. W międzyczasie, naprzeciwko spotkałem idącą w stronę grobu znajomą twarz. Znanego mi wielkiego fana Turbo, który zdyszanym głosem zapytał: "czy pogrzeb się już zakończył?". Poinstruowałem, gdzie, co i jak, i dodałem, że ludzie jeszcze tam są. Popędził!  Wracając do sprawy. To był ten mężczyzna, którego nieco wcześniej słyszałem za swoimi plecami. Od razu mi powiedział, że trafił jednak na właściwy pogrzeb, i że w latach wczesno-szkolnych, byli z Piotrem super kumplami. Wyznał, że Piotr był jego najlepszym przyjacielem w czasach podstawówki. Jednak, jak to w życiu bywa, szkoła średnia, zmiana środowiska, miejsca, itd...., przerwała ich aktywną znajomość (bo przyjaźni nie!), jak się okazało do dzisiaj. Mieszkali niegdyś w jednym bloku, dzieliło ich jedno piętro, łączyła jedna ławka szkolna, wspólne pasje, problemy lat młodzieńczych, .... Dziś spotkaliśmy się wszyscy w jednym miejscu. Gość przyjechał na pogrzeb nie będąc pewnym czy na właściwy. Piękne. Okazało się, że nie widzieć kogoś przez lata, nie znaczy zapomnieć, zerwać więzi, nie znaczy wymazać kogoś z życia. Tenże człowiek, zaproponował w trakcie spaceru, podrzucenie autem na Rynek Łazarski, co pozwoliło pogadać nam jeszcze trochę o Piotrku. Dawny kolega Piotrka, opowiadał o tamtych dawnych latach, a ja zaledwie o tych kilku swoich , nie tak przecież odległych. Ten miły człowiek, był żądny wiedzy o Piotrze. Poprosił, bym jak najwięcej mu opowiadał. Za dużo chyba się ode mnie nie dowiedział, ponieważ my z Piotrem niegdyś, nic tylko stale o muzyce. Nie rozmawialiśmy o swoich żonach, dzieciach, sprawach zawodowych, itp... Nasza krótka więź oparta była o grunt muzyczny, i tylko to, że byliśmy ludźmi się lubiącymi, zawiązało piękną znajomość, którą ja traktuję jako przyjacielską. Fajnie mi się gadało z kimś, kto znał Piotra z innej strony, z innego okresu, i dużo dla siebie znaczyli.
I to w sumie byłoby na tyle.
Z Łazarza wydostałem się "czternastką" do Centrum. Wróciłem do roboty, w której oczekiwał już mnie Kuba "Negative", któremu pięknie dziękuję!!!. - za poświęcenie swojego cennego czasu i zastąpienie mnie przez tych kilka godzin. Nie pierwszy to zresztą raz!
Tak samo, jak przed wyruszeniem na Junikowo, czy też po powrocie stamtąd, wciąż ohydnie siąpiło, wiało. I w takiej pogodzie przyszło Piotrowi duszę posyłać do Najwyższego. Pogodzie, której towarzyszyło także wielu wylanych łez, ale i ciepłych słów.
Panie Najwyższy, nie namyślaj się długo, bierz "Szalonego Pana Piotra" (jak Go na łamach Radia Fan zwaliśmy) do swego Raju!


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)

nawiedzonestudio.boo.pl