JETHRO TULL'S IAN ANDERSON - "TAAB2 - Thick As A Brick 2" - (CHRYSALIS / EMI) - ***
Prawo do kontynuacji własnych wielkich osiągnięć posiada każdy, tak więc można było spodziewać się, że Ian Anderson sięgnie (jak i zresztą wielu innych artystów) niegdyś po osławione "Aqualung" lub "Thick As A Brick".
Tak się złożyło, że muzyk oba swe największe dzieła (oczywiście wraz z Jethro Tull) wydał tuż po sobie, w latach 71-72.
No, a że świętowanie "Aqualung" uczcił już ub.rocznymi okazjonalnymi występami , ponadto wydając piękne kolekcjonerskie edycje tamtego albumu, tak więc wybór na stworzenie "starego na nowo" mógł być tylko jeden. Padło zatem na "Thick As A Brick" (Gruby jak cegła - vide, głupi jak cep). Mnie osobiście nie przeszkadzałby nawet jakiś ciąg dalszy niekoncepcyjnych albumów Jethro Tull, typu: (rewelacyjny!) "Heavy Horses" , czy (ze wszech miar wspaniały, i niedoceniany zarazem, nawet przez oddanych fanów J'Tull) "Crest Of A Knave". Ale to już zupełnie inna kwestia. Skoro inni "wielcy świata muzyki" (z m.in. takimi albumami jak: J.M.Jarre - "Oxygene 2", Mike Oldfield - "Tubular Bells 2, 3, czy Millenium", Eloy - "Ocean 2", Meat Loaf - "Bat Out Of Hell 2 i 3", itd...) uczynili wszystko, by przypomnieć o sobie w odpowiednim momencie dawnym fanom, to dlaczego Ian Anderson miałby czuć się gorszy.
Niejednego fana oczarowanego pierwszym "Thick As A Brick" , na pewno nie raz zastanawiało, cóż dzieje się dzisiaj z dawnym (choć fikcyjnym) bohaterem Geraldem Bostockiem. W którego istnienie niegdyś niektórzy nawet uwierzyli. Anderson sprawił wszystkim frajdę i ponownie zabawił się świetnie, przenosząc losy swojego dawnego bohatera, na grunt współczesny, a ten (Gerald znaczy) jest już dzisiaj blisko 50-letnim młodzieńcem. Artysta nie narzuca jednego scenariusza, a raczej bawi się w różne możliwe losy i warianty Geralda, jakie mogłyby mu się przytrafić.
To, że ponownie mamy do czynienia z dalszymi losami Geralda Bostocka, dowiadujemy się dzięki tytułowi ("TAAB2") i okładce utrzymanej w klimacie poprzedniczki, czyli z wizerunkiem kościelnej gazetki "St.Cleve Chronicle & Linwell Advertiser" (posiadającą teraz zmienione logo i inny układ graficzny, przy okazji ochrzczoną współcześnie na www.StCleve.com). A także dzięki tekstom. Na frontowej stronie okładki albumu widzimy naszego bohatera wciąż młodziutkiego, którego zdjęcie zostało wkomponowane w artykuł z nagłówkiem: "co się stało z Geraldem Bostockiem?".
Gdyby jednak zamknąć oczy, nie oglądać okładki, i nie analizować tekstów, to odnieślibyśmy zapewne wrażenie słuchania jakiejś zupełnie nowej płyty Jethro Tull, w której to, w kilku fragmentach słyszalne nawiązania do "jedynki", czy wręcz identyczne melodie, wywołałyby jedynie sympatyczny uśmiech, że to z lekka nam już coś przypomina. Albowiem "TAAB2", nie jest zwartą suitą (i jak niegdyś tylko dlatego podzieloną na przymusowe dwie części, z racji pojemności płyty LP), a zbiorem 17 kompozycji, a raczej w większości piosenek (podobno Maestro chciał dogodzić pokoleniu iTunes - afe!), bez rozszalałych improwizacji, które stanowiły o charakterystyce i sile pierwszego "Thick As A Brick". Mimo tego, "TAAB2" słucha się nawet przyjemnie. Szkoda, że w zasadzie tylko tyle da się powiedzieć o tej płycie. Jest tutaj jednak kilka znakomitych momentów. Jak choćby następujące po sobie kompozycje, tj. ponad minutowa "Upper Sixth Loan Shark" i pełna rozmachu pieśń "Banker Bets, Banker Wins". Naszpikowana ujmującą melodyką i bogatym instrumentarium (ach, te barwne partie gitarowe, a także fletu i organów).
Nie mniej porywającym fragmentem dzieła, są także "Old School Song" (z ewidentnymi melodycznymi motywami nawiązującymi do "jedynki") wraz z Wootton Bassett Town" (to taka z lekka urockowiona ballada). Oba te niezwykłej urody nagrania, w sumie bardziej ocierają się o tryptyk "Songs From The Wood" / "Heavy Horses" / "Stormwatch", aniżeli "Thick As A Brick".
Jest jeszcze pełna rozmachu kompozycja "A Change Of Horses". Z akordeonem i fletem w głównych rolach. Kto wie, być może to najładniejsza rzecz tutaj w ogóle. Ponadto ona także tłumaczy fenomen albumu "Heavy Horses". Jako, że skomponowana została ponoć właśnie podczas sesji do tamtego albumu. Sporo tu folkowych akcentów, a także swobodnej , leniwej, czy wręcz beztroskiej gry.
Bardzo jeszcze podoba mi się sama końcówka tegoż albumu. Także z będącymi, niczym rzep, przyklejonymi do siebie dwoma utworami. Pierwszy, to taki trochę motoryczny "Kismet In Suburbia"- z zadziorną gitarą i jak zwykle z efektownymi fletowymi zagrywkami Andersona. Z kolei, finałowy "What-ifs Maybes And Might-have-beens", podobnie jak "Old School Song", posiada w sobie kilka ewidentnych motywów wyjętych wręcz z pierwszej części "Thick As A Brick". Przy okazji godnie kończąc, tę w sumie miłą nową płytę najważniejszej postaci Jethro Tull. Choć tak naprawdę, to kończy ją Mistrzunio słowami: "thick as a brick, two".
P.S. Jednego wszak nie pojmuję, dlaczego Ian Anderson nie pokusił się przy okazji "Thick As A Brick 2", by zaprosić do sesji któregoś z dawnych zespołowych kolegów (czyniąc w sumie z tego tylko dzieło autorskie). Szkoda, bo byłaby przynajmniej okazja , by wreszcie uścisnąć sobie niejedną dłoń, jak choćby z takim Martinem Barre.
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)
nawiedzonestudio.boo.pl