czwartek, 15 marca 2012

a wszystko przez te pieprzone pokolenie estetów

Nie byłem w miniony poniedziałek na Iron Butterfly.  Ponoć znakomity koncert, tylko ludzi mało. Od dwóch znajomych usłyszałem, że przyszło około 50 osób. Ciśnie się na usta słowo: wstyd! Ale jaką wartość będzie owe słowo miało w ustach człowieka, który sam nie był na tym koncercie? Właśnie. Lubię tę grupę, choć nie czułem ciśnienia, by koniecznie usłyszeć ją na żywo. Gdy się nie śpi na forsie, to także trzeba wybierać, nowe płyty czy koncerty. Ja zawsze wybiorę nowe płyty, których mogę słuchać do woli. Była u nas w radio lista, na którą mogłem się zapisać i pójść za darmochę na ten koncert, ale ja nie lubię być od kogoś zależny. Bo w życiu tak później bywa, że jak raz czy drugi, naciągnę kogoś na souvenir, to później się  trzeba zawsze odwdzięczyć, i to zazwyczaj z podwójną siłą rażenia. Może właśnie dzięki temu, że "nie sępię", mam spokój i gram w Nawiedzonym tylko to co lubię. Nie muszę niczego promować, lansować, itd... Przez co żem biedny, ale działam konsekwentnie i w poczuciu najlepiej wypełnionego obowiązku.
Wracając do Iron Butterfly. Szkoda, że na przykład taki Kult, zawsze sprzeda komplet biletów (ach, czekam na "lepsze" czasy!), a prawdziwe legendy rocka cierpią. Ale kto u nas promuje Iron Butterfly? Skoro nawet organizator poznańskiego koncertu nie potrafił zawiesić choćby jednego plakatu w Centrum Miasta.
W kwietniu ma wystąpić w Poznaniu Nazareth. Znajdźcie jeden plakat! Jestem pewien, że w Eskulapie także będzie świecić pustkami. Ci dzisiejsi beznadziejni promotorzy myślą, że wystarczy umieścić informację w internecie, i to wystarczy. Najmniejszym nakładem sił i środków. Oj nie, nie ma tak dobrze. To wbijcie sobie panowie cwaniaczki do głowy, że muzyki Iron Butterfly czy Nazareth, słucha pokolenie niefejsbukowe!!! Paradoksalnie pokolenie facefuckowe, drukuje jednak plakaty na swoje imprezki klubowo-DJ'ejskie, a oprócz tego powiadamia ekstra, swoją społeczność w internecie. Tak na marginesie, teraz już wiem dlaczego w listopadzie w Stodole było pusto na Heather Nova'ie. Tam także nie było nigdzie ani jednego plakatu. Wychodzi na to, że w tych durnych czasach najlepiej byłoby reklamować koncerty w połączeniu ze skandalizującymi manifami. Taki Nazareth czy Iron Butterfly powinni na plakacie obwieścić, że ci przeciw ACTA to zwyczajne internetowe złodzieje, a na pewno mieliby publikę aż się patrzy. Niestety, najprawdopodobniej z maczetami i kastetami. Debila łatwo zwabić, koneserów piękna nieporównywalnie trudniej.
Ostatnio mam szczęście bywać na koncertach, na których można samemu tańczyć pogo. Lub tango. Co kto lubi, do wyboru. Niedawny koncert Ceti w Blue Nocie, to także frekwencyjna porażka. Nie wiem, na oko tak 60-70 osób. Z czego połowa to takie sępy jak ja, na zaproszenie. Osobiste - Grzesia Kupczyka. Przy okazji, piękne dzięki! Druga sprawa, że Blue Note nie jest klubem do tego typu muzyki. Wszystko tam charczy i rży.  Z ekipą znajomych musiałem uciec z parteru na pierwsze piętro, bo w przeciwnym razie głowy by nam porozrywało. Bynajmniej nie od siły decybeli, a od koszmarnej produkcji. Grzegorz Kupczyk dwoił się i troił, śpiewał bardzo dobrze, ale co z tego, skoro uszy więdły od koszmarnej realizacji (a może sprzętu?). Nawet nie potrafię ocenić gry poszczególnych muzyków, ponieważ to była jedna wielka ściana łomotu. Ktoś powie, że bilety są zbyt drogie na koncerty. W sumie racja, ale akurat na powyższe koncerty bilety nie były drogie. Ceti 25 zł, Heather Nova 69 zł, Iron Butterlfy  65 zł, najdroższy to Nazareth, 95 złotych. Biorąc pod uwagę, że para nowych dżinsów kosztuje trzy stówy, a byle woda kolońska dla swej ukochanej w Douglasie drugie trzy stówy (i to z tych tańszych), to płyty czy bilety na koncerty wydają się tanie jak barszcz. Niestety nasze społeczeństwo zrobiło się w ostatnich latach jakieś takie estetyczne i woli wydawać pieniądze na fitnessy, siłownie, jogę, perfumiki, trelemele duperele, zamiast na prawdziwe emocje. Muzycy także niegdyś naparzali w pocie czoła, przez co grali jak należy i byli autentyczni. Dzisiejsze buźki nieskazitelnie alternatywą się zwą. Co za koszmar. I komentujcie poniżej, że się mylę, a ja swoje wiem.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)

nawiedzonestudio.boo.pl