Na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie dziś pogrzeb Pawła Zarzecznego. Podobno mają przybyć kibice z całego kraju. To nic, że zmarły w sobotę dziennikarz był fanem Legii. Teraz to nie ma znaczenia. Paweł Zarzeczny szanował kluby, ich kibiców, nawet jeśli się lubił z nimi podroczyć. Przyszła więc pora się odwzajemnić.
Nie wszyscy Pawła Zarzecznego kojarzą z muzyką. Może dlatego, że rzadko o niej wspominał, a przecież lubił. Wyrazem tego na pogrzebie mają pojawić się trzy utwory, które szczególnie zmarły trzymał przy sercu: Sting "Shape Of My Heart" - do którego miał słabość, ponadto Vangelis "Chariots Of Fire" - ponoć Rydwany Ognia były jego melodią wszech czasów, no i jeszcze Czesław Niemen "Sen o Warszawie" - z racji oczywistych, albowiem to hymn Legii, a też piosenka doprowadzająca go niejednokrotnie do łez. Pięknie. Muszę też pomyśleć nad czymś dla siebie.
W chwili, gdy piszę te słowa, trwa ceremonia pogrzebowa. Muszę Państwu Szanownym napisać, że będzie mi brakować Pawła Zarzecznego. To w ogóle była postać niepozwalająca traktować się obojętnie. Absolutny erudyta, bystrzak, choć daleki od napuszonej salonowości. Zawsze poza układami, wolny myślami i słowem. Może dlatego nigdy nie potrafił zagościć na dłużej w jednym miejscu. Ponieważ był lepszy od innych. Przerastał konkurencję o głowę, i jak sam twierdził, wiecznie mu ją skracano.
Dopiero teraz po upływie niemal tygodnia zdaję sobie coraz bardziej sprawę ze straty, jakie poniosło polskie dziennikarstwo sportowe. Ale przecież nie tylko. Facet, który potrafił przeczytać rocznie tysiąc książek, a takie rekordy bił w młodości, siłą ducha wiedział więcej.
Szanuję Pawła Zarzecznego, że do wszystkiego doszedł sam. Bo wychowywał się z dala od ciepłego ogniska domowego, a jednak potrafił się wykształcić i uwrażliwić na piękno. Na zło nie musiał, tego doznał nadto w młodości ze strony własnego ojca, który na jego oczach zadźgał mu matkę, po czym się powiesił. W jednej chwili stracił rodziców, a jego życie zawirowało.
Pomyślcie Państwo Mili o Nim w wolnej chwili. Dzisiaj jest najstosowniej. I może posłuchajmy Stinga "Shape Of My Heart". To trochę taka piosenka o Pawle. O hazardziście, który przez całe życie gra wcale nie po to, by wygrywać, lecz by dowiedzieć się czegoś o sobie. I to piosenkowe "serce" Pawła zatrzymało się w minioną sobotę na zawsze. Pozostał żal, smutek, ogromna strata....
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) -
www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00
"... dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"