poniedziałek, 21 listopada 2011

Dzisiaj Dzień Życzliwości i Pozdrowień (k.....a! - dla Kazika także!)

Nie pospałem sobie dzisiaj. Najpierw o 9 rano przyszła sąsiadka z dołu, bo coś tam chciała powiedzieć, a pół godziny później listonoszka przycisnęła na dzwonek. Miła kobieta, nawet bardzo, ale ludzie zlitujcie się!, o 9 rano !!, podczas, gdy człowiek idzie spać o 3.30 w nocy...A wcześniej się nie da. O godzinie 2.30 dopiero ląduję w domu po audycji, no a jeszcze muszę coś zjeść, bo inaczej nie zasnę. Tak więc, drzwi do lodóweczki przechylam na prawo, wyciągam zestaw kolacyjno-śniadaniowy, z którego uplotę ze trzy skibki i jeszcze jogurcik sobie machnę, a co!, tak aby w brzuszku wszystko dobrze się ułożyło, a później już tylko grzecznie lulu. Choć nie do końca, bowiem w nocy na "Comedy Central Family" emitują zawsze z niedzieli na poniedziałek o tej porze "Hotel Zacisze". Wczoraj, tzn.dzisiaj, byli "Goście z Niemiec". Uwielbiam ten odcinek, zresztą na równi ze wszystkimi, czyli łącznie12-toma. Ale powróćmy do mojej dzisiejszej pobudki. Kiedy już doszedłem w miarę do siebie, stanąłem na chwilę przed oknem, i zobaczyłem przed moją klatką samochód, taki transporter samochód, z którego kilku fachowców przenosiło jakieś kartony. Po chwili ujrzałem sąsiada z górnego piętra, który zszedł, by poinstruować co z tym trzeba zrobić dalej. Panowie majstry zaczęli grzecznie wnosić wszystko na górę, co nietrudno było zauważyć, a raczej usłyszeć. "Uwielbiam" tę gwarę w stylu "Zdzichu, dawej to tutej. No kurwa uważej, bo zrzucisz" , itp... Mniej więcej 15 minut później rozległ się sympatyczny stukot młotka, rozpierdzielającego stare kafelki. I już wiem, że najbliższe dnie, będą urocze, niczym srający gołąb na nowiuśki garnitur. I pomyśleć, że wracając wczoraj z Andrzejem (realizatorem) taksówką z radia, zapytałem go czy się wyśpi. Andrzej stwierdził, że nie będzie źle, bo pobudkę ma dopiero o 9-tej, a ja poczułem rozkosz mówiąc mu, że ja komara przytnę do 10-tej minut trzydzieści. I masz ci los. Nie ciesz się bratku z cudzego przypadku. Bo oto proza życia dała mi w kość. Czyli, według powiedzenia, nie chwal dnia przed zachodem słońca. Skoro już wstałem i miałem nieco więcej czasu do wyjścia, niż to bywa zazwyczaj, włączyłem sobie telewizor. Załapałem się na dawno nieoglądaną telewizję śniadaniową i pogapiłem się na to duractwo, niczym małpa z okładki Rogera Watersa, do płyty "Amused To Death". Szybko się dowiedziałem, kto "zajebiście" śpiewa w "Voice Of Poland", bo ta "artystka" pofatygowała się do telewizji, by zaśpiewać "live". No kurcze, zbladłem z wrażenia jakie to gwiazdy mamy w tym kraju. A ja się zastanawiam, dlaczego prawie wszyscy olewają Nawiedzone Studio. Bo co tam Rush, Pink Floyd, Black Sabbath....Skoro cała Polska, i ta coolturalna i ta zwyczajna, dostaje rozrywkę, którą się później przeżywa tygodniami. Kto odpadł, kto przeżył, kto swym talentem doprowadził do posikania się z zachwytu wszystkich jurorów, i tak dalej... Po kilku minutach chwytam za pilota i muszę przełączyć, gdyż emocje tak mocno mi się udzielają, że przed chwilą zażyte tabletki nadciśnieniowe mogłyby spłatać figla i zacząć się kręcić w drugą stronę. Dla opanowania emocji przerzucam się na chwilę na Polsat, a tam właśnie kończą się Kiepscy. Kurcze, szkoda. To jeszcze jakiś stary odcinek był, z Babcią Kiepską (Krystyną Feldman znaczy) i Waldusiem. Choć osobiście wolę te późniejsze, bez Waldusia. Ferduś sam w sobie jest sto razy śmieszniejszy. Moja żona uważa, że w domu bardzo go jej przypominam. Dumny jestem. Być Ferdkiem, to jest coś. Awansowałem. Przed ślubem porównywała mnie do Rene'go z "'Allo 'Allo". Nigdy nie miałem szans bycia Robertem Redfordem czy Rogerem Moorem (chyba przystojniaki wszech czasów - nieprawdaż?) , za to przymierzałem się w swoim czasie do zgłoszenia swojej kandydatury do szoł Szymona Majewskiego, i do jego plebiscytu "Vivat Nienajpiękniejsi", ale zdjęli to z anteny. Całkowitą dumę poczuję, gdy u mojej żonci awansuję na Jasia Fasolę (Mr.Bean), a najlepiej byłoby na mojego ukochanego Benny'ego Hilla (best of the best!!!). I gdy już chciałem wyłączyć telewizor i wychodzić pomału do roboty, coś mnie tchnęło i przełączyłem jeszcze na chwilkę na "TVP Historia", a tam nasz Prezydent RP, Pan Bronek, rzucił akurat kilka słów, które chętnie bym zadedykował tym naszym "artystom" z "Voice Of Poland" i tym podobnych muzycznych łapanek, że, cytuję:  "żeby wiedzieć dokąd się idzie, trzeba wiedzieć skąd się przychodzi". I miejcie "artyści" te słowa ode mnie na dzisiejszy Dzień Życzliwości i Pozdrowień. O którym, gdyby nie telewizja śniadaniowa, za cholerę bym nie wiedział. A mówią, że tylko podróże kształcą. Proponuję by dla Kazika stworzyć szczególny Dzień Dobroci Dla Niezależnych i Nad Wyraz Twórczych. Bo jak mi przed tygodniem przez telefon powiedziała zirytowana moją wypowiedzią słuchaczka, Kazik jest naszym Dobrem Narodowym. K...a, a ja 46 lat łażę po tym świecie i nie wiedziałem.


Andrzej Masłowski

RADIO AFERA 98,6 FM (Poznań) - także w internecie !!! - www.afera.com.pl
"NAWIEDZONE STUDIO",
w każdą niedzielę od godz. 22.00 do 2.00 (4 godziny na żywo!!!, tylko z płyt)

nawiedzonestudio.boo.pl