Założono na moim osiedlu takie profesjonalne budy na śmietniki. Duże bardzo. Do ich środka wchodzi 7-8 kontenerów. Całość okratowana na zamek. Każdy z mieszkańców dostał swój klucz. Wszystko po to, by cwaniaczki z domków jednorodzinnych nie podrzucały swoich tygodniowych zbiorów w stu-litrowych workach. Pomysł wypalił. Z krajobrazu osiedlowego poznikały podejrzane auta, których było co niemiara. Ach, gdyby coś jeszcze wymyślono na "inteligentów" przyjeżdżających codziennie na siłownię, która wynajmuje piwnicę w osiedlowej szkole. Byłoby idealnie. Zwolniło by się sporo miejsc parkingowych, a przy okazji na moim osiedlu poprawiła by się statystyka w polskiej czystej mowie.
Ale wróćmy do śmietnika. Wczoraj wieczorem, co zresztą jest już rytuałem, tradycyjnie z żoną poszliśmy z workami, pozbyć się odpadków, aż tu raptem! - jak mną walnęło! Wkładam klucz do zamka, a ten mi przelatuje bez oporu na drugą stronę. Zamek ukradli !!! Polska, mój piękny kraju. Jakże ja mogłem o tym zapomnieć? Od razu dodam, że nie przypilnowałem zamka, bowiem dzień wcześniej, właśnie wieczorem, byłem na Fishu, tak więc, zaszczyt wyniesienia śmieci przypadł mojej Mundi. Żoncia zdziwiona powiada: "wczoraj, gdy wynosiłam śmieci, zamek jeszcze był". Od razu wskoczył mi do głowy cytat z Barejowskiego "Misia" : "Kiedy wczoraj tędy jechałem tego domu jeszcze nie było" - a dziś już jest. Wczoraj był zamek, dzisiaj go nie ma. Czy to takie trudne?
Szkoda, że nikt nie chce ukraść zamka w drzwiach od moich głównych drzwi do bloku. Powymyślali te cholerne domofony i za każdym razem szlag mnie trafia, bo zamiast spokojnie wejść na klatkę schodową, muszę mocować się z odnalezieniem klucza. A kluczy mam chyba z tuzin. Największa złość mnie ogarnia, gdy wracam z zakupami. W każdej z rąk po dwie siatki i szukaj jeszcze bracie tego cholernego klucza. Siatki na chodnik, otwieranie drzwi, ponownie siatki do rąk i zasuwanko na górę, a tam ponowna rozkosz, siatki na glebę i szukaj kolejnych kluczy do trzech zamków. Uff! Wreszcie w domu.
Domofony czy monitorowane osiedla, co za dobrodziejstwo! Porozjeżdżało się bractwo po świecie, przypatrzyło jak żyją pedantyczni Niemcy czy Austriacy i tę kulturkę zainstalowano i u nas. Ale po co? Przecież u nas 90 procent to dobrzy ludzie. Co niedzielkę w ładnym płaszczyku zasuwają do kościółka, z dwuzłotówką na tacę. Ciekaw jestem czy tacy złomiarze chodzą do spowiedzi, i: "proszę księdza, dmuchnąłem kratkę kanalizacyjną, ale tylko jedną w tym miesiącu! , a także kilka zamków od boksów śmietnikowych, dwieście metrów płotu i cały wózek dziecięcy torów kolejowych". Dla takich chwil to pewnie by warto zostać spowiednikiem.