Pan prezydent Jaśkowiak na łamach "Business Insider" prorokuje kiepski 2023 rok. Słusznie, wojna w Ukrainie czyni swoje, inflacja rozgościła się na dobre, nieporadni rządzący, a jeszcze co pewien czas ekscesy, typu ostatnie spustoszenia na Odrze. Wszystko to nie sieje optymizmu.
Wzięło mnie w zastanowienie wskazanie Pana prezydenta, niczym Wujka 'Dobra Rada': "... szukajmy jednak racjonalnych oszczędności, myśląc przez pryzmat dobra publicznego. Nie wydawajmy więc na rzeczy zbędne". Ponoć Pan prezydent planuje nawet zaoszczędzić na ogrzewaniu mieszkania. Można, jasne, że można. Wszystko można. Obniżyć w listopadzie z dwudziestu jeden do siedemnastu, a potem parę wizyt u rejonowej pani doktor, plik recept, antybiotyki, jakieś L4. Oszczędzimy nawet na sieciówce, tym bardziej benzynie, a za naszą niemoc wyłoży ZUS, który odbije sobie na innych. Takie oszczędności mają się w obu kierunkach niewdzięcznie.
Już tak mam, wystarczy, że tylko poczuję ziąb od podłogi, od razu po mnie. Taką dźwigam w szkielecie wrażliwość na zimno. I nie przysknerzę na budżecie choćby o ciut. Dlatego, choć ocieplający się klimat grozi globalnym kataklizmem, ja jako odludek coś nie marzę o jego ochładzaniu.
A z tym wydawaniem na rzeczy zbędne... cóż, zazdroszczę podczas zakupów racjonalnej wyobraźni każdemu, ja jej niestety nie posiadam. Dopiero czas weryfikuje wcześniej podjęte decyzje.
Nie martwiłbym się jednak o ekonomię, o dopięcie pasa, poradzimy sobie, przekonany jestem. Nie takie czasy przetrwaliśmy. Kolejne lekkie po dupie, nikomu nie zaszkodzi. Troskałbym się bardziej o nas, o ludzi. O relacje interpersonalne, które kruszeją z roku na rok. Coraz mniej rozmawiamy, uśmiechamy się, bywamy życzliwi, wyrozumiali, ciepli. Stajemy się po szpik w tej szarej prozie mętni, egoistyczni i jacyś tacy niedostępni. Mijamy się każdego dnia, a niby walczymy o wspólne dobro.
a.m.