PETER GABRIEL - "Live Blood" - (REAL WORLD / EAGLE) - ***
Koncertowe "Live Blood" jest wydawniczą konsekwencją ostatnich dwóch studyjnych albumów: "Scratch My Back" oraz "New Blood". Przypomnę tylko, że pierwszy z nich zawierał zestaw kompozycji obcego autorstwa, na którym to Peter Gabriel zmierzył się z dziełami twórców starszego pokolenia, jak: Paul Simon, David Bowie czy Neil Young, ale i także z tymi reprezentującymi młode pokolenie, jak: Bon Iver, Arcade Fire czy Regina Spektor. Z kolei, na "New Blood" muzyk zaproponował wybrane przeboje z własnego solowego dorobku. Wspólnym mianownikiem obu albumów, było nierockowe podejście do zawartej tam muzyki. Artysta odstawił na bok wszystkie instrumenty zelektryfikowane oraz perkusję, a na ich miejsce powołał orkiestrę symfoniczną oraz kilku muzyków do śpiewania w tzw. drugich partiach wokalnych lub w duetach (m.in. córkę Melanie Gabriel). Przyznam, że zaproponowana formuła nie do końca trafiła w moje upodobania, jednak nie można odmówić jej swoistego uroku. O ile przecierałem oczy ze znudzenia, słuchając "New Blood", o tyle wcześniej wydane covery na "Scratch My Back", prezentowały się już nieco ciekawiej. Pomimo tego, dzisiejsza twórczość Artysty nie należy do jakoś szczególnie przeze mnie wymarzonej. Nie ucieszyłem się także specjalnie na wieść, o tymże koncertowym wydawnictwie. Mało tego, przez długi czas wahałem się czy zawracać nim sobie głowę. Zwyciężyła jednak ciekawość i wielka sympatia, jaką darzę muzyka. I tutaj przyszło spore zaskoczenie, otóż dwupłytowego "Live Blood" słucha się najlepiej z całego tego symfonicznego tryptyku. Materiał został zapisany podczas dwóch występów w londyńskim Hammersmith Apollo, w marcu 2011 roku. Znalazły się tutaj 22 kompozycje, i są to w większości rzeczy Gabrielowskie , jak: "Darkness", "Biko" (i tu niespodzianka, gdyż nie było tego na "New Blood"), "Red Rain", "Mercy Street" , "Don't Give Up", "Solsbury Hill", i wiele innych , ale i także kilka coverów, w tym: "The Boy In The Bubble" (Paula Simona), "The Book Of Love" (Magnetic Fields) czy bardzo piękny "The Power Of The Heart" (Lou Reeda), który to lśnił najbardziej na albumie "Scratch My Back", obok Flume (Bon Ivera), którego wypada żałować, iż zabrakło na "Live Blood". Żałuję jeszcze braku utworu "Philadelphia". W zamian za to otrzymujemy kompozycję "Washing Of The Water", która powinna znaleźć się na "New Blood", a nie było tam dla niej miejsca.
Nie wiem jak to możliwe, ale wszystkie te kompozycje w wersji "na żywo", zyskały nieporównywalnie w stosunku do ich często wręcz nudnawych odpowiedników z albumów studyjnych. Wytworzyła się podczas tego występu jakaś magia, a Artyście nie tylko dobrze sprzyjała w tamtych dniach orkiestra pod batutą Bena Fostera, czy zaangażowanie śpiewające Melanie Gabriel, Norweżka Ane Brun (szczególnie w "Don't Give Up") czy Uzbecka wokalistka Sevara Nazarkhan (w "In Your Eyes"), ale i wszelkie duchy trzymały Go w opiece. Głos niezachwiany, kiedy trzeba mocny, innym razem liryczny, do tego z tą jego cudowną chrypką. Bardzo fajnie zachowuje się także publiczność, która nie przeszkadza w przedstawieniu, a nawet należycie wspomaga artystów na scenie w momentach, w których odpowiednia melodia, bądź charakterystyczny motyw utworu, aż prosił się o wrzawę. Należy również pochwalić krystaliczną jakość dźwięku i świetną akustykę, bliską produktów muzyki klasycznej, rodem z takich wytwórni, jak choćby Deutsche Grammophon.
Nie jest to najprawdopodobniej muzyka na każdą okoliczność, czy każdy dzień, jednak gdy się do niej zasiądzie, ta wynagrodzi nam swoją klasą i maestrią.
Chciałbym jednak, by mistrzunio nagrał w przyszłości jeszcze coś na miarę "Up" lub "Us", że o "So" SObie tylko pomarzę.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)
nawiedzonestudio.boo.pl