wtorek, 7 sierpnia 2018

rzymskie wakacje

Latem, gdzieś pod koniec dekady 90's, na stacji Poznań Główny czekałem na odjazd wybranego przeze mnie pociągu. Nie planowałem stacji docelowej, jaką na tabliczce informacyjnej Ełk, jednak większość przeciskających się wagonowym korytarzem, jak najbardziej tak. Podpierając się o jedno z całkowicie otwartych okien obserwowałem ruch i gwar na peronie, a także paląc papierosa w wagonowym przedsionku przyjmowałem wszystkie ciosy, szturchnięcia i nadepnięcia, od poszukujących ewentualnych miejsc w sąsiednich przedziałach. Zanim więc pociąg ruszył, a ja na uszy założyłem słuchawki, naciskając "play" w mym discmanie, posłuchałem otaczającego mnie tłumu. I nie było w jego zachowaniu nic zaskakującego, do momentu, kiedy z ust pewnej młodej damy padło: wyślę ci z wakacji sms'a.
To, co dziś nikogo z nas już nie dziwi, wówczas jednak jawiło się czymś niewiarygodnym, a i jednocześnie stanowiło za absolutne novum. Sms'a? Czy się aby nie przesłyszałem? - próbowało do mnie dotrzeć. Zaraz, czyli nie kartkę, a sms'a. Myślę sobie, że zapewne byłem równie zbulwersowany, co wszystkie niedzielne, a powracające z mszy panie "kościołówki", które zanim dotrą do swych domostw, zmuszone są przejść pod moimi heavy metalowymi oknami. Algorytm zachodzących przemian szybko i mnie jednak wtopił w tłum. Bowiem upłynęło circa dwadzieścia lat, a i ja kartek znikąd i donikąd nie wysyłam. Mało tego, nawet nie inicjuję sms'ów, choć na szczęście jeszcze na otrzymywane odpisuję. Jednak to, co kiedyś bywało standardem, dzisiaj urasta do wyczynu, za który każdemu biję brawo. Dlatego, oprócz należnych owacji, po raz kolejny chylę czoła długoletniemu korespondentowi Nawiedzonego Studia, Andrzejowi z Zielonej Wyspy. Po wczorajszym powrocie z roboty zrobiło mi się "cholernie" przyjemnie na widok powyższej kartki z Rzymu, a który to Rzym na wakacyjnej mapie Pana Andrzeja okazał się tylko jednym z przynajmniej kilku przystanków. Za sprawą Facebookowego szpiegostwa, również dostrzegłem u Pana Andrzeja m.in. legendarne, a i po części PinkFloyd'owskie Pompeje. A więc, nie dość, że kartka z Romy, to jeszcze z przeuroczym filmowym kadrem z "Rzymskich wakacji", na którym Gregory Peck oraz jedno z największych bóstw, najpiękniejsza niegdyś dziewczęca istota: Audrey Hepburn. Jest to film z lat pięćdziesiątych, którego muszę sobie koniecznie przypomnieć, gdyż odnoszę wrażenie, że nie oglądałem go jeszcze dłużej.
Jeśli los nie wywinie żadnego psikusa, z Żonką w kolejnym roku, a za jej postulatem (bo ja mógłbym nad Bałtyk po kres mych dni), także planujemy odwiedzić słoneczną Italię, więc... 
No, i tyle, tylko tyle i aż tyle, co zapragnąłem Szanownym Państwu napisać. Dziękuję za uwagę.

P.S. Co, lizus ze mnie, bo zawsze tylko Pan Andrzej i Pan Andrzej... Stosując jednak retorykę Ferdynanda Kiepskiego, po pierwsze primo: nie zawsze, a prawie zawsze, a po drugie primo: żadnej innej wakacyjnej kartki nie dostałem. Natomiast do zapłaty kilka rachunków, jak najbardziej.







Andrzej Masłowski
 

"NAWIEDZONE STUDIO"
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00

na 98,6 FM Poznań 
 
"Nawiedzone Studio dla tych, którzy wiedzą, co w muzyce najpiękniejsze"