poniedziałek, 12 grudnia 2011

Dobra rada od "kolegi" po fachu

Nie chciałem poruszać tego tematu, ale żem szczery chłopak do bólu, to postanowilem się podzielić z Wami sympatycznymi uwagami jakie czasem otrzymuję. Poniżej taki jeden mailik dzisiejszy. Otwieram pocztę, spoglądam do korespondencji, i widzę taki oto tekścik. Od człowieka, który jest "kolegą po fachu", choć którego nigdy na oczy nie widziałem. To, że kilku radiowych kolegów nasłuchuje "Nawiedzonego Studia", wiem od różnych ludzi od dawna, choć szkoda, że oni sami nie mają odwagi mi tego powiedzieć. Liczę, że moje programy nie dają im spać, bowiem muzyczna uczta jaką serwuję co niedzielę, wprawia ich gusta w osłupienie. Cały czas żyję nadzieją, że któryś z sympatycznych kolegów, napisze mi jeszcze kiedyś co nie daje mu spokoju w najciekawszej muzycznie audycji w mieście Poznaniu, o czym jestem od dawna przekonany, nawet kosztem wypier......lenia mnie po tych słowach na bruk. Jako sympatyczny wszakże słowiański naród ,lubimy bliźniego swego i zawsze sympatyczną radą podniesiemy go na duchu, w celu zazwyczaj dowartościowania swoich niedociągnięć z pewnej dziedziny, za to przykrywając to dziedziną własną wykształciuchową, która dumę nam rozpiera. A jako pokolenie wykształciuchowe lubimy pochwalić się przynajmniej czymś, w czym można przy okazji doradzić subtelnie bliźniemu.
Nazwisko autora wycinam, by kolejnych rad uniknąć. Szkoda tylko, że na moje zapytanie, a jak muzyka, podobała się? , nastąpiło milczenie. Młodemu pokoleniu gratuluję perfekcyjnej znajomości language'owej. Cieszyłbym się jeszcze bardziej, gdyby z taką pasją chłonęli oni wiedzę o muzyce, a także czerpali przyjemność z obcowaniem jej piękna, a nie tych popierdółek, z jakimi bełkoczą na tych swoich słuchaweczkach. I dobrze by bylo, gdyby mi takich uwag udzielała osoba posiadająca przynajmniej jedną dziesiątą moich płyt, mojego serca w nie włożonego, moich lat z tym spędzonych, czy przeżytych. Przeczytanych i przesłuchanych, także.
Niemniej Chłopie Drogi, więcej skruchy i skromności, zanim lingwistycznie świat podbijesz.
Szkoda, że właśnie tacy ludzie tworzą dzisiaj radio. Nie pasjonaci i znawcy, tylko tacy, którym się coś wydaje. Dobrze, że ów dżentelmen nie podważył moich kompetencji, bowiem aż strach mnie ogarnął , jakby mógł mnie swoją wiedzą o muzyce zagiąć.
Teraz rozumiecie, dlaczego "Nawiedzone Studio" gra samemu sobie? Bo przy współudziale znawców i doradców, byłoby profesjonalnym gównem.

P.S. Jakie to niesamowite, że gościowi się chciało to napisać. Ile musiał o tym myśleć. Nie dawało mu to spokoju. Pomyślcie, gdyby tak wszyscy reagowali na piękno muzyki, i po każdej cudownej płycie zasłyszanej w radio czy gdzieś tam..., od razu następnego dnia biegli po nią do sklepu, to przemysł muzyczny miałby się doskonale. Gdyby także w taki sposób tajemniczy Słuchacze zachwalali Nawiedzone Studio, ile by mi to sił dało do tworzenia jeszcze lepszych wieczorów. Dlaczego tak błyskawicznie niektórzy reagują nie na główny temat?

A oto ten miły poranny mail:

Witaj Andrzeju,

Z tej strony aferzysta z wtorkowo-środowej nocy. Dziś w aucie wracając od
Ukochanej słuchałem Twojej audycji i jako zawodowy anglista poczułem
profesjonalny obowiązek napisać Ci, iż słówko "balance" w języku
Shakespeare'a akcentujemy na pierwszą sylabę, a nie na drugą (ostatnią),
jak to robiłeś przy wielokrotnym zapowiadaniu płyty zespołu Final
Conflict. Nie jest to żaden osobisty przytyk ani podważanie kompetencji -
ot drobna rada od kolegi po fachu.

Pozdrawiam serdecznie,
(w tym miejscu pojawiło się imię i nazwisko Wujka Dobra Rada)





Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)

nawiedzonestudio.boo.pl