Przykro usłyszeć o śmierci Olivii Newton-John. Jednej z najładniejszych dziewczyn w przemyśle muzyczno-filmowym czasów mojej nastoletniości.
Olivia to nie tylko gigantycznie popularne "Grease" oraz sporo mniej pokochane i raczej już jako komercyjne fiasko "Xanadu". To drugie, w sensie film, ponieważ soundtrack akurat wyszedł obronną ręką. Ale Olivia to także polski singiel "A Little More Love" - wydany za Gierka przez Tonpress. Gdzieś go mam, ale muszę uważnie przejrzeć siódemkę po siódemce, a o tej porze nie mam do tego głowy.
Urocza blond, delikatna osóbka, której głos polubiłem na zawsze, a na filmowym ekranie nie spuszczałem oka. Żal, duży żal, albowiem znowu jakieś paskudne raczysko wyssało spośród żywych cudną istotę.
Właśnie zapuściłem kompakt z ponad dwudziestoma przebojami, no i teraz konkurują ze sobą "You're The One That I Want" versus "Xanadu", co też 'nasze' od Tonpressu "A Little More Love", ale i petardowe ballady epoki 70's, jak "Sam", "I Honestly Love You" czy "Hopelessly Devoted To You". Wszystkie uwielbiam. Słucham ich właśnie i wzruszam się. Być może niepotrzebnie, ale nie potrafię inaczej. To moja muzyka, z teki dawnych wspomnień, utrwalonych kadrów najpiękniejszych lat, więc jak tu tak na chłodno, bez emocji.
Zapamiętam Cię Olivka jako piękną, delikatną osóbkę. Z topniejącego w ostatnich latach kobiecego gatunku trzcinek, które zawsze na paluszkach, jak zefirki.
Dziękuję.
a.m.