BEGGARS & THIEVES - "We Are The Brokenhearted" - (FRONTIERS RECORDS) - ***1/2
Beggars & Thieves, czyli Żebracy i Złodzieje. Ta amerykańska grupa, miała tych ponad dwadzieścia lat temu, gdy zadebiutowała, ambicję tworzyć muzykę bliską rock'n'rolla , heavy metalu ,a także i bluesa. Mieli stać się taką nieco grzeczniejszą wersją Motley Crue, Guns N'Roses, i tego typu podobnych zespołów. Pierwsza płyta, wydana w 1990 roku, dobrze zapowiadała karierę zespołu. Album miał poparcie dużej wytwórni , jaką była Atlantic Records, a i sama początkowa sprzedaż albumu była nie najgorsza. Niestety za rogiem czyhał wróg, który pod nazwą "grunge" doszedł w następnym roku do głosu i całkowicie pozabierał mikrofony takim zespołom jak Beggars & Thieves. W 1991 roku, żadnej wytwórni płytowej, nie interesowało już takie granie. Wszystkie szukały dookoła złotodajnych żył, w rodzaju Soundgarden, Pearl Jam, Nirvana czy Alice In Chains. Lider Żebraków ,Louie Merlino, dał sobie zatem spokój, zamykając drzwi przed niechcianym światem kraciastych koszul, szortów do kolan i obowiązkowym do kompletu trampek, zamykających dolną część ciała. Wraz z tą grupą, pozaszywało się na długie lata w norach, tuziny podobnych bandów. Kiedy w drugiej połowie lat 90-tych, nadeszła grunge'owa odwilż ,nieśmiało co niektórzy zaczęli wypatrywać czystości terenu, do ponownego tworzenia dzieł. Beggars & Thieves byli jednymi z nich. W 1997 oraz 1999 roku, wydali pod rząd, dwie bardzo udane płyty, z repertuarem blues-heavy rockowym, które to płyty kompletnie przepadły na rynku melodyjnego rocka. Kto wie, może dlatego, że obie płyty wydała (nieistniejąca już dzisiaj) wytwórnia MTM Music, której ambicje były ogromne, lecz możliwości niewielkie. Firmę tę prowadziło trzech panów, których imiona złożyły się na skrót owej firmy. Pod literką "T' ukrywał się znany niemiecki piłkarz Thomas Hassler, który jako miłośnik muzyki, całe życie marzył, by samemu kiedyś wydawać płyty zespołów, grających muzykę bliską jego największych fascynacji. Marzenia się spełniły, a i sam katalog napełnił się efektownymi tytułami. Niestety, sama piękna idea nie wystarczyła. Firma kilka lat temu splajtowała, a i o samym Thomasie Hasslerze, także słuch zaginął.
Wracając do Beggars & Thieves, szkoda, że z owych dwóch MTM-owskich płyt, mało komu dane było usłyszeć tak wspaniałe utwory, jak: "Soul Confession", "Piece Of My Heart" czy "The Closer".
Teraz, gdy od ostatniej płyty, minęło 12 lat, grupa dała sobie kolejną szansę, by zaatakować w zupełnie nowych czasach. Jakże bardziej przychylnym takiemu graniu, lecz wciąż dalekim do doskonałości. Z dawnego składu pozostali dwaj muzycy, za to ci najważniejsi, którzy od początku stanowili o trzonie repertuarowym. Mianowicie, Louie Merlino - wokalista i gitarzysta , oraz Ronnie Mancuso - gitarzysta, który pełni tutaj także rolę okazjonalnego klawiszowca i basisty, pomimo iż grupa posiada obecnie w swoich szeregach etatowego basistę, jak i perkusistę.
Nagrany przez nich nowy i czwarty zarazem album (w skromnej dyskografii) "We Are The Brokenhearted", przynosi niewiele ponad 43 minuty muzyki. Muzyki zaskakującej, jednak nawiązującej do dawnych poczynań zespołu, ale bez wątpienia muzyki ślicznej. O ile do rocka przystaje takie określenie. Na pewno jest to najłagodniejszy album w ich dorobku. Ale najłagodniejszy, niech nie oznacza, że nierockowy. Żebracy i Złodzieje, postanowili odnaleźć się w takiej nieco emocjonalno-balladowo-rockowej formule. I nagrali płytę tak niezwykle wciągającą i piękną zarazem, że obojętnie wobec jej uroku, może przejść tylko jakiś brookliński raper, któremu właśnie jakiś coolturalny gang podpieprzył brykę, z jego różową landrynką u boku.
Oprócz delikatnej zmiany profilu muzycznego, nastąpiła jeszcze jedna znacząca przemiana, i to na plus. Otóż, nie wiem czy to przypadek, czy może akurat grupa jest pod silnym wrażeniem dokonań Larry'ego Greene'a, ale cały ten nowy album, pachnie twórczością grupy Harlan Cage. Genialnej grupy notabene, która u nas pozostaje wręcz kompletnie nieznana. Jako nie pierwsza zresztą, i nie ostatnia. Co w tym przypadku zakrawać powinno o kryminał. Inną kwestią pozostaje fakt, iż Harlan Cage, strasznie się lenią, tak więc nowa płyta Żebraków idealnie wypełnia lukę oczekiwań wśród jej fanów. Tak przy okazji, trudno jeszcze nie zauważyć podobieństwa w śpiewie Louie Merlino do L.A.Greene'a. Z kolei w muzyce, panuje to samo budowanie napięcia, podobne akcenty w melancholijnych zwrotkach i wybuchowych refrenach. Momentami ulegałem wrażeniu, że to nowi Harlan Cage. Być może to wszystko jednak jest kwestią przypadku. A zatem, być może zupełnie przypadkowo powstały, kto wie, czy nie najcudowniejsze ballady tego roku, jak: "Oil & Water" czy "Never Gonna See You Again". Lub także tylko niewiele im ustępująca "Wash Away". A i pozostałych jeszcze siedem uroczych i efektownych rockowo-balladowych piosenek, wypełniających tę czarującą płytę. O której, ten okrutny świat, niestety szybko zapomni.
1. WE COME UNDONE
2. OIL & WATER
3. INNOCENCE
4. NEVER GONNA SEE YOU AGAIN
5. BEAUTIFUL LOSERS
6. SEVEN SECONDS
7. STRANDED
8. WASH AWAY
9. MIDNIGHT BLUE
10. WE ARE THE BROKENHEARTED
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)
nawiedzonestudio.boo.pl