piątek, 15 kwietnia 2011

PENDRAGON - "Passion" - (2011) -

PENDRAGON - "Passion" - (TOFF RECORDS) -



Zmienił się Pendragon. Ktoś zapyta, na lepsze czy na gorsze? Ani tak, ani tak. Po prostu się zmienił. Pozostając przy tym wciąż wielkim zespołem. Muzycy zasygnalizowali pewne zmiany już przy płycie "Believe", aby na "Pure" rozwinąć je nieco mocniej. Na najnowszej "Passion" myślę, że już grają to, co tych kilka lat temu zaplanowali i zapragnęli. Może się zdziwić każdy, kto nie słuchał Pendragonu od czasów np. albumu "Not Of This World" (2001)  lub któregokolwiek z wcześniejszych. To już troszkę inny świat. Nie taki bajkowy, czy pełen romantycznych uniesień, a  nieco bardziej szorstki, taki dzisiejszy. Co nie oznacza, że Nick Barrett nie tęskni za swoją dawną gitarą, pełną rozkosznych i rozkołysanych solówek. Tęskni. Daje temu dowód w kilku fragmentach nowego dzieła. Może nie ma tego zbyt wiele, ale nie można powiedzieć, że nie ma w ogóle. Mało tego, w zasadzie poza utworem "Feeding Frenzy", w każdej kompozycji , choćby przez moment, ale jednak słyszymy barrettowską gitarę, taką jak na płytach "The World" czy "The Window Of Life". A to, że pojawiają się czadowe i zabrudzone gitary, to nie novum, na poprzednich dwóch płytach także sporo ich było. Nowe brzmienia, loopy, a nawet melodeklamacja Barretta w "Empathy", bliska rapu, to nowe elementy w muzyce Pendragon, ale przecież nie nowe w ogóle. Zresztą jest tego tak niewiele, iż stanowią same w sobie pewien rodzaj przyprawy, niż skladników dania głównego. Tak samo jak zabawne jodłowanie w końcówce "This Green And Pleasant Land", w klimacie dawnych grup Focus czy Die Puhdys.
Poza tym , "Passion" to płyta, która na swej mocy nabiera z każdym przesłuchaniem. Wiem, że w dzisiejszych czasach mało kto poświęca zbyt wiele czasu na wielogodzinne pochłanianie muzyki (ja poświęcam!), jednak jeśli ktoś tak uczyni, doceni tę płytę, a może i nawet pokocha, jak ja. Kocham Pendragon za wszystko, a podkreślam to dlatego, by dobitnie oznajmić, iż "Passion" to absolutnie jedna z najlepszych płyt zespołu i lepsza od dwóch dzieł wcześniejszych. Piękna, mistrzowska, dostojna, pełna bogactwa pomysłów i wykonawstwa na najwyższym poziomie. Płyta o jakiej nikt z nas nie marzył, a nawet zapewne większość fanów bajkowego Pendragon, wolałaby nie myśleć. A jednak stało się. Tak jak świat zmienił się ostatnio, tak Pendragon rozpisali uczucia na nuty współczesnego odbiorcy i zakneblowali usta tym, którzy już dawno temu postawili na nich krzyżyk.

Andrzej Masłowski


RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00 

nawiedzonestudio.boo.pl