NIGHTWISH - "Imaginaerum" - (NUCLEAR BLAST) - ***
Fanem Nightwish nigdy nie byłem, i na razie wciąż daleko mi do pełni sukcesu. Choć to zespół ze wszech miar intrygujący i ciekawy, co w pewnym sensie także przecież tłumaczy jego ogromną popularność. O ile pomysł na stworzenie efektownego metalu, pokrytego operą czy symfonią, okazał się strzałem w dziesiątkę, o tyle zawsze grupie brakowało odpowiedniej wokalistki. Usunięta Tarja, bardziej starała się koncentrować uwagę na swoich warunkach głosowych, którym trudno być może odmówić mocy, jednak nadmierne ich eksponowanie bywało często nieznośne. Wprowadzenie na jej miejsce tzw. normalnej dziewczyny, o z kolei "przeciętnym" głosie, jaką jest Anette Olzon, dawało szansę samym kompozycjom. No i to się udało, aczkolwiek pani Olzon na pewno nie jest diamentem dla tego zespołu. Natomiast Nightwish zaczęli wreszcie zwracać uwagę na siebie , czyli na całokształt tworzonej przez siebie muzyki. "Imaginaerum", to już druga płyta, uwalniająca muzyków z dotychczasowej hierarchii wartości, ustawionej przez wielu fanów Tarji, dla których dawny Nightwish, to raczej Tarja Turunen & Nightwish.
Niech nas nie dziwi także, iż Nightwish zapragnęli wreszcie zmierzyć się z ambitnym concept dziełem, w postaci rock opery , jaką bez wątpienia jest "Imaginaerum". Podobno powstanie do tego także niebawem obraz.. Widoczny na okładce wjazd do magicznego cyrku, utkanego z elementów bliskich świata horroru, wiele nam obiecuje. Muzyka z "Imaginaerum", także silnie działa na wyobraźnię. Połączenie metalu, opery, czy muzyki cyrkowej, podlanej w dodatku mrocznym nastrojem, tworzą sugestywny musical, który pobudzi wszelkie bodźce, szczególnie u młodszego odbiorcy. Ta płyta zresztą w ogóle silnie porusza wyobraźnię i buduje ciekawszy świat, niż ten z szybkich, hałaśliwych i teledyskowych filmów.
Nie jest to płyta do słuchania w pośpiechu, lub w wykrojonych z niej tylko fragmentów. Najlepiej broni się w całości. Co nie przeszkadza przecież wyróżnić najpiękniejsze jej momenty, jakimi w mojej opinii są głównie kompozycje z drugiej części dzieła. Jak niemal disneyowska ballada "Turn Loose The Mermaids", z uroczo wplecionymi folkowymi smyczkami, czy tuż po niej atakująca z metalową siłą "Rest Calm", zaśpiewana wspólnie przez basistę Marco Hitalę i Anette Olzon. Kompozycja ta przybiera kilka twarzy (niesamowite chóry, symfoniczny rozmach i zderzenie gniewności z niebiaństwem). Myślę, że nie mniejsze wrażenie robi przed zamykająca całość kompozycja "Song Of Myself". Ta czteroczęściowa minisuita, także intrygująco stopniuje nastrojem. Tyle, że nie jak to bywa w szablonowym (zazwyczaj) ustawieniu, od ukojenia po furię, a wręcz odwrotnie. Anette śpiewa z siłą krzyku, a chóralnie skandujące zaśpiewy, z równie wielką mocą asystują wokalistce niemal na każdym kroku. Kompozycja, która poraża metaliczną mocą, w pewnym momencie, niczym jak z jakiegoś obrazu Lyncha, nabiera znienacka innego przebiegu wydarzeń. Przechodzi w uduchowiony nastrój, z serią melorecytacji, i z pobrzmiewającymi w tle dźwiękami pianina i smyczków. Później dochodzi jeszcze piękna gitara i uroczysty, dostojny chór, jednak będący nieco dalej, gdzieś tam het od głównego przebiegu wydarzeń. Niesamowita kompozycja. Nie pamiętam, by kiedykolwiek Nightwish taką zrealizowali. Na szczęście, to nie koniec płyty, gdyż pozostaje nam jeszcze uroczysty finał, w postaci nagrania tytułowego. Niczym w kalejdoskopie, w tej natchnionej stricte symfonicznej kompozycji, pojawiają się charakterystyczne motywy i często najpiękniejsze melodie, z tej właśnie kończącej się płyty. Intrygującej i naprawdę bardzo ładnej. Fanem Nightwish po niej jeszcze się nie stanę, ale na pewno do "Imaginaerum" powrócę jeszcze nie raz. A i dobre imię zespołu, będę głosić wszem i wobec.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)
nawiedzonestudio.boo.pl