W oczekiwaniu na kuriera podszedłem do okna, a tu scena, jak z filmu. Tylko wypatrywałem wzrokiem kamer i reżyserskiego krzesełka, na którym jegomość w czapeczce z daszkiem i tubą przyssaną do ust - tak nieprawdopodobne coś. Bo oto z uber taxi wysiada młoda dama, a już przy drzwiach jej chłopak. Oboje nie starsi jak dwadzieścia, może ze dwadzieścia dwa lata. I ona jeszcze nie zatrzasnęła drzwi, a już rzuca mu się na szyję. Pani kierowczyni nic nie pospiesza, a wręcz z lusterka kibicująco obserwuje, podobnie jak ja zza firanki. Wreszcie, po mniej więcej pół minucie, dziewczyna puszcza oburącz szyję młodzieńca, zalana łzami przeciera powieki i wymownym gestem głowy wskazuje na bagażnik wozu, że aż widzę dymek, w którym zapisane: no dalej, chwytaj za torby. Ciężkie, nie każ mi samej wyciągać. -- Młodzian czyni, co dymek sugeruje, przenosi bagaż o kilka metrów na chodnik, w tym czasie uber odjeżdża, a dziewczyna ponownie wciska się w szyję i ramiona największej miłości. I tak trzyma, nie puszcza, i jeszcze raz, i jeszcze mocniej. Trwa to z początku dające się przewidzieć piętnaście sekund, aż dochodzi do dwudziestu, wreszcie już tych sekund ze trzydzieści, a tu nic, niewiasta trzyma, nie puszcza, to moje, nikomu nie oddam. Ściska swój skarb, a on tylko rozkosznie, czasem lekko bezradnie się uśmiecha. Znieruchomiały, cierpliwy, no bo niech by tylko spróbował nie dać się ukochać. I kiedy wreszcie lejce puszczają, szyja dopompowuje krew, wzrok panienki nie opuszcza jego twarzy, najpewniej w tym czasie utrwalając się w miłości do przybyłego utęsknionego obiektu, po czym znowu ze łzami w jego część ciała umiejscowioną pomiędzy prawym uchem a nieco niżej zainstalowanym barkiem. No już takiego kroju miłosna scena, jakiej dawno nie widziałem. Nawet w kinie obecnie takich nigdzie nie podają, no bo sami pomyślcie, kto by uwierzył, że tak naprawdę, poza planem filmowym gdzieś się dzieje. I długo trwało, zanim oboje zniknęli z mego horyzontu. Wzruszyłem się. Nie wiem, na ile, ale fakt, niewiele brakowało... lecz 'na szczęście' idyllę przerwał właśnie przybyły kurier.
a.m.