wtorek, 26 kwietnia 2011

Już po świętach, ale.... za chwilę majówka :-)

Ach, jak miło było pospacerować w tych wolnych dniach i napełnić swe płuca wiosennym powietrzem. A i także nacieszyć oczy najpiękniejszymi barwami. Przyroda oszalała. Trawa z każdym dniem mocno wspina się ku górze, a pospolite żółtole (czytaj: mlecze) przyjemnie zaatakowały trawiaste pustkowia. Szkoda tylko, że pewnego dnia wszystkie, jakby na rozkaz, przemienią się w brzydkie dmuchawy. Zanim to jednak nastąpi , możemy jeszcze teraz nacieszyć oczy oceanem żółto-zielonych barw. Ta pora roku mogłaby trwać wiecznie. No, może niech będzie w proporcjach: 3/4 wiosny na 1/4 upalnego lata. Tak, by ciało osiągnęło wieczną ekstazę ciepła. Paszoł won zimowym torturom. Mam satysfakcję dowalić zimno-cieplnym smutasom, bo przez pół roku oni dokładają mnie. Człowiek jak automat codziennie zasuwa do roboty i nie zauważa ile to piękna otacza go dookoła. Dopiero święta i trochę wolnego czasu, pozwala na spacery za białego dnia. Co z tego, że my z żoncią wychodzimy na codzienne wieczorne przechadzki, skoro pewne kolory potrzebują słonecznego nasączenia. Już się cieszę na majowy weekend. Na kolejne spacery, nasiadówki z przyjaciółmi przy dobrym jedzonku, w towarzystwie ukochanej szkockiej,.... Dla tak miłych chwil warto pokonywać dolegliwości szarej prozy dnia codziennego.