środa, 2 lutego 2011

WHITE LIES - "Ritual" - (2011) -

WHITE LIES - "Ritual" - (POLYDOR) - 



Młodzi i mroczni. Czerpiący z dobrych wzorców,z późnych lat 70-tych oraz wczesnych 80-tych. Z muzyki nowofalowej, gotyckiej, undergroundowej, alternatywnej czy melancholijnej. Dużo by tu wymieniać, lecz najprościej posłużyć się kilkoma zasłużonymi nazwami, jak: Joy Division, New Order, Echo & The Bunnymen, Gene Loves Jezebel, The Cult, The Cure, Breathless, itp...To właśnie z dorobku tych grup najwięcej przemycają do swojej twórczości wykonawcy w rodzaju: Editors, Interpol czy właśnie White Lies. Starają się oni z mrocznej sfery rocka, uczynić jak najbardziej przebojową. Przyznam, że z całkiem niezłym skutkiem. Co potwierdził przede wszystkim ich znakomity debiut "To Lose My Life..." z 2009 r.. Zawierał on dziesięć niezwykle chwytliwych melodii, opracowanych głównie gitarowo-syntezatorowo, ze śpiewem Harry'ego MvVeigh podszytym głębią w stylu nieodżałowanego Iana Curtisa. Miło  przekonać się, że w czasach muzycznej tandety, gdzie termin "pop" (bo to mimo wszystko jest pop!) zniżył się do poziomu rynsztoku, może pojawić się zespół (wykonawca) umiejętnie łączący lekkość ładnych melodii z ambitniejszym przesłaniem, dalekim od "ty kochasz mnie, a ja ciebie", i nawet osiągnąć sukces w  wielu krajach świata. Choć, jeśli już chodzi o warstwę tekstową White Lies, to daleko im do smutku, poetyki czy zmysłowości, jak choćby u w/wymienionych twórców. Nad tym muzycy muszę jeszcze sporo popracować. Muzykę już mają, jeszcze tylko dopracować kilka szczegółów, skończyć z niedojrzałością i popadaniem w banały, a będzie idealnie. Nowy album "Ritual" przynosi muzykę bliską debiutanckiemu "To Lose My Life...". Oczekującym na kompozycje w rodzaju "Death", "A Place To Hide" czy "Unfinished Business" ,spieszę donieść, że i tutaj nie brakuje rzeczy porywających, jak choćby ,otwierający "Is Love", czy następne dwa: "Strangers" (murowany hit!),albo "Bigger & Quiet". Mnie bardzo podoba się nieco rozmarzony "Turn The Bells", i chciałbym aby grupa poszła  bardziej w takim kierunku. To nie oznacza, że odrzucam te zdynamizowane kompozycje, z wybuchowymi refrenami, potężnymi przestrzennymi gitarami, itp.., lecz taka formuła może wydać się za chwilę  nieco wyeksploatowana i nużąca, za to w "Turn The Bells" muzycy pokazują,jak dobrze czują się w takiej powolno-zmysłowej nastrojowości. Czas zatem opuszczać wiek dojrzewania. A tak poza nawiasem, fajna płyta.

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!!
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę o godz. 22.00