piątek, 10 czerwca 2016

cebulok

Sezon na truskawki trwa. To mój ulubiony owoc. Zresztą w zasadzie jedyny jaki tak naprawdę lubię. A dzisiaj do truskawek dojdzie jeszcze Euro. Wykupiłem pełen pakiet Polsatu, aby nie przegapić żadnego meczu, choć przecież przegapię. Nie da się żyć samym futbolem przez dwadzieścia cztery godziny. Jest jeszcze praca, muzyka i trochę życiowych drobnostek. Tabelki przygotowane, będą notatki, a później tradycyjnie gdzieś to wszystko ćpnę i na długo zapomnę. Tymczasem ambitnie, ze szczegółami: ile do przerwy, ile po dogrywce, itd....
Przy jednej z osiedlowych ławeczek co wieczór spotyka się grupka piwoszy. Przez cały rok tylko analizują grę Kolejorza, teraz jednak od kilku dni zauważyłem, że z ich ust padają nazwiska reprezentantów, a nawet dla towarzystwa zabierają futbolówkę i kopią po dwudziestej drugiej. Czekają i trudno się dziwić. Czekam i ja. I proszę tylko nie nazywać mnie "cebulokiem", bo ja nie z tych. Interesują mnie wszystkie mecze, nie tylko te od święta, bądź usłane na bazie sukcesów. Oglądam turnieje, jak i potyczki towarzyskie. Bez względu na efekt, choć zawsze domagam się zwycięstw. Obiecuję jednak w niedzielę nie oglądać podczas audycji drugiej połówki Niemców z Ukrainą. Jakoś wytrzymam, ale nie wiem jak dam radę w kolejną niedzielę, a i później...
Piosenka na dziś: Salem Hill "To The Hill". Kto pamięta tę amerykańską grupę? Kilkanaście lat temu okazjonalnie pojawiała się w Nawiedzonym. No tak, ale wówczas w ogóle pojawiało się dużo takiej muzyki.
"To The Hill" to rzecz nastrojowa i bardzo osadzona w stylistyce grupy Kansas. Jak zresztą spora część całego albumu. Nie wiem, co Salem Hill grają dziś, bo zupełnie w swoim czasie zapomniałem o tej grupie, choć paradoksalnie mam świadomość, że istnieją i nagrywają płyty. Lubiłem jednak album "The Robbery Of Murder" z 1998 roku, a teraz po latach do niego powróciłem i nic się w odczuciach nie zmieniło. Bywa, że muzyka lubi się zestarzeć, ale nie ta. W kilku kompozycjach zagrał na tej płycie gościnnie David Ragsdale - skrzypek grupy Kansas. Co prawda, to ten mniej utytułowany od długoletniego Robby'ego Steinhardta, za to występujący z grupą Steve'a Walsha także w latach ostatnich. Czyli do oficjalnego opuszczenia grupy przez wspomnianego Walsha. Ragsdale pięknie zagrał wiolinistyczne solo w końcówce "To The Hill". Niemal z takim uczuciem jak jego wcześniejszy konkurent Steinhardt w osławionym "Dust In The Wind". Warto poznać, a raczej - trzeba posłuchać. Gdyby komuś było mało, to jest jeszcze na tym długograju podobnej miary cacko, zwie się "Trigger".
W najbliższą niedzielę dużo takiej muzyki. Choć nie obiecuję akurat samych Salem Hill. Znowu uzbierałem za dużo skarbów na te skromne cztery godzinki. Ale selekcja muzyki to już mój ból głowy, tak jak skład na niedzielny bój z północnymi Irlandczykami u Adama Nawałki.
Do usłyszenia....






Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - 
www.afera.com.pl

"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

 

"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"