czwartek, 20 stycznia 2011

MY CHEMICAL ROMANCE - "Danger Days ... " - (2010) -

MY CHEMICAL ROMANCE - "Danger Days: The True Lives Of The Fabulous Killjoys" - (REPRISE / WARNER ) - 



Pamiętam, leżałem obolały z grypą w łóżku, a musiało to być pięć lat temu, i przez przypadek natrafiłem na jakąś zagraniczną stację TV, w której pani prezenterka, wraz z zupełnie nieznanym mi wówczas młodym zespołem, wjeżdżała na samiuśki dach jakiegoś wieżowca "drapacza chmur", gdzie stał rozstawiony sprzęt do grania, a dookoła jeszcze mnóstwo dziennikarzy i reporterów, a także jakiś deszcz, pioruny, itd... Zaprezentowany utwór "Welcome To The Black Parade" oraz okazałe mundurki, w jakie poubierani byli członkowie zespołu, na długo utkwiły mi w pamięci. Była to efektowna promocja, świeżo wówczas wydanego albumu "The Black Parade" (2006), jak się później okazało, nie pierwszego w dorobku My Chemical Romance. Jako, że nigdy się nie ociągam, niedługo po tym wydarzeniu miałem już całą płytę, którą katowałem przez długi, długi czas. Podobało mi się, że chłopaki, tam gdzie trzeba, dają gitarowego czadu, dbają o melodie, brzmienie, ale i także posiadają skłonności do budowania złożonych dzieł, musicalowych form, słowem fajnych piosenek. Zupełnie miałem (i mam) w nosie, że zaliczali się do nurtu "emo", i że ich zbolałe ideologie, fryzury, makijaże, itp.. są jakoś młodzieńczo ważne. W sumie dobrze, niech się bratają i kochają, byle wina bo bramach nie pili i za polityki się nie chwytali.
Niemniej, grupa pozwoliła trochę o sobie zapomnieć, pięć lat przerwy to przepaść czasowa, jak na młody zespół. Jednak w końcu ponownie pod okiem znanego producenta Roba Cavallo, Gerrard Way i spółka postanowili dać o sobie znać, nagrywając kolejne concept dzieło. Nieco mniejszego kalibru niestety. To znaczy poprawne pod każdym względem, ale nie tak efektowne i chwytliwe jak osławiony "The Black Parade". Na "Danger Days" mamy DJ Radiowego,  rozrabiaków i brutali "Bajkowych Morderców", walkę dobra ze złem, ... i 15 kompozycji ułożonych w formie opowiadania. Niestety przeciętnego. Oczywiście trudno odmówić uroku pięknemu "Summertime" czy przebojowemu "Na Na Na Na Na Na Na Na Na". Także i ostatnie trzy fragmenty mogą się spodobać, wraz z efektownym użyciem hymnu USA w zaimprowizowanym programie radiowym. Jednak to wszystko co robiło nadzieję na przyszłość tych kilka lat temu, tutaj sprzeciętniało, a zespół świetnie się zapowiadający, teraz jawi się niczym masowy średniak. Widać, Chemicale wybrali sesje do kolorowych tygodników i otaczający tłum emo nastolatek, zamiast powalczyć o coś więcej. Liczę, że może jeszcze zaskoczą?

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl