piątek, 12 sierpnia 2022

nie jest łatwo być kibicem Kolejorza

Z rollercoasterowymi emocjami obejrzałem kolejną pucharową potyczkę Kolejorza. Islandzcy wikingowie okazali się niełatwym do zgryzienia orzechem, ale ostatecznie udało się. Znowu, niczym historyczny wyczyn z Austrią Wiedeń horrorek, no bo stracić gola dającego gościom dogrywkę na pięć sekund przed końcowym gwizdkiem, potrafią tylko nieliczni. Niekiedy moja Warta, ale jak widać, Kolejorz w tej materii jak nadwarciański brat.
Nie był to łatwy mecz, a jeszcze cięższy cały dwumecz. Ta 'niełatwość' nie tylko wynikała z wymogów przeciwnika, co jeszcze granie pod prąd dla znowu poobrażanych kibiców. Oczywiście żółć, jak zawsze wyszła inicjatywą z sektora ultrasów, jednak szybko udzieliła się całemu stadionowi. I tu mnie nachodzi zastanowienie, jak to w ogóle możliwe kopać swojego? Swojego, który choć przeciętnie, to jednak robi wszystko, na co go dzisiaj stać. A to tylko poznański Lech, ulepiony z takich graczy, na jakich skąpy poznański portfel staje, więc niewypchany na wznoszącą menczesterów czy realów. Gra zatem, jak ten chudy portfel. Ale nie, dla kibiców znowu Rutkowscy najgorsi, bo tylko myślą o biznesie, nie o drużynie, sknerzą na transfery, itd... itd... Słuchać już się tego nie da. Co rok ta sama śpiewka. Do porzygania. No jasne, że biznes, co w tym złego? Czego kibice/kibole nie rozumiecie? A co, może grzeczna charytatywka, z faulami, czerwonymi kartkami i szarpaniem za koszulki? Wiadomo, temu wejdź, tego skoś, byle ostateczny sukces. No to sukces był - Mistrz Polski. Radość z niego na pół dnia i znowu zaczyna się szukanie problemów, zatem kolejne podkopy, wyzłośliwiania, plucie jadem, tuziny argumentów na ciągłe 'nie'.
Nie dało się słuchać tej wczorajszej ciszy przy Bułgarskiej, niekiedy tylko przerywanej drwinami wymierzonymi w swoich, że o najmniejszym choćby dopingu nie pomarzę. W takich warunkach przyszło Lechitom grać z wikingami z zimnej wyspy oraz swymi chlebodawcami. Fakt, ostatnio grają źle. Niekiedy tak źle, że serce pęka, jednak wczoraj jakby coś drgnęło, choć jeszcze może nie ruszyło. Okay, cztery wbite budy na piętnaście okazji, z których kilka to prawdziwe setki, faktycznie satysfakcji nie dają, bo i też trzeba potrafić tak koncertowo te setki spier****. Ale, ale wygrali, a wygranych osądza się tylko dobrze. Niestety nie przy Bułgarskiej. Tu nosy tradycyjnie podmarszczone, jęzory jadem naślinione, miny naburmuszone, i wcale nie na przyjezdnych. Powód? - wygrali mecz. Spełnili oczekiwania, są w kolejnej fazie Ligi Konferencji. Zastanawiam się, co by było, gdyby jednak przegrali. Ich wielbiciele zapewne zlaliby tych chłopaków. W szatni, poza nią. I kto wie, czy jeszcze jakieś pogróżki... Bo to już miłość do futbolu na maczugi.
Kolejorz zagrał niezły mecz. W mojej opinii oczywiście, ponieważ kibice i tak wyleją żale na Rutka, Sousę, Marchwińskiego, wyprzedaż zawodników, a w ich miejsce niewstawienie odpowiedników. A tu proszę, Marchwiński wszedł z ławki, bramkę zdobył, Sousa wszedł z ławki, sknocił karnego, by parę minut później pięknie się zrehabilitować, a wynik końcowy cztery jeden, koko dżambo i do przodu. Ale to nie wystarczy, obrażalskim na trybunach wciąż mało. Najlepiej spaść do Fortuna Pierwszej Ligi, wtedy pełne stadiony. Spójrzmy na Bielsko-Białą lub Kraków. Tam pękają w szwach.
Nigdy bym tak nie zadrwił z mojej Warty. Szczególnie w tym podobnych do wczorajszych okolicznościach. W chwili, kiedy moja drużyna tego dopingu najbardziej potrzebuje. A tu w podzięce kibice hejtują i powodują plątanie nóg, a potem mają wonty, że te również plączą się piłkarzom. Spadajcie na drzewo, durnie. Chora sytuacja. W szeregach kibiców Lecha nawet nieuleczalna. To jest jakaś psychoza, durne dziedzictwo, brane z ojca na syna i kultywowane co sezon.
Być może jestem z innej bajki i wyznaję literackie wartości, a może moja naiwność lewituje w kosmosie, sam już nie wiem. Jednak w moim kodeksie nie ma żadnego paragrafu na niszczenie bliskiego sercu klubu w chwili, gdy ten walczy i ostatecznie uzyskuje zwycięski wynik. 

P.S.  Patrząc po komentarzach na Facebooku, jak dobrze, że Kolejorz tego meczu nie przerypaliście. Dobytki by Wam spalono, a rodziny na Wschód wygnano. O ile wódz konfederatów nie nadałby rozkazu rozstrzelania.

P.S. 2  Gdybym był trenerem, odsunąłbym kibiców Kolejorza do drużyny rezerw.

a.m.