Legendarne grupy SWEET, SLADE oraz SMOKIE zagrają 3 koncerty w Polsce. Pod hasłem "We Love Rock". Ależ to brzmi, prawda? Serce z radości może podskoczyć. Niestety jedynie do momentu, w którym uświadomimy sobie jak organizatorzy chcą nas nabić w butelkę. Ceny biletów zupełnie jak za widowisko i składy zespołów niczym za najlepszych czasów, a tak naprawdę są to już dzisiaj tylko popłuczyny po "Wielkich" z tamtych lat.
Wyjaśnię wszystko po kolei. Myślę, a raczej mam nadzieję, że przyznacie mi rację.
I tak:
SWEET - zacznijmy od rzeczy niemiłych, otóż z oryginalnego czteroosobowego składu ,nie żyją już: wokalista Brian Connolly (1997 r.) oraz perkusista Mick Tucker (2002 r.).
Jaki jest obecny skład Sweet nawet nie wiadomo. Wszystko jest owiane jakąś dziwną i podejrzaną tajemnicą. Wiadomo, że na dzień dzisiejszy dwaj byli muzycy tego zespołu posługują się nazwą Sweet, bowiem obaj mają do niej te same prawa. I tak, basista Steve Priest, a także gitarzysta Andy Scott, obaj grają koncerty, często w tym samym czasie i na tych samych kontynentach, zatem więc wyczuć, który ze swoim bandem, jako Sweet, przyjedzie do Polski jest zadaniem dla jasnowidza, a którą to my fani rozszyfrujemy dopiero, gdy ujrzymy muzyków na scenie. Organizator nie zdradza prawdy, chce wydusić od naiwnych dawnych fanów jak najwięcej pieniędzy, a przez własną szczerość i głupotę, mógłby stać się bankrutem.
SMOKIE - grupa (miłość mojego dzieciństwa) , która dzisiaj występuje także w składzie dalekim od "prawdziwego". W ostatnich latach, niemal każdego roku, można trafić na ich koncerty, a to w kurortach nadmorskich, gdzie zabawiają turystów grając do kotleta. Np. w ub. roku grali w Pogorzelicy w knajpie na wolnym powietrzu. Porażka! Czasem zagrają na statku, jakimś ryneczku miasteczka z zadupia Polski, itd... Spuśćmy zasłonę milczenia. Z oryginalnego składu ostał się już tylko basista Terry Uttley, dla którego to jedynie warto wydać pieniądze na ten żałosny koncert. Pozostali członkowie dzisiejszego Smokie, to jacyś podejrzani instrumentaliści z łapanki, w tym wokalista Mike Craft (ryczący, niczym drące się gacie), próbujący imitować niepodrabialnego zresztą Chrisa Normana.
SLADE - tutaj sytuacja ma się nieco lepiej, niż u w/wymienionych. Z oryginalnego kwartetu brakuje dzisiaj kapitalnego wokalisty Noddy'ego Holdera, który wybrał pracę w radio, TV, itp... Użycza np. nawet swojego głosu do reklam TV, albo zabawia słuchaczy ciekawymi staro-angielskimi opowiastkami w programach radiowych. Słowem, robi wszystko, byle tylko nie śpiewać, i trzeba przyznać, udaje mu się jak nic.
W grupie także od 1991 roku nie gra basista, klawiszowiec,..Jim Lea, który w owym czasie, gdy Holder odchodził ze składu, powiedział, że: "albo gramy oryginalną czwórką, albo odchodzę także i ja". Jak powiedział, tak zrobił.
Mimo to, do dzisiaj w zespole grają: gitarzysta Dave Hill oraz perkusista Don Powell. Nowy wokalista (ponoć już od wielu lat) Mal McNulty, podobno nieźle podrabia Holdera. No właśnie, znowu kopia. Osobiście wolę prawdziwą czekoladę od produktów czekoladopodobnych.
Jeśli powyższe wypisane przeszkody są dla Was, Moi Drodzy, do pokonania, to zapraszam do poznańskiej "Areny", we wtorek 1 marca 2011 r.
Bilety kosztują zaledwie 160 zł / 130 zł / 110 zł
Weźcie ze sobą koniecznie butelki, będziecie w nie nabici. To pewne!