w nawiązaniu do postu "ulubione okładki płyt" z dnia 16 marca br., następuje ciąg dalszy - część 6
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
poniżej oryginalny komentarz "Negative"-a do posta "ulubione okładki płyt":
Identyczny wątek założyłem kiedyś na naszym forum. W związku z tym pozwolę sobie przekopiować jeden z opisów, co by nie tracić czasu na pisanie tego samego tyle, że innymi słowami.
Okładki płyt stanowią dla mnie równie wielką wartość jak muzyka. Czasem kiepska czy wręcz fatalna okładka potrafi obrzydzić mi wspaniałą muzykę. Bywa jednak i odwrotnie. Aby nie przedłużać podam moje typy nakreślone w dniu wczorajszym.
Yes "Relayer" - Ta okładka ma w sobie jakąś tajemnicę, jakiś niepokój. Pierwsze co rzuca się w oczy to monumentalne, skalne miasto. Dopiero gdy przyjrzymy się bliżej, spostrzeżemy dwóch jeźdźców podążających kamiennym mostem. Dwóch jeźdźców, trzy konie. Co się stało z trzecim podróżnikiem? Zginął w czasie wyprawy? Został porwany przez mieszkańców skalnego miasta? A może jeźdźca nigdy tak naprawdę nie było, może drugi koń to zwierzę przewożące bagaż obu wojowników?
Niepokój potęgują także węże snujące się między głazami jakby tylko czekały na dogodną sytuacje do ataku.
Wishbone Ash "Argus" - oto jedna z najbardziej tajemniczych i frapujących okładek. W zasadzie nie przedstawia ona nic spektakularnego, a pytania aż piętrzą się człowiekowi w głowie. Spoglądając na okładkę, widzimy odwróconego plecami rycerza, zapatrzonego w dal. Przyodziany w ciemnoczerwoną pelerynę, uzbrojony w włócznię, skrywa swą twarz pod średniowiecznym hełmem rycerskim. Kim jest ów rycerz? Najeźdźcą wypatrującym wroga czy może strudzonym wojownikiem powracającym w swe rodzinne strony? Co tak zajmuje jego uwagę? Czy widzi coś więcej ponad tę mgłę, która opadła nad doliną? Chyba nie chcę poznać odpowiedzi, bo tajemnica zawarta w tym obrazie pozwala snuć naprawdę zajmujące historie.
Debbie Harry "Koo Koo" - uwielbiam prace H.R. Gigera. Nie za epatowanie perwersją, lecz za strach jaki potrafią wzbudzać. Spoglądając na biedną Debbie poprzebijaną jakimiś igłami, aż ciarki człowiekowi przechodzą po plecach. Pomysł na okładkę kojarzy mi się z postacią Pinhead'a z horroru Hellraiser. Kto nie kojarzy, niech sobie obejrzy zdjęcia tego pana w Internecie. Mocna rzecz!
Na razie na tym poprzestanę, choć pewnie nie będzie to moje ostatnie słowo.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Andrzej Masłowski
RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)
nawiedzonestudio.boo.pl