środa, 23 listopada 2011

ARENA - "The Seventh Degree Of Separation" - (2011) -

ARENA - "The Seventh Degree Of Separation" - (VERGLAS) -  ***1/2




Kilka lat przerwy dobrze zrobiło zespołowi. Panowie z Areny powrócili wypoczęci i pełni zapału do tworzenia, o czym zresztą można było się przekonać choćby podczas koncertu w Poznaniu, na którym to miałem przyjemność być. Zmienił się wokalista, dryblasa Roba Sowdena zastąpił bujnowłosy Paul Manzi, który wcześniej dał się poznać tylko garstce zapaleńców , tworząc raczej na uboczu wielkich scen. Jak choćby do niedawna współpraca u boku Olivera Wakemana, syna słynnego Ricka, legendarnego muzyka grupy Yes. To, że Manzi posiada głos nie od parady, można przekonać się już na samym początku najnowszego albumu (zresztą obecne koncerty Areny rozpoczynają się podobnie), gdzie po pierwszych trzech wersach następuje ten czwarty "there is still so much to say", by chwilę później, Manzi, niczym ryczący lew dorzucił słowa: "can anybody hear me?", i następuje mocne wejście całego zespołu. Tak rozpoczyna się ten album. Ubrany całościowo w bardzo ciekawe kompozycje i tekstowe przesłanie. Niech nie martwią się fani zespołu, Arena powraca w swoim stylu, ale jakby inna, odświeżona, przykuwająca uwagę na dłużej. Z płytą, która wciąga, i której chce się często słuchać. Jak choćby wspaniałe pierwsze trzy kompozycje, "The Great Escape" (ten to jest nawet wręcz powalający!!!), "Rapture" i "One Last Au Revoir", czy genialny "What If", i niewiele mu ustępujące w finale całego dzieła "Catching The Bullet" oraz "The Tinder Box". Choć przecież wszystkie trzynaście, stanowią jedną opowieść, o podróży człowieka do krainy śmierci, z właśnie zakończonego życia, gdzie następuje zetknięcie ostatniej godziny życia z pierwszą godziną śmierci. Czyli, istnienie przechodzące w nieistnienie, w którym to nieistnieniu panuje już inny czas, inne realia, prawa... Jednak człowiek pragnie, by było tam tak samo jak w dawnym życiu. Tytuł też wiele wyjaśnia, "The Seventh Degree Of Separation", czyli:  Siódmy Stopień Oddalenia. Ten temat , jakże nam bliski i nigdy nieodgadniony, został zilustrowany muzyką zespołu, który zagrał z wielkim symfoniczno-rockowym rozmachem. Gdzie piękna gitara Johna Mitchella kontrastuje z klawiszowym królestwem Clive'a Nolana, i na odwrót. Oczywiście, każdy kto zna Arenę wie czego może się spodziewać, ale to inna płyta od wszystkich dotychczasowych, jakie grupa nagrała. Nie chcę wyrokować, że na swój sposób doskonała, bowiem takie słowa od lat zarezerwowane są dla mistrzów , takich jak: Marillion, Genesis, Fruupp, ELP czy Yes. Jednak, kto powiedział, że dzisiaj nie mogą powstawać piękne i wybitne płyty? Nawet, jeśli liderem jest przeciętnie grający perkusista Mick Pointer, który w 1983 roku był jednym z pięciu twórców wybitnej płyty "Script For A Jester's Tear", debiutującej wówczas grupy Marillion.


1. The Great Escape
2. Rapture
3. One Last Au revoir
4. The Ghost Walks
5. Thief Of Souls
6. Close Your Eyes
7. Echoes Of The Fall
8. Bed Of Nails
9. What If
10. Trebuchet
11. Burning Down
12. Catching The Bullet
13. The Tinder Box

PAUL MANZI - śpiew
ClIVE NOLAN - instrumenty klawiszowe
MICK POINTER - perkusja
JOHN MITCHELL - gitara
JOHN JOWITT - gitara basowa


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)

nawiedzonestudio.boo.pl