czwartek, 3 listopada 2011

GARY MOORE - "Live At Montreux 2010" - (2011) -

 GARY MOORE - "Live At Montreux 2010" - (EAGLE RECORDS) -



Montreux, to niewielkie miasteczko w Szwajcarii, w którym od ponad czterdziestu lat odbywają się kolejne edycje festiwalu jazzowego. Jazzowego raczej tylko z nazwy, gdyż każdego roku (festiwal ten trwa przez kilka/kilkanaście dni) gromadzi on publiczność, jak i muzyków, ze świata jazzu, bluesa, pop, soul, reggae, rocka i wielu innych gatunków muzyki. Pozostając jednak przy rocku, nadmienić wypada, że to dzięki choćby temu miejscu na mapie, powstał słynny "Dym na Wodzie" Deep Purple, a także stoi tam pomnik Freddiego Mercury'ego. Zresztą stosownie, gdyż Montreux było z wielu powodów bliskie nieżyjącemu już od 20 lat wokaliście grupy Queen.
Gary Moore występował w Montreux kilkukrotnie, lecz to jednak ten koncert pozostanie w pamięci fanów jako ten wyjątkowy. Odbył się dokładnie 6 lipca 2010 roku, a więc w czasie kiedy to artysta przygotowywał się do wielkiego powrotu na hard-rockową scenę, biorąc sobie przerwę ze stricte bluesowej działalności. Radosnym faktem był powrót do obozu Moore'a nadwornego niegdyś klawiszowca jego zespołu, Neila Cartera, który jak nikt inny, wczuwał się genialnie w jego metalizującą twórczość. A przy okazji Carter dysponując dobrym głosem, często wspomagał Moore'a wokalnie. Czasem nawet pierwszoplanowo. Jako, że w najbliższym czasie była planowana nowa płyta studyjna , taka właśnie w klimacie pomiędzy "After The War" czy "Wild Frontier", to muzycy (4-osobowy skład, obok Moore'a i Cartera, jeszcze Jon Noyce - bas i Darrin Mooney - perkusja) mieli kapitalną możliwość sprawdzenia chemii na scenie, a także zaprezentowanie fanom trzech premierowych kompozycji, przy całej zresztą batalii dawno już niesłyszanych na żywo klasyków. Dziś już wiemy, że śmierć Gary'ego Moore'a, która nastąpiła nieco ponad pół roku później, wszystkie plany wzięła w łeb. I to diabeł walca tańczy.  To był najbardziej przeze mnie wyczekiwany comeback, po którym na otarcie łez pozostaje już tylko ten zapis koncertowy. Zarówno w formie Blue Ray, DVD, a także tejże płytki CD. Serce się kraja, bo te trzy nowe utwory są po prostu przepiękne, i już wiemy, że ewentualna nowa płyta byłaby klejnotem samym w sobie. Premierowymi utworami są tutaj: "Days Of Heroes" ,cudo absolutne, taki szaleńczy Moore niczym z okresu lat 80-tych. Świetna melodia i niekończące się partie gitarowe - palce lizać!!! Drugim nowym utworem jest ballada "Where Are You Now?". Może nie tak piękna jak "Empty Rooms", ale takie utwory pisze się tylko raz. Za to ładnie zaśpiewana w refrenie przez spółkę Moore/Carter. Trzecia nowość, to kompozycja "Oh Wild One", taki mocny metalizujący podkład przemieszany z irlandzkimi folkowymi motywami. Brzmi niczym wyciąg z sesji do genialnej płyty "Wild Frontier". Można sobie tylko wyobrazić co by było z tymi utworami po ostatecznym studyjnym miksie, wraz z kilkoma innymi nowymi i podobnymi kompozycjami. Być może mówilibyśmy o nowej płycie G.Moore'a w kategoriach albumu roku!? Nie zaznaczyłem jeszcze, że tenże koncert z Montreux pokazał Gary'ego i jego kompanię w niebywałej formie. Gdzie radość z grania emanuje na każdym kroku. Czapki z głów za formę wokalną i wręcz nieprawdopodobną grę wszystkich muzyków. To jest, trzymanie się melodii, brzmienia, niezatracenia rytmiki, zero fałszów, itd... Słowem: bomba !!! A wśród utworów m.in: "Military Man", "Blood Of Emeralds", "Empty Rooms", "Johnny Boy" czy "Out In The Fields". Wyobrazić sobie nietrudno co tam się działo, ale chyba najlepiej kupić tę płytę. Tak po prostu. I złożyć hołd Wielkiemu Mistrzowi.

Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)

nawiedzonestudio.boo.pl